ZHP zwrócił się z apelem do prezydenta Andrzeja Dudy, który jest honorowym protektorem harcerstwa o pomoc w wyjaśnieniu sprawy. "Podczas tegorocznych obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte organizatorzy zaplanowali, że apel poległych odczyta instruktor harcerski. Ostatecznie nie doszło do tego. Sytuacja, która miała miejsce dzisiaj rano na Westerplatte była niecodzienna i dla nas niezrozumiała. (...) Jesteśmy organizacją wychowawczą i właśnie wychowanie młodego pokolenia Polaków jest naszą podstawową misją. Wyrażamy zaniepokojenie sytuacją, u podłoża której mogło lec nieporozumienie organizatorów uroczystości, a w efekcie której harcerze obecni na Westerplatte mogą być odebrani jako uczestnicy politycznego sporu" - czytamy w oświadczeniu zamieszczonym na stronie ZHP. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz na swoim Twitterze zamieścił film, na którym widać, jak przedstawiciele MON "blokują fizycznie harcerza, który miał przeczytać Apel Pamięci". Tuż po zakończonych uroczystościach Adamowicz skomentował sytuację. Mówił o tym, że wojsko złamało dane miastu Gdańsk słowo, a po raz pierwszy od wielu lat wojsko odmówiło możliwości zorganizowania tradycyjnego śniadania dla harcerzy. - Od 18 lat spotykamy się na Westerplatte. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką sytuacją - mówił. - Żandarm swoim ciałem tego młodego człowieka zablokował. Stało się coś, co jest zaprzeczeniem istoty tego miejsca - dodał Adamowicz. - To coś niebywałego, smutnego, wręcz skandalicznego, że młodzież harcerską traktuje się jako rekwizyt, odrzuca się ją i odsuwa" - ocenił prezydent Gdańska.