Mówił tak komentując apel przedstawiciela Światowego Kongresu Żydowskiego o bojkot gospodarczy Polski za brak ustawy reprywatyzacyjnej. - My nie rozróżniamy w naszym procesie restytucyjnym; sądy nawet nie wiedzą, jakie kto ma wyznanie i narodowość, i o ile wiem setki spraw skończyły się już oddaniem mienia i rekompensatami. Niezmiennie zachęcamy do korzystania ze ścieżek prawnych, które są otwarte niezależnie od narodowości czy wyznania - powiedział Sikorski dziennikarzom w Brukseli, dokąd pojechał na spotkanie z szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Sikorski zastrzegł, że MSZ prowadzi relacje Polski z państwami (a nie Światowym Kongresem Żydowskim), ale jest "pełnomocnik rządu ds. relacji z diasporą żydowską". Wyraził przekonanie, że "minister Władysław Bartoszewski kompetentnie zabierze głos w tej sprawie". Podkreślił też, że należy "sprawdzić status tego, co się pokazało w mediach". Radca generalny Światowego Kongresu Żydowskiego (WJC) Menachem Z. Rosensaft w artykule zamieszczonym na stronie internetowej WJC, a przedtem, 28 marca, w nowojorskim "Jewish Week" wezwał społeczność żydowską do pozbawienia Polski "dolarów z turystyki i innych" do czasu uchwalenia w naszym kraju ustawy, dotyczącej roszczeń ofiar i ich spadkobierców. Rosensaft przypomniał też o wyrażeniu "rozczarowania" podejściem Polski do roszczeń żydowskich przez specjalnego doradcę sekretarz stanu USA ds. problemów holokaustu Stuarta Eizenstata. Eizenstat powiedział 16 marca, że "rząd amerykański jest głęboko rozczarowany tym, że rząd Polski zawiesił plany przekazania do parlamentu projektu ustawy przewidującej rekompensaty dla osób, których prywatne majątki zostały skonfiskowane" w czasie wojny i po niej. Wezwał też - w imieniu rządu USA - rząd polski do restytucji prywatnego mienia żydowskiego, choćby w formie rekompensat rozłożonych w czasie. Zdaniem Rosensafta, nie ma racji minister Sikorski, który oświadczył w "Kropce nad i" w TVN24, że "jeśli chodzi o mienie różnych obywateli państw obcych, to Polska jeszcze w latach 60. podpisała tzw. umowy indemnizacyjne, w tym z USA, i wypłaciła wielomilionowe odszkodowania rządom tych krajów, w tym Stanom Zjednoczonym". Rosensaft twierdzi, że umowa z 1960 r. nigdy nie miała obejmować roszczeń tych, którzy przybyli do USA długo po tym, gdy ich własność została najpierw zajęta przez nazistów, a potem znacjonalizowana przez reżim komunistyczny; jego zdaniem umowa miała zapewnić kompensację osobom indywidualnym, które były obywatelami amerykańskimi w czasie, gdy ich własność została skonfiskowana. Rosensaft przytoczył też wypowiedź Sikorskiego, który wskazywał, że USA mogły pomóc polskim Żydom w czasie wojny, a obecną interwencję władz USA w sprawie restytucji prywatnego mienia żydowskiego uznał za "cokolwiek spóźnioną". Ministerstwo Skarbu Państwa poinformowało 10 marca, że projekt ustawy reprywatyzacyjnej jest przygotowany, ale ze względu na globalny kryzys finansowy oraz duże obciążenia finansowe wynikające z tej ustawy, "w obecnej sytuacji ekonomicznej projekt ustawy nie może być przeprowadzony". Według resortu ustawa powodowałaby "skokowy wzrost długu publicznego o 18 mld zł". Sprawa dotyczy dawnych właścicieli, którzy utracili swoje nieruchomości w efekcie nacjonalizacji z lat 1944-1962. Prace nad projektem trwały od 2008 r. Pytany o tę kwestię premier Donald Tusk zapewniał następnego dnia, że w sprzyjającym okresie rząd przekaże projekt ustawy do Sejmu. - I biorę odpowiedzialność za decyzję o zatrzymaniu na razie procesu, a więc nie kierujemy do parlamentu tej ustawy, bo w dzisiejszej sytuacji na świecie, w Europie, w Polsce proponowanie dodatkowego wydatku idącego w dziesiątki miliardów złotych byłoby uczciwe wobec roszczących i bardzo nieuczciwe wobec wszystkich pozostałych polskich obywateli - powiedział szef rządu.