W wyniku powodzi w woj. śląskim powstało 41 dużych rozlewisk, w 105 miejscach uszkodzone są wały przeciwpowodziowe. Służby kryzysowe szacują, że tylko odpompowywanie wody z zalanych budynków i ważniejszych dróg w niektórych przypadkach może potrwać co najmniej tydzień. Brakuje pomp o dużej wydajności; w ich zakupie pomoże wojewódzki fundusz ochrony środowiska. W regionie pracują pompy m.in. z Czech, Poznania i Gorzowa. Przy usuwaniu skutków powodzi w regionie wciąż pracuje ok. 1,5-2 tys. strażaków (ok. 500 zastępów) i przedstawicieli innych służb. W ciągu kilku ostatnich dni strażacy zanotowali ponad 7,2 tys. interwencji (minionej doby blisko 1150). Ewakuowano w sumie ok. 2,2 tys. osób (z czego 572 ostatniej doby), nie licząc tych, którzy sami opuścili swoje domy, udając się do rodziny lub znajomych. Taka samoistna ewakuacja dotyczyła tysięcy osób. Nadal nieprzejezdnych jest pięć odcinków dróg krajowych: "jedynka" w Czechowicach-Dziedzicach oraz drogi nr 44 w Bieruniu, nr 46 w Olsztynie k. Częstochowy, nr 52 w Kobiernicach na Podbeskidziu oraz nr 81 w Wiślicy. W tej ostatniej miejscowości zagrożeniem jest obsuwanie się skarpy obok DK-81; na wszystkich pasach drogi widać głębokie na 40-70 cm pęknięcia, nastąpiło też przesunięcie ok. 300 m barier energochłonnych. Wciąż nie da się przejechać drogą krajową nr 44 z Bierunia do Oświęcimia. Zamknięty jest most na Wiśle, a przed nim nadal jest potężne na ok. 300-400 m rozlewisko. Za pomocą sprowadzonej z Czech pompy woda przerzucana jest do międzywala, skąd trafia z powrotem do koryta Wisły. Gdy uda się odpompować stamtąd wodę, konieczna będzie analiza techniczna konstrukcji mostu, która dawno nie była pod takim naporem wody. Udało się natomiast udrożnić przejazd drogami S1 w Lędzinach, nr 1 w Goczałkowicach Zdroju oraz nr 81 w Bąkowie i Skoczowie. Nadal nieprzejezdne są odcinki dróg wojewódzkich i wiele dróg lokalnych - w sumie dotyczy to 50 odcinków dróg. Sztab kryzysowy w gminie Bieruń k. Tychów, gdzie niektóre domy zalane są aż po dachy, ocenia, że sytuacja powodziowa w gminie jest opanowana, poziom wszystkich czterech płynących przez miasto rzek opada. Nic nie wskazuje na groźbę pogorszenia sytuacji. Jak powiedział wiceburmistrz Jan Podleśny, swoje domy musiało opuścić 2317 osób; w większości mieszkańcy zrobili to sami, bez potrzeby formalnej ewakuacji. Z noclegu w szkole skorzystało ok. 90 osób, pozostali skorzystali z gościny swoich rodzin, znajomych czy sąsiadów. Powódź zalała w Bieruniu 480 budynków mieszkalnych i 390 gospodarczych, ok. 20 gospodarstw rolnych. Zalanych lub podtopionych jest też 26 innych obiektów, m.in. nowoczesna hala sportowa i oczyszczalnia ścieków oraz gimnazjum. Nadal w wielu budynkach nie ma prądu, zalane są stacje transformatorowe. Zdecydowanie poprawiła się sytuacja na Wiśle i jej dopływach. Nie ma już groźby, że zrzut wody ze zbiornika w Goczałkowicach spowoduje podtopienie położonych w jego sąsiedztwie terenów. W czwartek o godz. 9 rano zrzut wody z Zapory Goczałkowickiej wynosił 180 m sześc. na sekundę i był o 44 m sześc. na sekundę mniejszy niż dobę wcześniej. W najbliższym czasie wielkość zrzutu wody ma zmniejszyć się do ok. 150 m sześc. na sekundę. - Podjęliśmy decyzję o radykalnym ograniczeniu zrzutu wody ze zbiornika, by doprowadzić do obniżenia poziomu wód w rzekach za zaporą, dla ochrony tego terenu. Dało to już pierwsze efekty - poinformował wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk. Efektem jest powolne, ale systematyczne obniżanie się poziomu Wisły w Zabrzegu i Czechowicach-Dziedzicach oraz w Iłownicy i jej dopływach (Jasienicy, Wapienicy) i Białce. Dopływ wody do jeziora goczałkowickiego w czwartek rano wynosił ok. 50-60 m sześc. na sekundę i znacząco zmalał. Kilka dni temu, gdy zagrożenie powodziowe było największe, woda napływała do jeziora w tempie aż do 400 m sześc. na sekundę, a chwilami nawet 540 m sześc. na sekundę. Obecnie lustro wody systematycznie się obniża; w ciągu ostatniej doby o 28 cm. Eksperci wyliczyli, że do krytycznej sytuacji zabrakło ok. 13 cm wody w zbiorniku. W Czechowicach-Dziedzicach, gdzie sytuacja powodziowa należała do najtrudniejszych w regionie, ryzyko jest coraz mniejsze. Stopniowo przywracane są dostawy prądu. W czwartek wznowione zostały zajęcia w szkołach w gminie, za wyjątkiem jednej podstawówki - w Ligocie. Powoli do normy wraca komunikacja w Czechowicach-Dziedzicach, nie kursują jeszcze tylko autobusy dwóch linii; niektóre autobusy innych linii korzystają z objazdu. Wciąż zamknięte dla ruchu są ulice Ligocka, Czechowicka i Waryńskiego. Ze stacji Czechowice-Dziedzice pociągi odjeżdżają we wszystkich czterech kierunkach. Do Katowic jeżdżą jednak drogą okrężną, w kierunku Zwardonia, Oświęcimia i Zebrzydowic - zwykłą trasą. Dojazd z Czechowic do Bielska-Białej ulicą Legionów jest utrudniony z powodu korków, które ciągną się od centrum miasta aż do centrum Bielska-Białej. Podobnie jest w odwrotnym kierunku - wielu mieszkańców Bielska-Białej, w związku z trudnościami na DK-1, chce dojechać do Katowic przez centrum Czechowic ulicą Legionów - tworzą się gigantyczne korki. Policja radzi, by kierować się z Bielska-Białej drogą S1 na Cieszyn, a z Cieszyna na Pawłowice, gdzie należy wjechać na drogę nr 81 w kierunku Żor, Mikołowa oraz Katowic. Stabilizuje się także sytuacja na Odrze. Kolejne odczyty stanu wody wskazują, że jest jej coraz mniej. O 7 rano stan Odry w Chałupkach wynosił 519 cm, w Krzyżanowicach 726 cm, w Raciborzu-Miedoni 786 cm. Kilka godzin wcześniej stany w tych miejscach były o kilkadziesiąt cm wyższe. W środę wieczorem woda w Odrze i Olzie napływała z Czech w tempie 954 m sześc. na sekundę. Szacuje się, że w Raciborzu poziom wody będzie opadać średnio o 4-5 cm na godzinę; w czwartek rano na wodowskazie w Miedoni po raz pierwszy odnotowano stan poniżej 8 m wody. W powiecie raciborskim możliwość podtopienia wciąż dotyczy miejscowości Siedliska i Turze, ryzyko jednak maleje. W miejscowościach Krzanowice, Nędza, Krzyżanowice i Rudnik sytuacja nadal jest trudna i nie uległa istotnym zmianom. Intensywne pompowanie wody w przepompowni w Siedliskach powoduje, że poziom wody w tej miejscowości już się nie podnosi, ale dalej jest zagrożenie podtopieniami. W powiecie wodzisławskim wciąż zalane są tereny w gminie Lubomia, ale zabezpieczone wały nie grożą już przerwaniem. Nieprzejezdnych jest kilka zalanych odcinków dróg lokalnych. Poprawiła się sytuacja w powiecie częstochowskim, choć zarówno w samej Częstochowie jak i okolicznych wsiach wciąż zalane są ulice i posesje. W Częstochowie przy ul. Gazowej zagrożona jest chłodnia, w której zgromadzono ok. 10 ton amoniaku. Zalane zostały piwnice i pomieszczenia techniczne dwóch szpitali (miejski im. Rydygiera i hutniczy); trwa odpompowywanie wody. Zalane są ulice w dzielnicach Zawodzie, Aniołów i Bugaj oraz miejscowości w gminie Poczesna: Słowik, Kolonia Borek, Poczesna Korwinów. W okolicach Zabrza i Gliwic sytuacja stabilizuje się. W Przyszowicach, gdzie wylała Kłodnica, trwa wypompowywanie wody z zalanego terenu. W Gliwicach monitorowany jest stan wałów na Kłodnicy; trwają prace zabezpieczające i pompowanie wody z podtopionych obiektów Politechniki Śląskiej i szpitala onkologicznego. W okolicach Zabrza trwa zabezpieczanie Kłodnicy w miejscu, gdzie nastąpił przeciek wału na długości ok. 250 m. Podtopiona została dzielnica Makoszowi, ale wody szybko ubywa. Na podtopionych terenach problemy miało sześć oczyszczalni ścieków, wszystkie jednak pracują. Nie ma zagrożenia epidemiologicznego ani problemów z dostawami wody. Cztery składowiska odpadów są czasowo zamknięte, odpady trafiają na inne wysypiska. Jak poinformował wojewoda śląski, w regionie rozpoczyna się szacowanie strat, spowodowanych przez powódź. W kolejnych gminach powstają komisje, które się tym zajmą. W ich skład wejdą m.in. przedstawiciele nadzoru budowlanego. Na czwartek zaplanowano także spotkanie z ubezpieczycielami, poświęcone szybkiej likwidacji szkód i wypłacie odszkodowań na zalanych terenach.