W ubiegłym tygodniu przedstawiciel departamentu obrony wiceadmirał Mathias Winter powiedział, że USA rozważają możliwość sprzedaży myśliwców F-35 pięciu krajom sojuszniczym: Polsce, Rumunii, Grecji, Hiszpanii i Singapurowi. Z wcześniejszych wypowiedzi polskiego MON wynikało, że Polska planuje kupić "32 samoloty wielozadaniowe piątej generacji", czyli właśnie F-35. - Zapowiedzi zainteresowania kupnem samolotów F-35 są także zabiegiem propagandowym, szczególnie po ostatnich katastrofach samolotów MiG-29, które nie są wyjaśniane ze względu na paraliż systemu badania wypadków lotniczych. Na F-35 nie ma obecnie finansowania, to są środki rzędu kilkunastu miliardów złotych przy jednej eskadrze - mówi Siemoniak. - Oczywiście, samolot piątej generacji będzie polskiej armii potrzebny, ale w pierwszej kolejności trzeba zadbać o bezpieczeństwo polskiego nieba. Obrona powietrzna jest tutaj kluczowa, można mieć nowoczesne samoloty, ale trzeba im najpierw zapewnić bezpieczeństwo na lotniskach. Stąd powinien nadal obowiązywać bezwzględny priorytet dla programu Wisła, czyli systemu Patriot - dodaje. Mieszanie herbaty bez cukru Zdaniem byłego ministra obrony w przypadku polskiej armii mamy do czynienia z doraźną propagandą, a nie rzetelną debatą. - Dość wspomnieć, że wieloletni plan modernizacji od roku 2017 przyjęto dopiero w lutym 2019. Tam pojawił się samolot piątej generacji. To mieszanie herbaty bez cukru, ale części opinii publicznej może się wydawać, że zakup i dostawa są już bliskie - mówi Interii. W ocenie Tomasza Siemoniaka zakupy dokonywane przez MON są często realizowane w pośpiechu i na złych warunkach, co powoduje, że są one bardzo drogie. - Na przykład kupno dwóch baterii Patriotów za 16 miliardów złotych, praktycznie bez poważnego udziału polskiego przemysłu w działalności offsetowej. Przemysł ma więc być wsparty w drugiej fazie, ale nie widać, żeby te negocjacje miały się zakończyć w tej kadencji. Program artylerii rakietowej Homar za czasów ministra Macierewicza został praktycznie zawieszony, mówimy tutaj o bardzo poważnych opóźnieniach - dodaje. Zdaniem Siemoniaka także program armatohaubicy Krab, moździerza Rak, modernizacji Leopardów 2A4 czy zakupu pocisków JASSM dla F-16 to jest kontynuacja wcześniej podjętych działań. - MON chwali się też, że jest w stanie wydawać cały budżet przeznaczony na obronność, ale dzieje się to sztucznie za sprawą ogromnych wielomiliardowych zaliczek kierowanych do zagranicznych firm przy dostawach za kilka lat. Ponadto fatalną praktyką są transfery z budżetu MON do innych resortów - już drugi rok setki milionów złotych zamiast na obronę przekazywane są na inne cele. To fikcja, oszukiwanie NATO i podatników. Po ewentualnym zwycięstwie w wyborach mamy zamiar oczywiście utrzymać przeznaczanie dwóch procent PKB na obronę, zgodnie z zaleceniem NATO - mówi b. minister obrony narodowej. WOT - nieefektywne rozwiązanie Według polityka Platformy Wojska Obrony Terytorialnej w obecnej wersji to bardzo nieefektywne rozwiązanie, które nie jest ani częścią normalnego wojska, ani powszechną obroną terytorialną czy też częścią systemu rezerw. - Fatalnym rozwiązaniem jest przenoszenie żołnierzy jednostek operacyjnych do WOT i wyposażanie tych jednostek kosztem wojsk operacyjnych. Obecne Wojska Obrony Terytorialnej nie podnoszą zdolności obronnych Polski i służą jedynie do imprez polityczno-propagandowych obozu rządzącego. Jedynym racjonalnym rozwiązaniem w przyszłości będzie włączenie WOT do normalnego wojska i przystosowanie do systemu szkolenia rezerw - mówi Tomasz Siemoniak. - To w przygotowaniu rezerw tkwi źródło utrzymywania i zwiększania naszych zdolności obronnych. Kilkadziesiąt tysięcy rezerwistów powinno być co roku szkolonych. Nie do defilad przed politykami PiS, tylko w żmudny, efektywny sposób, który ciężko pokazywać w telewizji - dodaje. Siemoniak uważa, że zapowiedzi niektórych polityków PiS mówiące o stworzeniu 200-tysięcznej polskiej armii to wyłącznie propaganda. - Trzeba zadbać o szkolenie i przygotowanie 120-tysięcznej armii, która jeśli chodzi o kadrę dowódczą poniosła przez ostatnie trzy lata ogromne straty w wyniku odejść. Za PiS powołano już trzech szefów Sztabu Generalnego. Mamy chaos i niepewność - podkreśla. US Army w Polsce - działać krok po kroku Według doniesień prasowych, Amerykanie me rozważają budowy w Polsce potężnej bazy wojskowej "Fort Trump", ale raczej zaproponują ulokowanie w Polsce sztabu dowodzenia, na którego czele stanąłby generał - drugi co do rangi w Europie po dowódcy sił NATO. USA zastanawiają się też nad stałym rozlokowaniem swoich sił powietrznych w bazie w Łasku i Mirosławcu oraz jednostek sił specjalnych w Krakowie. Według polityka Platformy konieczne jest dalsze zwiększanie amerykańskiej i sojuszniczej obecności w Polsce, to należy raczej stawiać na stopniowe zwiększanie amerykańskiej obecności. - Obecna ekipa rządząca przywiązuje większą wagę do figur propagandowych w rodzaju "Fort Trump" niż konkretnych działań. A należy działać krok po kroku, szukając rozwiązań najbardziej efektywnych na przykład budowy magazynów ciężkiego sprzętu, wspólnych ćwiczeń, poprawy infrastruktury - uważa. - Najważniejszym projektem obecności USA w Polsce jest budowa bazy antyrakietowej w Redzikowie, zapewniona umowami z lat 2008-2012. Niestety, ponieważ sprawa w całości została załatwiona przed rządami PiS, to obecna ekipa nie ma determinacji do tego projektu - stąd już ponad dwa lata opóźnienia, bo baza miała działać od 2018. To będzie prawdziwa stała baza USA w Polsce - dodaje Siemoniak. Paweł Sobczak