W wywiadzie opublikowanym w poniedziałkowym numerze niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Tusk powiedział, że takie muzeum mogłoby powstać w Gdańsku. - Myślę, że to świetny pomysł - powiedział Sikorski w poniedziałek w Radiu Zet. Przyznał, że nie rozmawiał o tym z ministrem spraw zagranicznych Niemiec Frankiem Walterem Steinmeierem podczas swej niedawnej wizyty w Berlinie. - Jak rozumiem, to jest autorski pomysł pana premiera. Wydaje mi się, że doskonały - dodał szef MSZ. Jak powiedział, nie wie, czy pomysł Tuska jest do zaakceptowania dla Niemców. Ale - jak zaznaczył - o sprawach trudnych też warto rozmawiać. Według szefa polskiego rządu, w projekcie muzeum mogłyby uczestniczyć wszystkie zainteresowane państwa (w tym Izrael i Rosja), zaś losy wypędzonych można by przedstawić w szerszym kontekście historycznym. Propozycja Tuska ma stanowić alternatywę wobec planów Eriki Steinbach, szefowej Związku Wypędzonych (BdV), aby utworzyć w Berlinie Centrum Przeciwko Wypędzeniom, a także wobec koncepcji niemieckiego rządu, który chce upamiętnić wysiedlenia za pomocą tzw. "widocznego znaku". Sikorski powiedział, że ma też własną koncepcję, dotyczącą nie tylko kwestii wysiedleń. - Uważam, że powinniśmy przedstawiać reszcie Europy naszą historię. Problem ze zjednoczeniem Europy polega na tym, że Europa Zachodnia wykonała zbyt mały wysiłek intelektualny, aby zrozumieć co się działo w naszej części Europy przez drugą połowę XX wieku - uważa szef MSZ. Dlatego byłby zwolennikiem "muzeum totalitaryzmów, ale nie w Polsce, tylko w Brukseli". - Żeby biurokraci brukselscy, europosłowie uczyli się prawdziwej, całościowej historii Europy - powiedział Sikorski. Pytany o stwierdzenie szefa niemieckiego MSZ w poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej", że "bardzo chętnie włączymy Polskę" do projektu budowy Gazociągu Północnego, Sikorski powiedział, że o tym muszą porozmawiać ministrowie gospodarki i pełnomocnik ds. bezpieczeństwa energetycznego. - Ale wydaje mi się, że w tej sprawie, tak jak w innych, warto wysłuchać propozycji sąsiada - to nie znaczy, że musimy je akceptować, ale warto je dobrze poznać - dodał. Na uwagę, że kiedy w ubiegłym roku padła taka propozycja, wywołało to niezadowolenie prezydenta Lech Kaczyńskiego, Sikorski odpowiedział, że teraz jest "zmiana stylu". - My nie uważamy, że przyjmowanie informacji jest czymś nagannym, czy oznacza zdradę narodową - wręcz przeciwnie. Racjonalne decyzje można podjąć dopiero na podstawie pełnej informacji, my się tej pełnej informacji nie boimy - powiedział szef MSZ. Zapytany został też, czy wycofuje się ze słów z maja 2006 r. kiedy - w kontekście postawy Niemiec w sprawie Gazociągu Północnego - powiedział, że "Polska jest szczególnie wrażliwa na punkcie korytarzy i porozumień ponad naszymi głowami. To była tradycja Locarno, to jest tradycja paktu Ribbentrop-Mołotow. To był XX wiek. Nie chcemy powtórek". - Można by dodać jeszcze Rapallo, jeszcze rozbiory Polski, takich porozumień niestety w naszej historii było sporo - odparł Sikorski. Według niego, gdy prawidłowo cytuje się to, co wtedy powiedział, wydaje się, że jest to niekontrowersyjne. Zaznaczył, że w ubiegłym roku prosił, aby w odniesieniu do tej jego wypowiedzi nie stosować "skrótu myślowego". - Bo nie powiedziałem, że gazociąg to Pakt Ribbentrop-Mołotow. Powiedziałem, że Polska jest uczulona na porozumienia ponad naszymi głowami - podkreślił Sikorski. W jego opinii, sprawa gazociągu "może nie była dla nas zaskoczeniem, ale na pewno nadwątliła to zaufanie, które wtedy budowało się między Polską a Niemcami". Bo - jak podkreślił - sprawę bezpieczeństwa energetycznego "uważamy za sprawę kluczową dla naszego bezpieczeństwa w ogóle".