O sprawie poinformowało w czwartek radio RMF FM. Według radia nowe meble są potrzebne do saloniku w MSZ, którego wystrój ma nawiązywać stylistycznie do epoki napoleońskiej. RMF FM podało, że przetarg na meble został rozstrzygnięty w 10 dni. Zgłosił się tylko jeden oferent - galeria sztuki z Łodzi, która dostarczy zestaw za 48 tys. zł. - Jestem zbulwersowany tego typu nagonką na zakup do saloniku ministra spraw zagranicznych. Chciałbym podkreślić, że mamy dwie rzeczywistości: rzeczywistość medialną, w której władza ma jakieś luksusy, jakiś wielkie apanaże i rzeczywistość rzeczywistą, w której wiceministrowie muszą dorabiać na boku (...), w której mamy zapaść estetyczną i funkcjonalną budynków rządowych - oświadczył Sikorski w TVN24. Podkreślił, że póki co nie widzi w całej sprawie złamania zasad konkurencji oraz "jest skłonny urzędnikom przyznać nagrodę". - Stan sprawy jest taki: potrzebne były meble w stylu empire po to, by komponowały się z istniejącymi. To są stosunkowo rzadkie meble; urzędnicy znaleźli je w antykwariacie, mogli je kupić z wolnej ręki, nie było potrzeby przeprowadzenia przetargu. (...) Właśnie dlatego, że chcieli się kierować groszem publicznym, szanować go, rozpisali przetarg: a nuż się znajdzie ktoś, kto podobne meble oferuje taniej. To naprawdę wzór do naśladowania - powiedział minister. Zaznaczył, że cieszy się, iż przetarg sprawdzi minister ds. walki w korupcją Julia Pitera, ale - jak mówił - na razie uważa, że urzędnicy dopełnili obowiązków. - Staramy się doprowadzić do zbliżenia z Białorusią, ale nie powinniśmy mieć białoruskich standardów estetycznych w naszych budynkach rządowych, szczególnie w MSZ - mówił Sikorski. Zaznaczył, że nie chce się wstydzić wobec ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa czy amerykańskiej sekretarz stanu Condoleezzy Rice. Zdaniem ministra media w Polsce "tworzą atmosferę, w której urzędnicy boją się podejmować decyzje". - Ambasada Polski w Berlinie to wydatek 300 mln złotych, rezydencja ambasadora w Waszyngtonie to 20 mln dolarów - wymieniał. Minister ds. walki z korupcją skierowała list do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych Jacka Sadowego, w którym prosi o zbadanie przetargu na zakup mebli stylowych "w związku z uzyskaną informacją o możliwym zaistnieniu nieprawidłowości". W dokumencie minister ds. korupcji zwraca uwagę, że z podanej na stronie MSZ informacji wynika, iż oferent "był tylko jeden", zaś "fotografie mebli stylowych beneficjentów przetargu znajdują się w ofercie na stronie internetowej MSZ". - W związku z powyższym wyjaśnienia wymaga również fakt, czy urzędnicy MSZ działali w porozumieniu z firmą, na rzecz której przetarg rozstrzygnięto - napisała Pitera. Minister ds. korupcji zaznaczyła, że mimo iż wartość zamówienia MSZ wyniosła 48 tys. zł, co zgodnie z przepisami UZP nie podlega kontroli urzędu, to dokumentacja przetargowa "informowała o wartości zamówienia do 133 tys. euro", co - zdaniem Pitery - wyczerpuje wymagania ustawowe.