Ograniczenie ma polegać na obowiązku wykonywania nieodpłatnej, dozorowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Ponadto sąd oddał oskarżoną pod dozór kuratora. 22-latka, studentka jednej z krakowskich uczelni, odpowiadała przed sądem za to, że 20 kwietnia, po pogrzebie prezydenckiej pary na Wawelu, "znieważyła miejsce publicznie urządzone w celu uczczenia pamięci zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki". Dodatkowo zarzucono jej, że znieważyła policjanta. Oskarżona nie przyznała się do znieważenia miejsca pamięci prezydenta. - W tym dniu wyszłyśmy z koleżanką z lokalu i na Rynku u wylotu ul. Sławkowskiej zobaczyłam leżący na płycie wieniec. Podeszłam do niego, wzięłam go do ręki i zaczęłam mu się przyglądać. Wtedy zjawiła się policja, być może wtedy go upuściłam - wyjaśniała sądowi. - Nie wiedziałam, że to miejsce było poświęcone pamięci zmarłych państwa Kaczyńskich. Dowiedziałam się dopiero na komendzie - mówiła oskarżona. Przyznała się natomiast do znieważenia policjanta. - Bardzo żałuję, że pod wpływem alkoholu doprowadziłam się do stanu, w którym nie panowałam nad emocjami - powiedziała sądowi podczas pierwszej rozprawy. W środę sąd przesłuchał świadków. Uznał, że wina oskarżonej została udowodniona. Jak stwierdził sąd w uzasadnieniu wyroku, miejsce, w którym na Rynku Głównym oddawano cześć zmarłej w katastrofie pod Smoleńskiem parze prezydenckiej, znajdowało się pod ochroną prawa. Stanowił o tym art. 261 Kodeksu karnego, który mówi, że: "Kto znieważa pomnik lub inne miejsce publiczne urządzone w celu upamiętnienia zdarzenia historycznego lub uczczenia osoby, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności". Sąd podkreślił także, że oddaje oskarżoną pod dozór kuratora, ponieważ musi ona zmienić swoje zachowanie, aby mogła w przyszłości pracować z młodzieżą i przekazywać jej wartości. Wyrok nie jest prawomocny. Zarzutami znieważenia miejsca publicznie urządzonego w celu uczczenia pamięci zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki prokuratura obciążyła także koleżankę oskarżonej. Ta przyznała się do winy, dobrowolnie poddała się karze i została już prawomocnie skazana na pół roku pracy społecznej w wymiarze 30 godzin miesięcznie.