- Przepis prawa o nienależnym świadczeniu jest dyskusyjny i na pewno sprawa ta wymaga uwagi Sądu Najwyższego. Archidiecezja Gdańska przyjęła te pieniądze w dobrej wierze i rozdysponowała je, nie wiedząc, że urzędowa decyzja o ich przyznaniu może być sprzeczna z prawem - powiedział w piątek pełnomocnik strony kościelnej Oskar Luty.Dodał, że skargę kasacyjną złoży do Sądu Najwyższego do końca marca. - W ramach tej skargi złożony zostanie także wniosek o wstrzymanie wykonania wyroku sądu drugiej instancji - powiedział adwokat. 20 listopada 2013 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku orzekł prawomocnie, że Archidiecezja Gdańska musi zwrócić niemal 6,7 mln zł odsetek wypłaconych przez urząd skarbowy kościelnemu wydawnictwu Stella Maris. Postanowienie to podtrzymało jednocześnie wydaną w lutym 2013 r. decyzję sądu niższej instancji. W uzasadnieniu niekorzystnego dla strony kościelnej wyroku gdański sąd podkreślił m.in., że nie było to świadczenie należne archidiecezji i jako takie podlega zwrotowi. Zdaniem sądu, doszło w tym przypadku do bezpodstawnego wzbogacenia się Archidiecezji. W 2007 r. gdański urząd skarbowy zwrócił kościelnemu wydawnictwu Stella Maris (właścicielem wydawnictwa jest Archidiecezja Gdańska) podatek VAT od transakcji, które ta firma przeprowadziła między 1999 a 2002 r. Zwrotu dokonano w oparciu o zwolnienie z podatku przysługujące instytucjom kościelnym. Wraz z podatkiem wypłacono odsetki w wysokości prawie 6,7 mln zł. W 2009 r. urząd skarbowy, który wypłacił odsetki, wystąpił o ich zwrot: szefostwo urzędu dopatrzyło się uchybień w podjętych dwa lata wcześniej decyzjach swoich pracowników i zwróciło się z wnioskiem do Prokuratorii Generalnej (reprezentuje Skarb Państwa w tego rodzaju sprawach) o złożenie pozwu cywilnego przeciwko archidiecezji. Przed gdańskim sądem od września 2008 r. toczy się proces ws. afery finansowej w Stella Maris. Oskarżonymi są: 62-letni b. kapelan abp. Tadeusza Gocłowskiego i jego pełnomocnik w Stella Maris ks. Zbigniew B. oraz 47-letni b. dyrektor wydawnictwa, syn znanego trójmiejskiego adwokata, Tomasz W. Na ławie oskarżonych zasiada też m.in. współwłaściciel dwóch firm konsultingowych z Gdyni Janusz B., w latach PRL pracownik cenzury. Wszyscy odpowiadają za współudział w przywłaszczeniu mienia ponad 20 spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz uszczuplenia podatkowe na szkodę Skarbu Państwa w wysokości kilkunastu milionów złotych. Grozi im do 10 lat więzienia. Według prokuratury afera Stella Maris polegała na tym, że firmy konsultingowe Janusza B. i jego oskarżonego wspólnika Konrada K. zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo, których wykonanie powierzali z kolei kościelnemu wydawnictwu. W rzeczywistości usługi te były całkowicie fikcyjne i zlecenia nigdy nie zostały wykonane. Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach Archidiecezji Gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła.