- Miejmy nadzieję, że nie jest to element nowej strategii wobec reżimu Łukaszenki - komentuje tę decyzję poseł PiS Paweł Kowal. Chodzi o specjalną rezerwę ministerstwa na pomoc rozwojową oraz wsparcie demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Obecnie wynosi ona 135 mln zł. To właśnie z tej puli pieniądze ma dostać Telewizja Biełsat, która jest jedyną niereżimową telewizją na Białorusi. Dzięki staraniom dwójki polityków Platformy, zajmujących się sprawami Białorusi - posła Roberta Tyszkiewicza i eurodeputowanego Jacka Protasiewicza - część tej kwoty miał dostać Biełsat. Na ich prośbę jeden z senatorów PO, Tomasz Misiak, wniósł poprawkę przyznającą Biełsatowi 23 mln zł. Pomysł został zaakceptowany przez cały klub parlamentarny Platformy. Poprawka pozytywnie zaopiniowała także senacka komisja spraw zagranicznych. Kropkę nad i mieli postawić senatorowie, którzy w piątek na posiedzeniu plenarnym głosowali cały budżet.Tak się jednak nie stało. Spośród senatorów PO za poprawką przyznającą Biełsatowi pieniądze zagłosował tylko i wyłącznie wnioskodawca czyli Tomasz Misiak. Reszta opowiedziała się przeciw. Mimo że jeszcze kilka dni wcześniej rozwiązanie poparł cały klub PO. Jak to możliwe? Okazuje się, że dyscyplinę w tej sprawie zarządził szef klubu Zbigniew Chlebowski. Ten sam, który najpierw zgodził się na zgłoszenie poprawki. Z ustaleń serwisu internetowego tvp.info wynika, że poprosił go o to sam Radosław Sikorski. W tej sytuacji w budżecie pozostał zapis przyznający Biełsatowi tylko 5 mln zł. O pozostałe 18 mln telewizja będzie będzie musiała ubiegać się podczas dwustronnych negocjacji z MSZ. - Biełsat w całości zależy od dobrej woli państwa polskiego, które w tym przypadku reprezentuje Telewizja Polska i rząd. Jeżeli nie dostaniemy od nich tych pieniędzy, to telewizja najzwyczajniej w świecie nie będzie w stanie produkować programów i nie będzie mogła dalej nadawać - mówi tvp.info Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor kanału. - Przyznam, że nie rozumiem tego dziwnego zachowania parlamentarzystów Platformy. Nie wiem, jak zinterpretować to całe zamieszanie. W tej sytuacji pozostaje mi tylko liczyć na życzliwość ministra Sikorskiego, który do tej pory był dla nas bardzo przyjazny - dodaje. Obawy ma także poseł PiS i były wiceszef MSZ Paweł Kowal. - To bardzo zła decyzja. Mam nadzieję, że nie jest to element nowej strategii MSZ wobec reżimu Łukaszenki - mówi Kowal. Co na to PO? - Jestem pewien, że MSZ przekaże Biełsatowi obiecane pieniądze. Minister niejednokrotnie to zapowiadał, także na posiedzeniu sejmowej komisji spraw zagranicznych. To, co stało się w Senacie, niczego nie przekreśla. Pieniądze w rezerwie resortu nadal są. Jedyna różnica polega na tym, że nie są one przypisane dla Biełsatu. Myślę, że minister po prostu widzi potrzebę doprecyzowania umowy miedzy ministerstwem a Biełsatem - tłumaczy tvp.info Robert Tyszkiewicz z PO. W podobnym tonie wypowiada się Tomasz Misiak. - Minister przekazał nam, że chciałby mieć jeszcze szansę na negocjacje z Biełsatem - mówi senator. Dziennikarzom tvp.info nie udało się skontaktować ani ze Zbigniewem Chlebowskim, ani z rzecznikiem MSZ Piotrem Paszkowskim. Żaden z nich nie odpowiedział na prośbę serwisu o kontakt.