Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił, że marka naszego kraju w ciągu ostatnich 10 miesięcy została "w najwyższym stopniu zagrożona i spostponowana". - Nie mamy żadnego wpływu na śledztwo (rosyjskie ws. katastrofy smoleńskiej-red.) - argumentował. Ponadto - jak mówił - "obrażani są polscy piloci, polscy obywatele", co jest zauważane na świecie i skrajnie szkodliwe dla Polski. - Nie ma właściwej reakcji, możemy mówić o pewnej dezercji ze strony premiera, który po prostu się tym nie zajmuje (...), a powinno być to jedno z jego głównych zadań - ocenił Kaczyński. Sikorski, który gościł w "Faktach po Faktach" w TVN24, nie zgodził się z diagnozą prezesa PiS. - To jest ujęcie niedojrzałe, bo katastrofy zdarzają się na całym świecie, piloci popełniają błędy, ICAO (Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego) bada kilkaset przypadków rocznie i media światowe nie żyją tym tematem, to po prostu nie jest prawda, mam przegląd mediów światowych i to nie jest coś, co budzi jakieś wielkie emocje za granicą - mówił minister. - To jest oparte na takim założeniu, że pilot polski z racji tego, że jest Polakiem nie mógł popełnić błędu. A wobec tego, jeśli ktoś mówi, że polski pilot popełnił błąd w pilotażu, jest to zachowanie niepatriotyczne albo komuś uwłaczające - argumentował szef MSZ. - Niestety, wiemy, że nasi piloci popełniają błędy - zaznaczył. I stwierdził: "polscy piloci ewidentnie popełnili błąd, bo nie powinni byli lądować we mgle i żebyśmy nie wiem, ile zaprzeczali, to nadal będzie to prawdą". Sikorski pytany, jak spędzi rocznicę 10 kwietnia, mówił, że jeśli pozwoli mu na to kalendarz, chciałby być "na grobie swojego zastępcy (wiceszefa MSZ) i przyjaciela Andrzeja Kremera". - Każdy z nas przeżywa tę katastrofę po swojemu, podziwiam te rodziny, które przeżywają to z godnością, z klasą, tak jak rodzina Andrzeja Kremera, której nie widzi pani w telewizji, co do której nie spekulujemy, czy ktoś będzie kandydował do Sejmu, czy nie, która nie robi z tego polityki - oznajmił szef MSZ.