Wyrok jest nieprawomocny, a obrońca skazanego mecenas Maciej Zubek po wyjściu z sali rozpraw zapowiedział apelację. Sędzia Wojciech Paluch w uzasadnieniu powiedział m.in., że obraz, który wyłonił się z zeznań biegłych jest niekorzystny dla oskarżonego, będącego właścicielem firmy przewozowej i jednocześnie kierowcą zawodowym. Jechał zbyt szybko zestawem, który stwarzał zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Sędzia wymienił szereg nieprawidłowości i zaniedbań, które powinny uniemożliwić użycie naczepy. Przede wszystkim nie pasowała ona do ciągnika, były problemy z hamulcami, nie działało oświetlenie. Była też źle dołączona, przez co przy większej prędkości zachodziła na boki. Prokuratura domagała się 6 lat więzienia. Prok. Jacek Boda podkreślił w mowie końcowej wygłoszonej trzy tygodnie temu, że tragiczny finał był wynikiem wielu zaniedbań Janusza S. - Szokujący był brak wyobraźni jako kierowcy zawodowego i skala jego zaniedbań, jeśli chodzi o stan techniczny ciągnika i naczepy - podkreślił. Zdaniem prokuratora S. wiedział o problemach z pojazdem i nic nie zrobił, by je usunąć. "Jeżeli jestem winien to całą mocą: przepraszam" Oskarżony nie pojawił się w czwartek w sądzie. Przesłał list, w którym wyraził ubolewanie z powodu wypadku. "Mam świadomość, że żadne słowa nie zawrócą zaistniałego biegu wydarzeń. Jeżeli jestem winien to całą mocą: przepraszam" - napisał. Podkreślił, że nie miał najmniejszego zamiaru doprowadzić do wypadku. W czwartek jego obrońca Maciej Zubek prosił sąd o uniewinnienie. Wskazywał, że pojazd oskarżonego został dopuszczony do ruchu. Zezwolił na to diagnosta ze stacji obsługi, a Janusz S. ufał jego opinii, że sprzęt jest sprawny - przekonywał. "Oskarżony przeżywa osobistą tragedię. Żyje w nieustannej traumie"- dodał mecenas. Do wypadku doszło wiosną 2012 r. Po zmroku Janusz S. prowadził ciągnik scania z naczepą do przewozu drewna. Podczas jazdy naczepa uderzyła w jadący z naprzeciwka bus, którym wracali z pracy górnicy z kopalni "Mysłowice-Wesoła". Diagnoście stacji badania pojazdów, który w październiku 2011 r. dopuścił do ruchu uszkodzoną naczepę, grozi grzywna lub do dwóch lat więzienia. Jego sprawą zajmuje się sąd w Cieszynie.