Sąd ten oddalił pozew wobec Sikorskiego o ochronę dóbr osobistych, złożony przez 88-letniego Kobylańskiego, szefa Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ). Wyrok jest nieprawomocny; można złożyć od niego apelację. Mocą wyroku Kobylański ma zwrócić Sikorskiemu 2,4 tys. zł kosztów procesu. Proces dotyczył sformułowań Sikorskiego z jego wywiadu-rzeki pt. "Strefa zdekomunizowana", w której szef MSZ podkreślał m.in., że pion śledczy IPN rozważał postawienie Kobylańskiemu zarzutu o szmalcownictwo w czasie II wojny światowej. Kobylański żądał w pozwie, by sąd nakazał Sikorskiemu opublikowanie przeprosin w "Rzeczpospolitej", "Gazecie Wyborczej" i "Naszym Dzienniku" oraz wpłatę 20 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny. - Proces bezspornie wykazał antysemickie poglądy Jana Kobylańskiego, wobec czego określenie go przez Radosława Sikorskiego "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy" może być określane jako łagodne - tak sąd uzasadnił oddalenie pozwu biznesmena wobec szefa MSZ. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Bożena Chłopecka powiedziała, że określenie powoda przez Sikorskiego było wprawdzie pejoratywne, ale dopuszczalne wobec godzenia przez Kobylańskiego w zasady prawa. Cytując antysemickie wypowiedzi Kobylańskiego, sędzia powiedziała, że to "mowa nienawiści", która przekracza granice dozwolonej krytyki. Według sądu Sikorski miał nie tylko prawo, ale i obowiązek negatywnie oceniać takie wypowiedzi powoda. - Antysemityzm jest jak gangrena; pozostawiony bez reakcji zatruwa życie społeczne - powiedział dziennikarzom adwokat Sikorskiego mec. Łukasz Rędziniak. Dodał, że jest bardzo zadowolony z wyroku. Sympatycy Kobylańskiego po wyroku wyrażali antysemickie uwagi wobec dziennikarzy. Kobylański to milioner, m.in. sponsor Radia Maryja, b. konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 r. m.in. za antysemickie wypowiedzi przez ówczesnego szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego). Wiele razy pisano o jego antysemickich wypowiedziach i podejrzeniach IPN, że mógł wydawać za pieniądze Żydów Niemcom (w 2007 r. IPN umorzył śledztwo w tej sprawie z powodów formalnych). Według "GW" rola Kobylańskiego w niemieckich obozach koncentracyjnych mogła nie być jednoznaczna, co miało być głównym powodem jego wyjazdu do Ameryki Płd. Kobylański twierdzi, że te informacje są nieprawdziwe i obliczone na skompromitowanie go.