- Można oczekiwać, że jutro prezydent odwoła dwóch ministrów i powoła dwóch następnych - powiedział Siwiec w dzisiejszej rozmowie radiowej. Potwierdził to, choć nie wprost, minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik. - Wakaty w rządzie nie mogą trwać dłużej jak 6 do 8 minut, bowiem tyle mniej więcej zajmie prezydentowi wręczenie wiecznego pióra i teczki - powiedział Janik. Prezydent wręcza pióra odwoływanym ministrom, a ci, których powołuje do rządu, dostają od niego teczki. Zapytany o zajmowane przez polityków PSL stanowiska wiceministrów, Janik odparł: "Pan Prezes Rady Ministrów zgodnie ze swoimi uprawnieniami może odwołać w każdej chwili każdego wiceministra, nie bacząc na jego przynależność partyjną". Według szefa klubu PSL Zbigniewa Kuźmiuka, jego partia ma ośmiu wiceministrów, a także wicewojewodów. - To jest zaledwie kilkanaście osób. (...) Jeżeli to jest taka skala naszej obecności kadrowej, to pokazuje, jakie było partnerstwo w tej koalicji. (...) To potwierdza tezę, że tym razem w tej koalicji PSL nie targowało się o żadne stołki - powiedział Kuźmiuk. Według ministra Marka Siwca, decydującym dla mniejszościowego rządu momentem będzie głosowanie nad przyszłorocznym budżetem. - Tak naprawdę moment, gdy się mówi jak w pokerze "sprawdzam", to jest budżet, ponieważ w przypadku nieuchwalenia budżetu może nastąpić rozwiązanie parlamentu. Czyli mówiąc wprost: 31 stycznia roku 2004, czyli cztery miesiące po obowiązkowym terminie złożenia budżetu, to jest taki moment, w którym będziemy wiedzieli, czy (...) będą wcześniejsze wybory czy nie, czy też powstanie inna forma rządu - wyjaśnił minister. Jego zdaniem, przy okazji głosowania nad budżetem PSL będzie mogło pokazać, czy spór w koalicji był ze strony ludowców "grą o fanty", czy też miał charakter programowy. Rzecznik rządu Michał Tober zapowiedział wczoraj, że premier wystąpi do prezydenta o odwołanie wicepremiera i ministra rolnictwa Jarosława Kalinowskiego oraz ministra środowiska Stanisława Żelichowskiego. Bezpośrednią przyczyną rozłamu w koalicji było czwartkowe głosowanie w Sejmie w sprawie rządowego projektu ustawy o winietach. Ludowcy - tak jak opozycja - opowiedzieli się przeciwko tej ustawie. "Solidarni i samodzielni" - nowa rzeczywistośc SLD "Solidarni i samodzielni" - to krótkie hasło opisuje nową linię programową SLD, jaka obowiązywać ma po upływie minionego - przełomowego w życiu tej partii - tygodnia. Samodzielni, bo partia Leszka Millera zerwała wczoraj koalicję z PSL. Solidarni, bo obozy prezydencki i rządowy ogłosiły zawieszenie broni i jedność. - Pozbycie się z rządu ugrupowania, które własny partyjny interes przedkładało nad racje państwowe będzie sporą ulgą dla SLD - mówią komentatorzy. Łatwiej też będzie ministrowi finansów reformować KRUS, a premierowi dotrzymać obietnic dotyczących rolnictwa i handlu ziemią złożonych w Kopenhadze. Z drugiej jednak strony, mniejszościowe rządy w sytuacji prawie już 20-procentowego bezrobocia i wobec wywołanego aferą Rywina kryzysu zaufania do władzy mogą okazać się misją samobójczą z politycznego punktu widzenia. W takiej sytuacji, deklaracja o solidarności obozu rządowego z prezydenckim ma być zapewne "ożywczym wstrząsem". Trudno zresztą się dziwić takim deklaracjom solidarności, skoro erozję ugrupowania widać już gołym okiem: rząd ma zero ocen bardzo dobrych, premier - 2 proc., a marcowe wybory do wojewódzkich władz SLD przebiegać będą pod znakiem obalania dotychczasowych baronów przez partyjne doły. Komentatorzy zauważają również, że PSL po przejściu do opozycji dołoży wszelkich starań, by eksponować "minusy" wejścia Polski do Unii Europejskiej. Dla ludowców będzie to zresztą jedyna szansa, by w oczach wyborców nie prezentować się blado na tle populistycznej Samoobrony.