Aby było jeszcze ciekawiej, sam Radek Sikorski twierdzi, że w wyborach... startować nie zamierza. Czy jednak jego zaskakująca deklaracja - "Rosja powinna być w NATO" - nie złożona była po to, by opędzić się od opinii "rusofoba" i nadal liczyć się w grze? Sikorski tłumaczył zaskoczonym słuchaczom III Debaty Kopernikańskiej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, że Europa potrzebuje pomocy Rosji w rozwiązywaniu europejskich i światowych problemów. To w członkostwie w NATO polski minister upatruje szans Rosji na demokratyzację struktur wojskowych, a w szczególności ukrócenie samowoli oficerów i wprowadzenie cywilnej kontroli nad armią. Miałoby to, według Sikorskiego, zakończyć wojskowe wymachiwanie szabelką pod adresem sąsiednich krajów. - Rosja musiałby rozwiązać spory graniczne z sąsiadami - mówił Sikorski. Sikorski nie jest pierwszą osobą, która widziałaby Rosję w strukturach euroatlantyckich. Niedługo po rozwiązaniu ZSRR kwestię wstąpienia do NATO podnosił ówczesny prezydent Rosji Borys Jelcyn. W związku z oczywiście prozachodnim kursem jelcynowskiej polityki sprawa była brana pod uwagę jako poważna oferta, choć nigdy nie doczekała się poważnego rozpatrzenia. Również Władimir Putin w 2000 roku, w wywiadzie dla "BBC", który to wywiad był pierwszym wywiadem udzielonym zagranicznemu medium po wyborze na prezydenta, opowiadał się za "jak największą integracją Rosji" z NATO, aż do pełnego członkowstwa. - Nie widzę powodów, dla którego Rosja nie miałaby tego zrobić - mówił wtedy Putin, jednym tchem ostrzegając przed wyłączeniem Rosji z dyskusji o dalszym rozszerzaniu NATO na wschód. Niektórzy zachodni politologowie i obserwatorzy byliby zapewne skłonni zgodzić się ze słowami Sikorskiego. Michael A. McFaul, politolog ze Stanford University uważa, że nieporozumienia pomiędzy Zachodem a Rosją wpływają bardzo negatywnie na przemiany w Rosji, a kto wie - być może całkiem je wstrzymują. Na pewno jednak - twierdzi McFaul - wzmacniają antyzachodni trend w rosyjskiej polityce. Ziemowit Szczerek