- Ważne rozmowy prowadzimy i prowadziliśmy w MON. Zwykle jest tak, że jest rozmowa ministrów w cztery oczy, tam są te najważniejsze, najbardziej poufne sprawy omawiane, potem są rozmowy plenarne, a na koniec, po rozmowach, odbywa się obiad - wyjaśnił Siemoniak. Dodał, że był zaskoczony informacją o podsłuchu. - Byłem poinformowany wcześniej, mam zaufanie do służby kontrwywiadu wojskowego, wiem, że bardzo wnikliwie, bardzo starannie, każde pomieszczenie tego typu jest sprawdzane - powiedział. Dodał, że całej sprawie bardziej by widział zagrożenie "dla prestiżu naszego państwa", który SKW uratowała. "Robią swoje" - Wiem, że prokuratura zajmuje się sprawą, niech tę sprawę wyjaśni, ja jestem uspokojony dobrym działaniem SKW. Po prostu robią swoje - zaznaczył. O podsłuchu znalezionym w restauracji bardzo popularnej wśród polityków poinformowała jako pierwsza stacja TVN24. Śledczy potwierdzają, że w sprawie wszczęto już postępowanie sprawdzające. Komorowski: "Nie ma świata wolnego od ryzyka podsłuchu" Pytany wieczorem o sprawę podsłuchu, prezydent Bronisław Komorowski powiedział: "Służby wojskowe działają prawidłowo, bardzo dobrze. Jeżeli ktoś myśli, że jest gdzieś choć kawałek świata wolnego od ryzyka podsłuchu, to się niestety myli" - powiedział Komorowski w tvn24. Dodał, że zwłaszcza tam, gdzie spotykają się premierzy, ministrowie, "zawsze jest ryzyko, że ktoś w różnych celach będzie chciał coś podsłuchać. Działają służby, sprawdziły, znalazły. Rozumiem, że sprawa jest w prokuraturze" - dodał. - Ważne jest, że jak miał się tam spotkać polski wicepremier, minister obrony ze swoim gościem, ministrem obrony innego kraju NATO-wskiego, to nikt ich tam nie szpiegował - powiedział Komorowski. W dniu, w którym odkryto w restauracji na Mokotowie urządzenie podsłuchowe, gościem był minister obrony narodowej. Siemoniak zaprosił do "Różanej" na obiad minister obrony narodowej Holandii Jeanine Hennis-Plasschaert. Jak podaje stacja TVN24, przed spotkaniem salę dla VIP-ów sprawdzili Oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego, którzy natknęli się na miniaturowe urządzenie. Policja ocenia, że było profesjonalne i pozwalało nagrywać w dobrej jakości. "Tam chodzili wszyscy" Jeden ze współpracowników Siemoniaka wyraził wątpliwości, co do tego, żeby nagrana została rozmowa z szefową holenderskiego MON. - Obiad był już po poufnych rozmowach toczonych w cztery oczy, w specjalnie do tego przeznaczonych pomieszczeniach w budynkach MON - wyjaśniał. Śledczy na razie nie łączą tej sprawy z aferą podsłuchową i rozmowami nagranymi przez kelnerów w restauracjach "Amber Room" i "Sowa i Przyjaciele". Wiadomo, jednak, że "Różana" cieszyła się ogromną popularnością wśród polityków. - Tam chodzili wszyscy - stwierdził jeden z ministrów. Rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Przemysław Nowak potwierdził, że w warszawskiej restauracji odnaleziono urządzenie, które "może być urządzeniem podsłuchowym". Dodał, że zostało wszczęte postępowanie sprawdzające w kierunku art. 267 par. 3 Kodeksu karnego. Przepis ten przewiduje grzywnę, karę ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 dla tego, kto "w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem".