Dzisiejsza "Rzeczpospolita" napisała, że mężczyzna odmówił przyjmowania leków antyretrowirusowych w areszcie i dlatego został przewieziony do warszawskiego szpitala zakaźnego na Woli. Jeśli Simon Mol zacznie się leczyć i poczuje się lepiej, teoretycznie będzie mógł wyjść ze szpitala, bo jest wolnym człowiekiem i nikt go nie pilnuje. Sąd będzie sprawdzał jego stan, ale takie sprawdzanie trwa czasem kilka dni. Sędziowie nie obawiają się jednak, że Kameruńczyk nagle zniknie. - Jego stan jest taki, że na szybką poprawę nie ma nadziei. Nie można określić, kiedy nastąpi poprawa i czy w ogóle nastąpi - mówi sędzia Wojciech Małek. Sędzia dodaje że jeśli Simon Mol podda się leczeniu i jego stan się poprawi, proces zostanie wznowiony.