To nie pierwszy tego typu dokument, który upublicznił Lech Wałęsa. Tym razem opublikował pismo, którego adresatem jest Andrzej Milczanowski, były szef Urzędu Ochrony Państwa. Dokument prawdopodobnie pochodzi z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. Pytanie, skąd Wałęsa posiada takie pismo? Historycy nie mają wątpliwości."Od lat publikuje dokumenty, których nie powinien posiadać" - przypomina w rozmowie z "Faktem" dr Piotr Gontarczyk, historyk IPN."Te papiery są ściśle tajne i Lech Wałęsa powinien wyjaśnić, skąd je ma" - dodaje, także na łamach "Faktu", prof. Antoni Dudek.Tymczasem sam Wałęsa odniósł się do tych zarzutów w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Mówi, że dokumenty pochodzą "z IPN oraz od dziennikarzy z lat 90.". "Wszystkie mam legalnie. Część tych dokumentów krążyła w internecie" - podkreślił Wałęsa i zaprzeczył, by były to dokumenty pochodzące z jego teczki, którą wypożyczył w trakcie prezydentury i "oddał zdekompletowaną". "Ja tamtych dokumentów nawet dokładnie nie przeglądałem. Przeglądali moi ministrowie. To były ksera. To też są odbitki" - zapewnił były prezydent. Więcej w dzisiejszym "Fakcie" i "Rzeczpospolitej".