Rzecznik Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Głogowski poinformował, że w zasięgu skutków zdarzenia było czterech pracowników. Dwaj wydostali się z zagrożonej strefy o własnych siłach, dwaj inni zostali przysypani skałami stropowymi. Gdy ratownicy zdołali do nich dotrzeć, już nie żyli. Po wydobyciu ich ciał spod skalnych odłamków, co zajęło dwie godziny, lekarz stwierdził zgon. "Dwóch górników zginęło, a dwóch zostało rannych. Myślami jesteśmy z rodzinami i bliskimi ofiar. Pragnę oddać hołd górnikom - ich ciężkiej pracy i poświęceniu - a także wyrazić uznanie dla ekip ratowniczych" - napisał wieczorem na Facebooku prezydent Mysłowic Dariusz Wójtowicz, który był obecny na miejscu podczas akcji. Mieli duże doświadczenie Ofiary to doświadczeni górnicy w wieku niespełna 50 i 33 lat, z długim stażem pracy. Jeden z nich - pracownik z ponad 30-letnim łącznym stażem - pracował w mysłowickiej kopalni od 12 lat, drugi od prawie 11 lat. - O godz. 16.28 nastąpił zawał w ścianie, w wyrobisku ścianowym na poziomie 665 metrów - poinformował dyspozytor Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG). Informację o śmierci poszkodowanych potwierdził podczas wieczornego briefingu prasowego przed kopalnią wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej ds. produkcji Rajmund Horst. Zapewnił, że kopalnia otoczy wszelką możliwą opieką rodziny ofiar. Z oficjalnym potwierdzeniem tragicznych informacji PGG czekała do momentu, gdy powiadomione będą rodziny zmarłych. W akcji ratunkowej brali udział ratownicy z Kopalni Mysłowice-Wesoła, ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu i ratownicy z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Jaworznie. Dwaj górnicy, którzy wyszli z zawału o własnych siłach, podczas transportu do szpitali byli przytomni. Jeden z nich leczony jest w szpitalu św. Barbary w Sosnowcu, drugi trafił do ośrodka w Katowicach-Ochojcu. - Obaj poszkodowani byli w stabilnym stanie, nic nie wskazywało na to, by ich życie było bezpośrednio zagrożone - powiedziała rzeczniczka Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach Iwona Wronka. Minister Jacek Sasin składa kondolencje - To bardzo smutna informacja, pokazująca, jak niebezpieczna, trudna i wymagająca wielu wyzwań i poświęcenia, jest praca górników - powiedział wicepremier Jacek Sasin. - Składam najszczersze kondolencje rodzinom tych górników, którzy zginęli na posterunku pracy. Zapewniam, że jako rząd zrobimy wszystko, żeby te rodziny otoczyć opieką. Ale zapewniam również, że robimy wszystko, żeby do tego typu tragicznych zdarzeń dochodziło jak najrzadziej. Niestety nawet najdalej posunięte środki bezpieczeństwa, jak się okazuje, nie wykluczają tego, że do takich bardzo smutnych, tragicznych wypadków dochodzi - powiedział. Sprawę zbada prokuratura To nie pierwsze podobne zdarzenie w tym zakładzie. W sierpniu 2020 r. pięciu górników zostało rannych po tym, jak na głębokości ponad 600 metrów doszło do tąpnięcia. Przyczyny i okoliczności wypadku wyjaśnia Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach pod nadzorem Wyższego Urzędu Górniczego. Jeszcze w czwartek wieczorem w wyrobisku niespełna 700 m pod ziemią przeprowadzona zostanie wizja lokalna. Sprawę zbada także prokuratura, która sprawdzi, czy śmierć górników mogła być np. wynikiem zaniedbań lub naruszenia przepisów bezpieczeństwa. Przyczyna wypadku nieznana Na razie nie wiadomo, co było przyczyną niekontrolowanego obwału skał stropowych. Ze wstępnych informacji nadzoru górniczego wynika, iż do wypadku doszło w miejscu, gdzie nie było tzw. obudowy zmechanizowanej, ale obudowa indywidualna. Prowadzone postępowanie wypadkowe ma wyjaśnić, czy prace w tym miejscu były prowadzone zgodnie z przepisami, dokumentacją robót oraz zasadami sztuki górniczej. Zmarli w czwartek górnicy to druga i trzecia śmiertelne ofiary pracy w polskim górnictwie w 2021 r. Pierwszą w tym roku ofiarą był 33-letni górnik, który 19 lutego zginął przysypany węglem w kopalni Ziemowit w Lędzinach, również należącej do PGG. W całym ubiegłym roku w górnictwie zginęło 16 osób (w tym dziewięć w kopalniach węgla kamiennego), wobec 23 śmiertelnych ofiar w 2019 r.