Szef MSW poinformował we wtorek w radiowej Jedynce, że nie dostał jeszcze wezwania z prokuratury w sprawie afery podsłuchowej, ale w najbliższym czasie złoży obszerne wyjaśnienia. Podkreślił, że ze spokojem czeka na rozwój wydarzeń w tej sprawie. Jego zdaniem nie ma wątpliwości, że jej wyjaśnienie jest tylko kwestią czasu. - Zwykle państwo odnosi zwycięstwo w takich sprawach - powiedział. Zaznaczył, że w tym zakresie, w którym sprawą zajmują się służby podległe MSW, cały czas intensywnie pracują zespoły Centralnego Biura Śledczego i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. - W tych kwestiach, które nie są objęte bezpośrednio postępowaniem prokuratury, a w których szukamy dodatkowych informacji mających wyjaśnić tło i prawdziwych zleceniodawców tej sprawy - dodał. Pytany, czy po wyjaśnieniu afery podsłuchowej pożegna się z resortem, Sienkiewicz podkreślił, że znalazł się tam z woli premiera Donalda Tuska i tylko on może zdecydować o jego odejściu. - Jeśli przyjąłem takie zobowiązanie, to utraciłem trochę władztwo nad własnym losem i to jest zrozumiałe w polityce - dodał. Przypomniał, ze Sejm odrzucił wotum nieufności wobec jego osoby. Zaznaczył, że ewentualna dymisja nie będzie jego decyzją. - Mój los zależy od premiera i to on będzie decydował - dodał. W czerwcu tygodnik "Wprost" ujawnił nagrania rozmów m.in. Sienkiewicza z szefem NBP Markiem Belką - szef MSW rozmawia z Belką o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz noweli ustawy o banku centralnym. Tygodnik twierdzi, że do rozmowy doszło w lipcu 2013 roku. W listopadzie Rostowski został zdymisjonowany; pod koniec maja 2014 roku do Rady Ministrów wpłynął projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP. Od 30 lipca prokuratura prowadzi śledztwo ws. domniemanego przekroczenia uprawnień przez premiera, szefa MSW i prezesa NBP - co miałoby polegać na "naruszeniu niezależności NBP". Zawiadomienia o ewentualnym przestępstwie złożyło dziewięć osób, w tym m.in. szef SP Zbigniew Ziobro, wiceszef klubu SLD Leszek Aleksandrzak i szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony Przed Sektami Ryszard Nowak. Premier po ujawnieniu nagrań "Wprost" mówił m.in., że "pierwsza analiza tych wypowiedzi nie wskazuje na przekroczenie prawa", choć styl rozmowy był - jego zdaniem - "dość bulwersujący". Zapewniał, że nie wysyłał Sienkiewicza do Belki. Także obaj rozmówcy bezpośrednio po ujawnieniu podsłuchów podkreślali w publicznych wypowiedziach, że ich rozmowa nie stanowiła przestępstwa, a była podyktowana troską o finanse państwa. Sienkiewicz jest jedną z osób, która domagała się od prokuratury ścigania sprawców nielegalnego podsłuchu i ma status pokrzywdzonego w tym śledztwie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.