Z wieczornych informacji służb kryzysowych wojewody śląskiego wynika, że w całym regionie ewakuowano w poniedziałek ok. 460 osób - najwięcej, ok. 360 w powiecie bielskim, 46 w powiecie cieszyńskim, 48 w powiecie gliwickim oraz po kilka w powiatach katowickim, bytomskim i pszczyńskim. Wielu mieszkańców czekało w podtopionych domach na rozwój sytuacji. Są ofiary śmiertelne Podczas akcji przeciwpowodziowej w Mysłowicach 57-letni strażak-ochotnik zmarł na zawał serca. Rano wezbrane wody rzeki Koszarawa w Przyborowie na Żywiecczyźnie porwały mężczyznę, którego dziecko w pewnym momencie wpadło do wody. Ojciec zdołał wypchnąć je na brzeg, sam jednak nie zdołał wyjść z wody; uważany jest za zaginionego. Według rzecznika śląskiej straży pożarnej Jarosława Wojtasika, najtrudniejsza sytuacja utrzymywała się w południowej i zachodniej części regionu - w dorzeczu Wisły oraz wokół stale podnoszącej się Odry. W Skoczowie Wisła po południu płynęła na szerokości ok. 100 metrów, również wokół wałów. Zalane zostały m.in. dojazdy do części mostów na rzece, w wielu miejscach nie sposób było prowadzić prac na wałach, bo woda przeszła ponad nimi. Jak zaznaczył Wojtasik, wieczorem sytuacja w części miejsc zaczęła się stabilizować - np. w Czechowicach-Dziedzicach woda opadła o 10 cm, nieco łagodząc napór na maksymalnie nasiąknięte wały. Ewakuacja w wielu regionach Według danych przekazanych przez służby kryzysowe wojewody śląskiego, w dorzeczu Odry zaczęto przygotowania na nadejście w nocy z Czech fali powodziowej na Odrze. W Raciborzu zebrał się sztab kryzysowy mający zorganizować prace prewencyjne w mieście i okolicach oraz ewakuację części ludności z dzielnic Płonia, Ostróg i Markowice. Ewakuowani powinni zabrać ze sobą: dokumenty, środki higieny, koc lub śpiwór i ew. potrzebne lekarstwa. Do ewakuacji przewidziano autobusy komunikacji miejskiej. Według informacji czeskich służb hydrologicznych, fala kulminacyjna na Odrze dotrze na polską stronę prawdopodobnie późnym wieczorem i w nocy. Na wodowskazie w Raciborzu - Miedoni spodziewany jest poziom wody sięgający nawet 9 metrów. W poniedziałek rano było tam 6,7 metra, o godz. 20 - 8,1. W 1997 r. woda sięgnęła tam prawie 10,5 m. Wcześniej ewakuacje w większości zagrożonych miejsc dotyczyły pojedynczych domów lub gospodarstw. Jednak w okolicach Bielska-Białej 300 osób ewakuowano w Kaniówku Dankowskim w gminie Wilamowice, po tym jak rzeka Dankówka przelała się przez wał przeciwpowodziowy. Do Ośrodka Wczasów Dziecięcych w Porąbce koło Żywca trafiło 60 niepełnosprawnych dzieci z innego ośrodka. Swoje domy opuściło też ok. 50 mieszkańców wsi Przyszowice i sąsiadującej z nią dzielnicy Zabrza - Makoszowy, gdzie przez wały umacniane przez strażaków i pracowników okolicznych kopalń zaczęła przelewać się rzeka Kłodnica. Strażacy pracują bez wytchnienia Przy wszelkich pracach związanych z zalaniami i podtopieniami w każdej chwili pracuje co najmniej 1,5 tys. strażaków i 550 samochodów - kolejne siły przesuwano z północnej części regionu i reszty Polski. To m.in. 80 strażaków z kursu podoficerskiego w Bydgoszczy i osiem ciężkich zestawów pompowych. Wcześniej do akcji ruszyło 40 kadetów z Częstochowy. Wojewoda śląski poprosił też Ministerstwo Obrony Narodowej o udział wojska w akcji przeciwpowodziowej. Po udzieleniu zgody do pracy przystąpili żołnierze z jednostek w Gliwicach (Przyszowice) i Bielsku-Białej (Kaniów i Skoczów). W wielu miejscach strażakom pomagają też dziesiątki ochotników, a także m.in. pracownicy śląskich kopalń. Z powodu podtopień nieprzejezdne są niektóre drogi, głównie w południowej części województwa. Woda zalała m.in. drogę krajową nr 1 w Goczałkowicach i Czechowicach-Dziedzicach. W poniedziałek po południu całkowicie zalana została dwupasmowa droga nr 81, tzw. wiślanka, między Skoczowem a Pawłowicami; przejazd nią stał się niemożliwy. Inne nieprzejezdne z powodu podtopień drogi to: S-1 w Lędzinach koło Tychów oraz DK-69 z Bielska-Białej w kierunku Żywca. Wieczorem przygotowywano się też do zamknięcia DK-94 w rejonie Pyskowic. Nieprzejezdnych było też wiele odcinków dróg wojewódzkich i lokalnych, m.in. zalana droga 933 na odcinku Pszczyna-Pawłowice. Kłopoty z pociągami Jak informował dyrektor katowickiego Zakładu Linii Kolejowych Karol Trzoński, od poniedziałkowego poranka po południu nieco poprawiła się sytuacja w ruchu kolejowym w regionie. Choć nadal zalane były tory między dwiema dzielnicami Katowic: Ligotą i Bronowem, funkcjonował objazd tego miejsca towarowym szlakiem przez Radoszowy. Kłopoty były nadal m.in. w rejonie Czechowic-Dziedzic, gdzie woda podeszła pod tory. Przy wjeździe do tego węzła od strony Pszczyny ruch na podmytym nasypie odbywał się jednym torem. Z Czechowic-Dziedzic nie jeździły po południu pociągi do Oświęcimia. Zamknięty był też most kolejowy w Chałupkach - na linii wiodącej do Ostrawy. W aglomeracji katowickiej nie działała częściowo komunikacja tramwajowa. Rozlewiska na torach zablokowały ruch m.in. między Sosnowcem a Będzinem. Opady deszczu i silny wiatr zrywający konary drzew były przyczyną wielu punktowych uszkodzeń sieci energetycznej. W najgorszym momencie, prądu nie miało w całym województwie ok. 8 tys. odbiorców. Odwołano lekcje Lokalne władze ogłosiły dotąd alarm powodziowy na terenie Gliwic, Tychów i Bielska Białej, powiatów bieruńsko-lędzińskiego, bielskiego, cieszyńskiego, pszczyńskiego, raciborskiego i wodzisławskiego oraz gminy Zebrzydowice. Pogotowie przeciwpowodziowe obowiązuje na terenie: Bytomia, Jastrzębia Zdroju, Piekar Śląskich, Rudy Śląskiej, Rybnika, Zabrze i Żor, powiatów będzińskiego, gliwickiego, raciborskiego, tarnogórskiego, żywieckiego, a także gminy Rudziniec. W co najmniej kilkudziesięciu różnych placówkach oświatowych w regionie, m.in. w powiatach bielskim i żywieckim - tam gdzie bezpieczne dotarcie do nich nie jest możliwe, lub np. nie ma prądu - odwołano normalne lekcje. W miejscach, gdzie będzie to potrzebne, placówki te mają organizować pomoc dla poszkodowanych lub zajęcia dla dzieci. Wiele samorządów i organizacji lokalnych rozpoczęło już organizację pomocy dla poszkodowanych. Przekazanie jedzenia zadeklarował już m.in. Śląski Bank Żywności, z pomocą zgłaszają się też m.in. lokalni przedsiębiorcy. Służby wojewody śląskiego mają - w razie zapotrzebowania - koordynować przekazywanie tej żywności.