- Sprawa tych pamiątek po moim dobrym znajomym ministrze Tomaszu Mercie jest badana przez prokuraturę, więc nie wypada mi jej komentować. Mogę tylko potwierdzić, że w najbliższych dniach wdowa po Tomku otrzyma list od dyrektora generalnego MSZ - powiedział Sikorski w sobotę w radiu RMF FM pytany o rzeczy po Mercie, które zostały przewiezione do Warszawy w celu przekazania ich wdowie, ale miały trafić do utylizacji. Minister spraw zagranicznych tłumaczył, że jego urzędnicy "próbowali na prośbę wdowy szybciej przywieźć te pamiątki". Sikorski zapewniał też, że "intencje pracowników MSZ były motywowane sympatią do zmarłego". - Są aspekty tej sprawy, o których nie wypada mówić publicznie - dodał minister. 20 czerwca "Nasz Dziennik" informował, że w resorcie podległym Sikorskiemu w trybie pilnym rozpoczyna się przeszukanie posesji zajmowanej przez ministerstwo. Prokuratorzy mieli sprawdzić, w jaki sposób polskie MSZ weszło w posiadanie rzeczy należących do wiceministra kultury, a także czy podjęto nielegalną próbę ich zniszczenia, którą później usiłowano zatuszować przed rodziną i organami ścigania.