Podkreślił intensywność ćwiczeń i fakt, że MON niemal w całości spożytkowało część budżetu przeznaczoną na modernizację techniczną.- 2014 to na pewno był najtrudniejszy rok, jeśli chodzi o sytuację bezpieczeństwa w Europie, a w szczególności w naszej jej części, od czasu odzyskania przez Polskę niepodległości. Wydarzenia na wschodniej Ukrainie - agresja Rosji, aneksja Krymu - wywarły zasadniczy wpływ na wiele zdarzeń - powiedział wicepremier. - Reakcja NATO była dla nas fundamentalną kwestią. Nie świętowaliśmy 15-lecia obecności Polski w tej organizacji, tylko mieliśmy do czynienia z praktyczną próbą, jak sojusz działa w takiej sytuacji. Trzeba powiedzieć, że w naszym przekonaniu reakcja była szybka i właściwa - dodał. Szef MON przypomniał, że w ramach sojuszu powstał plan działań na rzecz gotowości, a od wiosny w Polsce bez przerwy, na zasadzie rotacji, przebywają sojusznicze siły, przede wszystkim amerykańskie. - Na terytorium Polski ćwiczyło blisko 7000 żołnierzy z państw sojuszniczych demonstrując gotowość do obecności tutaj - powiedział Siemoniak, podkreślając, że był to także rok intensywnych ćwiczeń dla polskich żołnierzy, a ćwiczenia Anakonda, planowane początkowo jako dowódczo-sztabowe, odbyło się z udziałem wojsk. Do najważniejszych wydarzeń zaliczył szczyt w Newport, który usankcjonował ciągła rotacyjną obecność sojuszniczych sił na wschodnich obrzeżach, zdecydował też o utworzeniu sił natychmiastowego reagowania i o wzmocnieniu Korpusu Północ-Wschód, "widząc w nim organizatora obrony na wschodniej flance". Siemoniak zwrócił uwagę na intensywność kontaktów międzynarodowych, w tym z USA. Przypomniał, że w styczniu przebywał w Polsce sekretarz obrony Chuck Hagel, później wizytę złożyli wiceprezydent Joe Biden i prezydent Barack Obama. Byli też poprzedni sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen i nowy - Jens Stoltenberg, który Polskę wybrał jako cel swojej pierwszej wizyty, podobnie jak nowa wysoka przedstawiciel UE ds. kontaktów zagranicznych Federica Mogherini. - Gościliśmy sekretarza obrony USA oraz ministrów obrony Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Włoch, Hiszpanii - naszych najważniejszych sojuszników, ale wizytę złożył także minister obrony Chin - powiedział Siemoniak. Podsumowując misję ISAF, której mandat wygasa z końcem roku, wicepremier podkreślił, że "na pewno o trzeba o niej myśleć przez pryzmat tego, że zginęło tam 43 polskich żołnierzy, wielu zostało rannych, cena była wysoka". - Oczywiście oceny są różne, zwłaszcza dotyczące polityki i wpływu misji na sytuację w Afganistanie. Z punktu widzenia tego, co robiło nasze wojsko, moja ocena jest wysoka. Polacy pokazali, że potrafią działać jako sojusznicy w terenie bardzo trudnym, wcześniej zupełnie nieznanym, potrafią współdziałać w ramach natowskiego systemu dowodzenia - powiedział. Wyraził przekonanie, że Polacy w pamięci Afgańczyków "zapiszą się dobrze jako żołnierze, którzy starali się wypełnić misję zapewnienia bezpieczeństwa, z szacunkiem wobec ludności". - Był to też czas ogromnego sprawdzianu dla dowódców i żołnierzy. Po 15 latach obecności w NATO, a w szczególności po misjach w Kosowie, Iraku i Afganistanie, armia jest zupełnie inna. Nie ma dowódców, którzy by nie przeszli przez natowski system dowodzenia; ponad 20 tys. żołnierzy przeszło przez te misje, doświadczenia są bezcenne - powiedział wicepremier. Wspomniał też o zmianach w sprzęcie wprowadzonych pod wpływem doświadczeń z misji. "Znacznie bardziej skomplikowana jest ocena, jeśli chodzi o politykę, o to, co koalicja zostawia. Na pewno Afganistan jest zupełnie innym krajem niż kiedy rozpoczynała się operacja. Pytanie, jak poradzą sobie Afgańczycy z zapewnieniem bezpieczeństwa" - przyznał. Zaznaczył, że "trzeba docenić, że Afganistan - mimo problemów - stał się państwem, w którym wybiera się prezydenta, odbywają się wybory". "Nie jest to powszechne w tej części świata. Bilans na pewno nie jest jednoznaczny" - dodał. W ocenie szefa MON rok był udany pod względem modernizacji technicznej. - Mam meldunek departamentu uzbrojenia, że 99,5 proc. środków przewidzianych na modernizację zostało wydanych, to oznacza 8,27 mld zł - najwyższą wydatkowaną na modernizację kwotę w historii polskich sił zbrojnych - powiedział. Zaznaczył, że jest to ok. 26 proc. budżetu obronnego - "znacząco ponad zalecenia NATO" mówiące o jednej piątej budżetu obrony. Przypomniał, że na początku roku podpisano umowę zakupu samolotu szkolenia zaawansowanego dla pilotów bojowych, postanowiono kupić kolejne Leopardy i Rosomaki, MON zawarło też m. in. umowę ramową z konsorcjum polskich firm na system wyposażenia indywidualnego "Tytan", a "rakietowy grudzień" przyniósł kontrakty na pociski JASSM do F-16 i broń dla drugiego Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego Marynarki Wojennej, dla której budowane są też niszczyciel min Kormoran II i patrolowiec Ślązak. Za słuszne posunięcie uznał konsolidację państwowych firm - także podległych MON - w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Dzięki temu powstał "jeden partner, który będzie w stanie porządkować działanie wewnątrz grupy i który sprawi, że nie będzie wewnętrznej konkurencji". - Daje to też możliwość realizowania dużych projektów angażujących kilka firm, z tym zawsze był problem - dodał wicepremier. Jak powiedział, był to także rok testu dla nowego systemu kierowania i dowodzenia armią. - Każde przedsięwzięcie NATO było też testem dla naszych struktur i działały one bez zarzutu. Ważne, by kwestie strukturalne nie wpływały na realizację zadań. Jak widać, nie wpłynęły - ocenił. - Spełniło się to, co mówiłem przed wprowadzeniem reformy - że jest to system bardziej wymagający dla ministra obrony, który nie ma już jednego partnera wojsku, lecz trzech - zaznaczył. Jak dodał, nowa struktura "pogłębia cywilną kontrolę nad armią, daje ministrowi, ale także prezydentowi i premierowi zupełnie inny wgląd w sytuację niż wtedy, gdy jedna osoba - szef Sztabu Generalnego - planowała, dowodziła, rozliczała się z zadań i kontrolowała. Dzisiaj mamy przejrzystą strukturę, w której wiadomo co kto ma robić". Siemoniak zastrzegł, że "nigdy nie można być z czegoś zadowolonym na sto procent" i żadna struktura nie jest "skończona raz na zawsze". - Zapewne przez najbliższe lata będą się odbywały korekty. Jesteśmy w trakcie oceny, staramy się wyciągać wnioski - dodał.