Marcin Zaborski, RMF FM: Klamka zapadła, zamkniecie drzwi do szkół i przedszkoli i będzie ogólnopolski strajk nauczycieli? Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego: - Formalnie decyzję w tej sprawie może podjąć prezydium zarządu głównego, to się stanie 4 marca. Natomiast wszystko na to wskazuje. Patrząc na opinie nauczycieli, patrząc na te informacje, które docierają do nas z każdego z 16 województw, to wydarzenie jest nieuniknione. 4 marca w przyszłym tygodniu. Pytanie, kiedy rodzice i uczniowie będą mieli jasność, czy ten strajk odbędzie się w czasie zaplanowanych już przecież egzaminów? - Przepis prawa powoduje, że dyrektor szkoły, przedszkola ma obowiązek być poinformowany o terminie strajku na pięć dni przed tym wydarzeniem, także bez wątpienia wszyscy zainteresowani dowiedzą się o terminie strajku. Chce pan powiedzieć, że na przykład pięć dni przed egzaminami uczniowie mogliby się dowiedzieć, że taki strajk rzeczywiście jest? - Wszystko na to wskazuje, wiedząc, z jak wielkimi emocjami wiążę się to wydarzenie... Chcę powiedzieć, że najprawdopodobniej ta informacja zostanie także upubliczniona 4 marca. W referendum strajkowym, które musi się odbyć najpierw w szkołach, trzeba zadać nauczycielom pytanie, czy chcą strajkować. Pytanie, czy to będzie pytanie tylko o to, czy nauczyciele chcą strajkować, czy to będzie pytanie o to, czy chcą strajkować w takim, a nie innym konkretnym terminie, na przykład w czasie egzaminów? - Pytanie raczej będzie dotyczyło tego, czy jesteś za zorganizowaniem strajku i wszyscy zainteresowani także dowiedzą się o owym terminie. Nie ulega wątpliwości, że tutaj nie tylko przepis prawa, ale także zwykła rzetelność i fakt, że to robi Związek Nauczycielstwa Polskiego powoduje, że nie chcemy niczego przed nikim ukrywać. Jeżeli w wyniku referendum nauczyciele w każdej placówce, szkole, przedszkolu zdecydują o swoim udziale w strajku, to siłą rzeczy będą także świadomi tego, kiedy to wydarzenie będzie miało miejsce. Nie, pytanie czy będą mieli jasność, biorąc udział w tym referendum, bo mogą chcieć strajkować, ale nie muszą chcieć strajkować w czasie egzaminu ósmoklasisty, gimnazjalisty, czy w czasie matur. - Uprzedzam pana pytanie - na tyle wcześniej to przekażemy, że każdy zainteresowany będzie wiedział, że ma do czynienia akurat także i z takim wariantem, natomiast będzie to publikowane, wszystko na to wskazuje, właśnie 4 marca. Natomiast biorąc pod uwagę opinię, które do nas napływają, nauczyciele są absolutnie zdecydowani na to, że to wydarzenie musi swoim zasięgiem także dotknąć czas egzaminów. Jeśli to będzie strajk, to będzie tak, że szkoły będą zamknięte "na głucho" i rodzice będą musieli zorganizować czas swoim dzieciom? - Tak, dyrektor szkoły jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo obiektu, bezpieczeństwo dzieci, które ewentualnie tego dnia jednak przyjdą do szkoły i on oczywiście za to odpowiada, natomiast nie może zmusić żadnego nauczyciela, tudzież pracownika oświaty, który w referendum wypowiedział się za udziałem w strajku, do jakichkolwiek czynności związanych z pracami opiekuńczo-wychowawczymi na terenie szkoły. Natomiast będzie czas na to, żeby poinformować wszystkich rodziców, że tego dnia, w te dni szkoła czy przedszkole będą nieczynne. Bierze pan do ręki wyniki sondażu IBRIS-u pokazane dzisiaj w dzienniku "Fakt", no i czyta pan, że 70 procent pytanych w tym badaniu mówi, że strajki w czasie egzaminów szkolnych to jest zły pomysł, złe rozwiązanie. - Tak, tylko że to badania i tenże dziennik pokazuje, że jeżeli pytamy o to rodziców, ten wskaźnik jest trochę inny. Różnica nie jest jakaś drastyczna, panie prezesie. - Kiedy przystępowaliśmy do zbierania podpisów w sprawie obrony gimnazjów, to mniej więcej dokładnie taki sam był odsetek rodziców, którzy uważali, że to jest jakiś absurd, żeby bronić gimnazjów, że szkołę trzeba zmienić. Kiedy kończyliśmy tę akcję, prawie 60 procent rodziców było za pozostawieniem obecnego modelu. My chcemy cały marzec poświęcić na to, żeby rozmawiać z rodzicami. Przede wszystkim z rodzicami, z samorządami, wyjaśniając przyczyny, powody i okoliczności, które będą temu wydarzeniu towarzyszyły. Zwracałem uwagę na to, że strajk w warunkach szkolnych, on zawsze niestety dotyka dziecko, dotyka ucznia. Ale często mówiliście wcześniej, że to uczniowie są najbardziej poszkodowani reformą edukacji. Czy strajk w czasie egzaminu, zaplanowanego, zapowiedzianego już, nie dołoży uczniom ich rodzicom dodatkowego zmartwienia? - Chcemy powiedzieć, że petryfikowanie tego obecnego modelu, zarówno w warstwie organizacyjnej, finansowej, programowej, uznanie, że jesteśmy zwolennikami utrzymania status quo, więcej szkody wyrządza dziecku, niż to, o czym mówimy. Chcemy zmienić zasady finansowania oświaty, w tym płac nauczycieli, w tym wynagrodzeń nauczycieli i pracowników niebędących nauczycielami, którzy są takimi samymi osobami odpowiedzialnymi za funkcjonowanie szkoły jak każdy inny nauczyciel i zwracałem uwagę na to, że w tej perspektywie nauczyciel, który przychodzi do szkoły, którego jedynym elementem zachęcającym są, nie wiem, ferie czy wakacje, nie jest akurat tym najbardziej pożądanym osobnikiem. Chcemy, żeby edukacja była otwarta dla tych, którzy są najlepszymi studentami, najlepszymi absolwentami, bo chcemy temu dziecku dać jak najlepszą ofertę. Ale z tą najlepszą ofertą wiąże się także wynagrodzenie. I tu minister Zalewska mówi, że dla tych najmłodszych nauczycieli ma ofertę na start i mówi, że już 6,5 miliarda złotych w budżecie znalazła, czy ministrowie znaleźli na podwyżki dla nauczycieli. - Wiarygodność pani minister Anny Zalewskiej jest poniżej zera. Przepraszam za taką dosadność. Po drugie, pani minister Anna Zalewska młodym nauczycielom, którzy rozpoczynali pracę, zabrała dodatek na zagospodarowanie, który wynosił dwukrotność ich wynagrodzeń. Czyli według pensji, którą otrzymali już po podwyżce, ten dodatek wynosiłby 3700 złotych, a daje im 2000 złotych. Przepraszam za kolokwializm - są 1700 złotych w plecy. Pani minister Anna Zalewska wydłużyła awans zawodowy do 15 lat, na czym budżet państwa zaoszczędził około 1,5 miliarda złotych, więc mówienie, że "ja teraz dołożę stażystom 1000 złotych w jednym i 1000 złotych w drugim roku" trąci o hipokryzję. Może negocjuje pan z niewłaściwą osobą, panie prezesie? No bo szef Solidarności odwiedził niedawno prezesa Jarosława Kaczyńskiego, żeby rozmawiać o postulatach Solidarności. Może pan też powinien porozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim, jak prezes z prezesem? - Napisaliśmy do pana premiera Mateusza Morawieckiego po raz kolejny, uznając, że to jest chyba właściwa osoba do tego, żeby podejmowała decyzje w imieniu rządu w tym kraju. Taki jest przynajmniej porządek konstytucyjny. Natomiast zwrócę uwagę na to, że oczekujemy także w tej sprawie, o której pan mówi, czyli wizyty u pana prezesa, odpowiedzi ze strony pana prezydenta Andrzeja Dudy. Dlaczego? Dlatego, że oto pan premier Morawiecki zamordował dziecko, które jest dzieckiem pana prezydenta Dudy. Mówię o Radzie Dialogu Społecznego. Tego rodzaju dyskusja powinna się odbywać właśnie w Radzie Dialogu Społecznego, a nie między jednym Dudą a Morawieckim, czy prezesem Kaczyńskim. Bo to forum jest odpowiednie do tego rodzaju debaty - Rada Dialogu Społecznego. A nie jakieś dwustronne układy, załatwiane gdzieś pod stołem. Tak na marginesie, czytam w dzisiejszej prasie, że Solidarność zgodziła się na wyciszenie tego protestu, w zamian za sto złotych podwyżki. Już daliście się skłócić, panie prezesie. Nie negocjujecie razem i teraz jeszcze się atakujecie, jak czytam na portalach społecznościowych. - Myśmy nigdy nie negocjowali razem. Proszę zwrócić uwagę na to, że Solidarność przez trzy lata była w zasadzie bodyguardem pani minister Zalewskiej. W każdej bez mała sprawie, Solidarność ręka w rękę szła z panią minister. Wiele konferencji wyglądało mniej więcej tak, że pani minister mówi, a szef Solidarności stoi z tyłu. Dla mnie najważniejsze jest to, że ci szeregowi nauczyciele, ci z Solidarności z dołu, niekoniecznie ocierający się o wyżyny tegoż związku mówią wyraźnie - idziemy z wami i za to wszystkim nauczycielom, członkom Solidarności bardzo dziękuję. Będzie pan trzymał kciuki za minister Annę Zalewską w eurowyborach? - Ja nie chcę czynić zakładów, ale jestem przekonany, że pani Zalewska ma małe szanse, także ze względu na swoje kompetencje, na swoją antyeuropejskość w postawie, w reprezentowanych poglądach, w wyznawaniu pewnych wartości, które są rozbieżne z tymi, które dominują w Unii Europejskiej. Wyborcy zdecydują, ale jeśli ją wybiorą, to być może Jarosław Zieliński, jak słyszymy, zostanie nowym ministrem edukacji. - Pan minister Zieliński ma zapewne wiele zalet, ale prawdę powiedziawszy pamiętam jego jako wiceministra edukacji, tylko tyle, że był. Niczym szczególnym się nie wyróżnił, więc nie wiem, jakie kompetencje, jakie wartości, jakie predyspozycje przemawiają za kandydaturą pana Zielińskiego. Dzisiaj edukacja potrzebuje zupełnie innej osoby. Osoby z wizją, z pomysłem, osoby, która jest tej szkole potrzebna, po to, żeby coś zaprojektowała, zrealizowała i rozliczyła. A nie kolejny minister na trzy czy cztery miesiące, który ma przyjść i spacyfikować środowisko.