- W tej chwili prezydent Lech Kaczyński nie jest zgłoszony jako członek polskiej delegacji na szczyt w Brukseli. Jednak jeśli chciałby być przewodniczącym całej delegacji, to postawiłby się w pozycji superpremiera - stwierdził Sikorski. Według niego rząd nie może zgodzić się na to, aby prezydent - zastępując kilku ministrów - podejmował kluczowe decyzje na szczycie dotyczącym zmian klimatycznych. - Prezydent Kaczyński w marcu 2007 r. podpisał dekret w tej kwestii. Rzeczywiście, nie znał wówczas szczegółów, które później zaproponowała UE. Ale sprawił, że nie możemy teraz zawetować tych złych rozwiązań. Rząd musi sobie teraz wypruwać żyły, aby stworzyć koalicję państw, które chcą sprzeciwić się nowym rozporządzeniom. Najprawdopodobniej uda nam się stworzyć grupę 9-10 krajów, które są w podobnej do naszej sytuacji - mówił Sikorski. Sikorski przestrzegał też przed innym skandalem, jaki może wywołać Lech Kaczyński. Tym razem z powodu Lecha Wałęsy. - Wałęsa został zgłoszony na członka kilkunastoosobowej tzw. grupy refleksyjnej w UE. Kaczyński może albo zaakceptować tę kandydaturę, co mu nie jest na rękę, albo też ją zawetować, czym wywoła międzynarodowy skandal - mówił Sikorski.