Jak przyznaje prokurator rejonowy z prokuratury Olsztyn-Południe Arkadiusz Szwedowski, przed 15 laty mogło dość do błędnych ustaleń przy wyjaśnianiu sprawy zabójstwa. - Ze zgromadzonych przez nas ostatnio materiałów wynika z dużym prawdopodobieństwem, że przed laty błędnie ustalono tożsamość zwłok, a o zabójstwo oskarżono i skazano za nie człowieka, który się do tego nie przyznawał. Teraz mamy inną osobę, która mówi, że to ona wówczas zabiła - powiedział Szwedowski. Dodał, że w najbliższych dniach prześle zwierzchnikom z prokuratury okręgowej kopie akt prowadzonego przez jego śledczych postępowania; skieruje też pismo, w którym poprosi zwierzchników o rozważenie, czy nie należy wznowić prawomocnie zakończonego już postępowania. Prokurator Okręgowy w Olsztynie Janusz Przybyłek, który wie o sprawie i czeka na dokumenty z prokuratury Olsztyn-Południe, nie wykluczył, że przekaże je Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku. To ona przed laty prowadziła śledztwo, w którym teraz pojawiły się nowe okoliczności. "Takiego przypadku dotąd nie notowano" - Procedury są takie, że o wznowienie postępowania do sądu może wnioskować ta prokuratura, która była gospodarzem zakończonego postępowania. Jakie będą dalsze scenariusze tej sprawy - nie wiem, takiego przypadku dotąd nie notowano - powiedział Przybyłek. Sprawa olsztyńskich prokuratorów zaczęła się od listu, który w listopadzie ubiegłego roku napisał do Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe aresztowany za włamania Wiesław S. Mężczyzna poinformował, że chce się podzielić "istotnymi informacjami dotyczącymi poważnego przestępstwa". W rozmowie ze śledczymi Wiesław S. nawiązał do sprawy z 1999 roku - związanej z wyłowieniem z jeziora Pluszne pod Olsztynem poćwiartowanych i spakowanych w reklamówki zwłok. Śledztwo - prowadzone wówczas najpierw przez olsztyńską prokuraturę, a następnie przez prokuraturę w Białymstoku - wskazywało, że szczątki należały do związanego z suwalskim światem przestępczym Tomasza S. Sądy badające tę sprawę ustaliły m.in., że Tomasz S. był przed śmiercią więziony w metalowej klatce i torturowany. O brutalne zabójstwo oskarżono Jacka W., który został za to skazany na dożywocie. Jacek W. nie przyznawał się do tego czynu i konsekwentnie odwoływał od skazania; jego dożywotni wyrok stał się prawomocny dopiero w listopadzie 2006 r., gdy wypowiedział się w jego sprawie Sąd Najwyższy. Po latach odnaleziono dowody Gdy w ostatnich miesiącach olsztyńscy prokuratorzy zaczęli weryfikować informacje przekazywane im przez Wiesława S., najpierw odnaleziono klatkę, w której miał być przetrzymywany Tomasz S. (przed laty jej nie odnaleziono), a następnie we wskazanym przez Wiesława S. miejscu w lesie pod Olsztynem odkopano zwłoki. - Kluczową sprawą było ustalenie tożsamości tych zwłok. Zleciliśmy w tym celu badania DNA i badania daktyloskopijne. Z dużym prawdopodobieństwem ekspertyzy te wykazały, że to właśnie teraz odnaleźliśmy Tomasza S. Dodatkowo Wiesław S. przyznał nam, że to on w 1999 roku zabił Tomasza S. Przedstawiliśmy mu więc zarzut zabójstwa, a sąd go za to tymczasowo aresztował - powiedział prokurator Szwedowski. Prokurator przyznał, że przed laty Wiesław S. był sądzony razem z Jackiem W. ws. zabójstwa Tomasza S. Sąd wówczas orzekł, że był on niepoczytalny i skierował go na leczenie w zakładzie psychiatrycznym, z którego po kilku latach Wiesław S. wyszedł i zaczął popełniać kolejne przestępstwa. Na tym etapie sprawy nie wiadomo, czyje zwłoki wyłowiono w 1999 roku z jeziora Pluszne ani też, kto i dlaczego zabił tamtego mężczyznę. Skandaliczna pomyłka Jacek W., który odsiaduje dożywocie za zabójstwo Tomasza S., nigdy się do tego czynu nie przyznawał, a jego najbliższa rodzina przez lata podnosiła w mediach, że w tej sprawie doszło do pomyłki prokuratorów i biegłych. Sąd skazując go na dożywocie, wskazywał jednak, że jest on osobą zdemoralizowaną, która "nie poddaje się już jakiejkolwiek resocjalizacji", podkreślał, że W. wielokrotnie wcześniej trafiał do więzienia. Z ustaleń PAP wynika, że w sprawie, w której sądzony był Jacek W. sąd dysponował m.in. opinią z badań DNA, która wskazywała, że odnalezione szczątki należały do Tomasza S. Prokurator Okręgowy w Olsztynie Janusz Przybyłek nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy prowadzący pierwsze czynności w tej sprawie prokurator popełnił błąd. - Gospodarzem postępowania była prokuratura w Białymstoku i to do niej, a nie do podległego mi teraz prokuratora, należało podejmowanie merytorycznych decyzji w tej sprawie - powiedział Przybyłek. PAP ustaliła, że prokuratorem, który podejmował w tej sprawie decyzje był śledczy, który potem prowadził sprawę uprowadzenia Krzysztofa Olewnika. Obecnie prokurator ten jest jednym z naczelników wydziałów w Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie. "To precedens w skali kraju" Szwedowski i Przybyłek w rozmowie z PAP podkreślili, że sprawa ta jest wyjątkowo skomplikowana, zawiła, podobnej w Polsce nie notowano. Z tego powodu prokuratorzy podkreślili, że trudno teraz kreślić jej dalsze scenariusze. Od kolejnych decyzji procesowych w tej sprawie będzie zależało to, czy Jacek W. wyjdzie z więzienia i ewentualnie otrzyma odszkodowanie za lata spędzone za kratkami. - Za wcześnie na takie warianty. Na pewno sprawę trzeba dalej wyjaśniać - podkreślali Szwedowski i Przybyłek. - Ta sprawa to precedens w skali kraju - dodali. Joanna Wojciechowska, Robert Fiłończuk