Mężczyzna przebywa w areszcie za kradzież i pobicie. Do zdarzenia, które było przedmiotem procesu, doszło na początku stycznia tego roku. Według osadzonego, dostał na śniadanie chleb, który nie nadawał się do jedzenia. Jak twierdzi, chleb był niedopieczony i "podchodził pleśnią". Mężczyzna zrezygnował ze śniadania. Przyznał, że w tym dniu nie jadł również obiadu, bo była podana wieprzowina, a on takiego mięsa nie je. Zjadł tylko surówkę. Sytuacja z chlebem powtórzyła się również na kolację. Osadzony, który był już bardzo głodny, poskarżył się oficerowi dyżurnemu. Ten miał zażartować, że "jak nie chce, to niech nie je, ale i tak dobrze wygląda". Po tych słowach aresztant tak się zdenerwował, że "ze złości" połknął metalowy krzyżak zrobiony z drutu. Trafił do szpitala, ale odmówił poddania się operacji. Sprawę skierował do sądu, bo - według niego - to właśnie połknięcie metalowego krzyżaka zagrażało jego zdrowiu i życiu. W związku z tym domagał się 100 tys. złotych odszkodowania i zadośćuczynienia. Sąd wysłuchał w piątek przedstawicieli aresztu, którzy powiedzieli m.in., że jakość chleba jest codziennie sprawdzana, a na pieczywo poskarżył się jedynie 33-latek. Uznał pozew za bezzasadny, bo m.in. nie dopatrzył się związku sytuacji z zachowaniem mężczyzny.