Informację o delegacji do Sądu Apelacyjnego przekazała sama sędzia Agnieszka Wioletta Brygidyr-Dorosz w środę na rozprawie w procesie <a href="https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-pracownik-krola-dopalaczy-ujawnia-zarabialismy-50-tys-zl-dzi,nId,5134801" target="_blank" rel="noreferrer noopener">Jana S., tzw. króla dopalaczy</a> - podaje tygodnik. Obrońca Jana S., mec. Antoni Kania-Sieniawski, złożył wniosek o jej wyłączenie z procesu. Istnieje według niego obawa, iż realizuje ona wyroki, jakich oczekuje władza. Wniosku nie uwzględniono. W 2008 r. Brygidyr-Dorosz została prokuratorem rejonowym w Sulęcinie (woj. lubuskie). W 2013 r. dostała delegację do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Przez kilka lat pracowała w Prokuraturze Rejonowej na Pradze Południe, potem w Prokuraturze Rejonowej <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-warszawa,gsbi,3411" title="Warszawa" target="_blank">Warszawa</a> Śródmieście-Północ - przypomina "Polityka". W 2015 r. Brygidyr-Dorosz ubiegała się o stanowisko sędziego sądu okręgowego. Wówczas <a href="https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-uchwala-sadu-najwyzszego-krajowa-rada-sadownictwa-nie-jest-o,nId,6066821" target="_blank" rel="noreferrer noopener">Krajowa Rada Sądownictwa </a>nie rekomendowała jej prezydentowi do nominacji. W 2019 r. KRS podjął uchwałę o powołaniu jej na stanowisko sędziego przy sprzeciwie zgromadzenia sędziów sądu apelacyjnego. W maju 2020 r. otrzymała nominację sędziowską. Justyna Wydrzyńska uznana za winną We wtorek zapadł wyrok w sprawie pomocnictwa w dokonaniu aborcji przez Justynę Wydrzyńską. Aktywistka została uznana winną i usłyszała karę w postaci prac społecznych. <a href="https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-justyna-wydrzynska-przed-sadem-za-pomoc-w-dokonaniu-aborcji-,nId,6654409" target="_blank" rel="noreferrer noopener">Justyna Wydrzyńska</a> - aktywistka Aborcyjnego Dream Teamu udostępniła kobiecie proszącej o taką pomoc tabletki poronne. Wydarzenia rozgrywały się w lutym 2020 roku. Anna zgłosiła się wówczas do Aborcji Bez Granic i opisała swoją sytuację, deklarując, że jest zdecydowana na usunięcie ciąży i rozważa wyjazd za granicę, ponieważ nie widzi innego sposobu. Aktywistka wysłała kobiecie własne tabletki. Partner kobiety dowiedział się o sprawie i poinformował policję. Tak Justyna Wydrzyńska trafiła przed Sąd Okręgowy Warszawa-Praga. W rozprawę, oprócz prokuratury wnoszącej o 10 miesięcy prac społecznych i 10 tys. zł na wskazany cel, włączyła się również organizacja <a class="db-object" title="Ordo Iuris" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-ordo-iuris,gsbi,29" data-id="29" data-type="theme">Ordo Iuris</a>. Organizacja ta występowała w procesie jako strona społeczna, reprezentująca interesy nienarodzonego płodu i domagała się dla Wydrzyńskiej ostrzejszej kary - roku więzienia. Ordo Iuris chciało także, by Wydrzyńska zapłaciła grzywnę. Tuż przed wyrokiem przed gmachem sądu pojawili się zwolennicy jednej i drugiej strony procesu. Aktywiści wspierający Wydrzyńską trzymali transparenty "Jestem jak Justyna", solidaryzujące się z postawą Wydrzyńskiej. "Gazeta Wyborcza" odnotowała, że na miejscu pojawili się także przedstawiciele ruchów antyaborcyjnych. Przed sądem zaparkowała ciężarówka z hasłem "<a href="https://wydarzenia.interia.pl/news-media-macron-chce-prawa-do-aborcji-w-karcie-praw-podstawowyc,nId,6656693" target="_blank" rel="noreferrer noopener">pigułka aborcyjna</a> zabija" i zdjęciem martwego płodu. Z głośników puszczane są odgłosy płaczu dzieci, a działacze organizacji pro-life odmawiali "Zdrowaś Mario" - wskazywała gazeta. Nie zabrakło także policji. Podczas rozprawy wybrzmiały zeznania Anny, której Justyna Wydrzyńska udostępniła tabletki. Kobieta dziękowała aktywistce za pomoc, kiedy inni "stali z boku". To pierwszy taki proces w Europie, kiedy na wokandzie pojawiła się sprawa pomocnictwa w dokonaniu <a href="https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-co-powinno-sie-stac-z-zakazem-aborcji-nowe-wyniki-sondazu,nId,6646417" target="_blank" rel="noreferrer noopener">aborcji farmakologicznej</a>.