W poniedziałek po południu ulicami Warszawy przeszedł "Marsz Niepodległości" organizowany przez środowiska narodowe. Gdy marsz przechodził ulicą Spacerową, na tyłach ambasady Federacji Rosyjskiej stanęła w ogniu budka policji ochraniającej budynek. Na teren ambasady rzucano petardy i race. Kilku uczestników marszu próbowało wspiąć się na ogrodzenie ambasady. Podpalono też stertę śmieci na podwórku kamienicy obok. - Nacjonalistyczna bandyterka naruszająca nietykalność ambasad przynosi nam wstyd przed światem. To przestępstwo i obciach, a nie patriotyzm - napisał o tym zajściu minister spraw zagranicznych. Wcześniej rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski? przekazał na twitterze wyrazy ubolewania w związku z burdami przed ambasadą. - Nie ma usprawiedliwienia dla chuligaństwa. Potępiamy łamanie Konwencji Wiedeńskiej - dodał rzecznik resortu. O incydentach, do których doszło przed ambasadą w Warszawie poinformowały wszystkie rosyjskie agencje prasowe. Agencja ITAR-TASS oceniła je nawet jako "atak" na rosyjską placówkę.