Prezydent Andrzej Duda uważa, że można głowie państwa "przyznać silniejszą pozycję w zwierzchnictwie nad armią". "Może warto się zastanowić, czy nie powinien mieć wpływu na dobór ministra obrony" - powiedział Duda tygodnikowi "W Sieci". Szefowa prezydenckiej kancelarii w rozmowie z PAP podkreśliła, że ciężar zmiany konstytucji spoczywa na parlamencie, ale nie powinno się jej zmieniać bez debaty. Jak zaznaczyła, prezydent zaproponował debatę ekspercką z udziałem konstytucjonalistów; rozmowa o zmianach w ustawie zasadniczej mogłaby się toczyć także na forum Narodowej Rady Rozwoju, której powołania chce prezydent. W rozmowie z PAP Siemoniak przypomniał, że zgodnie z konstytucją prezydent sprawuje zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi za pośrednictwem ministra obrony. Ocenił też, że system sprzed 1997 r., gdy istniały tzw. resorty prezydenckie, nie był dobry. "Zawsze dobrze mieć jednego przełożonego, a nie dwóch" - powiedział Siemoniak. "Nie mówię tutaj o bieżącej polityce, bo przecież rządy się będą zmieniały, będą się zmieniali prezydenci przez najbliższe dziesięciolecia. Uważam, że lepiej się trzymać modelu takiego, jaki mamy. To znaczy, że to sejmowa większość decyduje, kto jest premierem i kto ostatecznie znajduje się w rządzie, a wszelkie formy rozmywania tej odpowiedzialności byłyby tutaj niekorzystne" - powiedział wicepremier. "Dzisiaj, w perspektywie obecnych przepisów, nie zmieniałbym tego" - dodał Siemoniak. Jednocześnie zaznaczył, że nie ma nic przeciwko debacie o konstytucyjnym podziale kompetencji między rządem i prezydentem, której chce prezydent Duda. "Ważna jest tutaj bardzo dobra współpraca. Myślę, że te dwa tygodnie współpracy mojej jako ministra obrony narodowej z prezydentem, zwierzchnikiem sił zbrojnych są dobre, pozytywne. Również poprzednie cztery lata współpracy z prezydentem Bronisławem Komorowskim były dobre. I na to stawiajmy, na umiejętność współpracy, dialogu, a nie zmiany formy ustrojowej. Zwłaszcza że mamy bliski czas do wyborów" - powiedział szef MON. "Prezydent obok zwierzchnictwa ma też inną ważną kompetencję, jeśli chodzi o siły zbrojne, mianowicie mianuje najważniejszych dowódców i szefa Sztabu Generalnego WP, decyduje o tym, kto będzie generałem, decyduje o awansach na pierwsze stopienie oficerskie. W związku z czym jego wpływ na siły zbrojne jest istotny, choć ściśle określony do pewnych czynności" - wskazał wicepremier. Pytany o pojawiające się opinie, że prezydent powinien mieć większy wpływ na przetargi zbrojeniowe, Siemoniak przypomniał, że głowa państwa zatwierdza strategię bezpieczeństwa narodowego, wydaje polityczno-strategiczną dyrektywę obronną (która jest dokumentem wykonawczym do strategii) oraz wyznacza główne kierunki rozwoju sił zbrojnych, które określają priorytety modernizacji wojska. "Uważam, że jest to właściwe postawienie sprawy i nie sądzę, żeby prezydent jako taki, nie mówię tutaj o konkretnej osobie, chciał przeprowadzać przetargi, czy mieć wpływ na decyzje, bo są to szalenie skomplikowane sprawy, które wymagają zaplecza rządowego, które angażują zresztą nie tylko ministerstwo obrony, bo też inne resorty. Wydaje mi się, że dobra współpraca, przepływ informacji, konsultacje - tak. Trudno mi sobie wyobrazić, że prezydent jest tutaj skłonny do tego, że jego urzędnicy muszą w jakichś dziedzinach współdecydować, bo myślę, że to byłoby z niekorzyścią" - tłumaczył szef MON. Szef MON negatywnie ocenił też pomysł angażowania opozycji w proces podejmowania decyzji o modernizacji wojska. Taki model - przypomniał - istnieje w Niemczech, gdzie decyzje opiniuje komisja Bundestagu. Jak relacjonował Siemoniak, sami Niemcy wskazują, że ten model powoduje opóźnienia i problemy. "Wydaje mi się, że w imię takiej czytelnej odpowiedzialności warto, żeby było jasne, kto za to ponosi odpowiedzialność. Oczywiście przy pełnej współpracy, przekazywaniu informacji także niejawnych, ostrych recenzjach, jeśli trzeba. Natomiast wydaje mi się, że - tak jak i w różnych innych sferach życia - podział na tych, którzy rządzą i odpowiadają, i opozycję, która kontroluje i rozlicza, jest właściwy. Jak to się rozmywa, to ta kontrola wtedy jest mniejsza" - powiedział. Duda w wywiadzie dla "W Sieci" powiedział, że nie chce, by prezydent wskazywał szefa MON, ocenił jednak, że warto z nim tę nominację uzgadniać. "Trzeba znaleźć kogoś takiego, kogo głowa państwa zaakceptuje" - powiedział. Zdaniem Dudy Polsce potrzebna jest nowa konstytucja i debata m.in. o pozycji ustrojowej prezydenta. "Prezydent jest wybierany przez naród, w związku z czym powinien mieć na sobie dużą odpowiedzialność, bo to jest bardzo specyficzny, jedyny taki mandat, ale za tym powinny iść też konkretne uprawnienia dla prezydenta. Tych uprawnień prezydent w Polsce ma stosunkowo mało" - powiedział Duda w połowie sierpnia w radiowej Jedynce. Drugą możliwością - wskazał Duda - jest wybór prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe. Prezydent od początku swojego urzędowania deklarował współpracę z MON w sprawach dotyczących wojska. Z wicepremierem Siemoniakiem odbył spotkania m.in. w sprawie szczytu NATO. Rafał Lesiecki