Konrad Piasecki: Amerykańscy żołnierze w Polsce to spełnienie marzeń? Tomasz Siemoniak: - Ja myślę, że tak. To jest ważny dzień i ważny moment. Po raz pierwszy z naszego życzenia, z naszej woli pojawiają się żołnierze z innego państwa. Sojusznicy i przyjaciele. Pojawiają się, wchodzą i już nie wyjdą? - Umowa jest bezterminowa. Liczymy, że ta współpraca sił powietrznych od dzisiaj będzie trwała dopóki oba państwa będą sobie tego życzyły. Dla nas jest to bardzo korzystne. Na dobry początek będzie ich kilkunastu. Potem 250, ale marzyłoby się, żeby były ich tysiące. Amerykańskie bazy wojskowe, polskie Ramstein? - Ja myślę, że są to trochę inne czasy niż zimna wojna, kiedy na przeciwko siebie setki tysięcy żołnierzy czekały w bazach. Dzisiaj większe znaczenie mają środki technologiczne, siły powietrzne, bezzałogowce. Sądzę, że ta obecność jest z jednej strony ważna, symboliczna, bo są to żołnierze amerykańscy na stałe w Polsce. Nie ma potrzeby rozszerzania tej obecności o brygady wojsk lądowych. To nie te czasy. Czyli maksymalnie tych 250 żołnierzy nam wystarczy. - Wspomnę o tarczy i trzeciej fazie, będzie instalacja w Redzikowie w 2018 roku. Spodziewamy się kolejnej, dużej grupy żołnierzy amerykańskich, którzy będą chronili te instalacje. Ani Ramstein ani Guantanamo. Guantanamo już mieliśmy więc... - Nie ubiegamy się o takie projekty. Ci Amerykanie w Polsce są spełnieniem marzeń, bo uznajemy, że oni w Polsce to większe bezpieczeństwo dla nas również? - Oczywiście tak. To ma znaczenie w tym sensie również, że przełamuje jakieś zimnowojenne podziały. Takie poczucie nasze, że wstąpiliśmy do NATO, ale nie ma żołnierzy amerykańskich na naszej ziemi. Z drugiej strony jest to realny przyrost naszego bezpieczeństwa. Ta współpraca od dzisiaj będzie wyglądać zupełnie inaczej. Ale też mamy przekonanie, że jakby co to by tutaj lotniskowce wpłynęły na Bałtyk, Navy SEALs rzucili do ataku, żeby bronić siebie i nas? - Mówi o tym artykuł 5 NATO i sądzę, że akurat Stany Zjednoczone słyną z tego, że akurat nie porzucają swoich sojuszników. Myśli pan, że niezależnie od obecności tych kilkunastu, czy kilkuset Amerykanów i tak by Navy SEALs tutaj wylądowali. - Tak sądzę. Naprawdę? - Jak mówię, Stany Zjednoczone, spójrzmy na ich historię, są krajem lojalnym wobec sojuszników i myślę, że te konkretne kroki, którym jednym z nich jest ten posterunek w Łasku. pokazują, że zależy im na naszym bezpieczeństwie. Mówiąc dalej o marzeniach. Barack Obama miał podczas drugiej kadencji zrealizować jakieś marzenie naszej armii. Byłoby jakieś? - Marzeń jest bardzo dużo. Ja sądzę, że takim tematem, który nas bardzo interesuje jest współpraca, jeśli chodzi o obronę przeciwrakietową. Pewne sprawy załatwia ta tarcza w Radzikowie. W 2016 roku przedsięwzięcie NATO-wskie. Ale to wszystko, co dotyczy rakiet krótszego zasięgu, bardzo nas interesuje. Rozmawiamy o tym także z Amerykanami. Ale np. o samolotach bezzałogowych od Amerykanów nie marzymy? - To przedmiot naszego zainteresowania. Uruchomiliśmy program zakupu 82 bezpilotowców, być może będą do Amerykańskie. Panie ministrze, czy są jakieś powody, żeby w tym tragicznym smoleńskim tupolewie były ślady trotylu? - Nie mam na ten temat żadnej innej wiedzy, niż ta która pochodzi z informacji Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Było rzeczywiście tak, że tam kiedykolwiek wożono materiały wybuchowe, sprzęt wojskowy, żołnierzy, którzy świeżo co odeszli od trotylu? - Te samoloty słusznie były wykorzystywane do transportu żołnierzy do Afganistanu i w inne miejsca. Ale czy z tego można cokolwiek wnioskować? Niech się wypowiadają eksperci. Ale jest tak, że ci żołnierze, oficjele, dziennikarze mieli kontakt z materiałami wybuchowymi i mogli jakieś cząstki tych materiałów przenieść do tupolewa? - Trudno mi na ten temat się wypowiadać. Też latam do Afganistanu, ale trudno mi skomentować, czy ktoś mógł mieć z czymś kontakt, czy to się przenosi na ubranie, czy się nie przenosi. Niech się wypowiadają eksperci. A propos tego trotylu. Graś z Hajdarowiczem dzwonili do pana o godzinie 1:30 w nocy, żeby zapytać, skąd trotyl w tupolewie? - Nie, nie dzwonili. Przespał pan tę noc spokojnie? - Przespałem tę noc spokojnie, przesypiam noce w ogóle spokojnie. Ale gdyby Graś zadzwonił, to rozumiem, że zburzyłby ten senny spokój. - Często rozmawiamy z ministrem Pawłem Grasiem, blisko współpracujemy. Ale ta sprawa - jak sądzę - nie była sprawą ministra obrony narodowej, tylko - jak sam minister Graś powiedział - sprawą prokuratora generalnego. Sprawą MON-u mogą być - albo są - samoloty dla VIP-ów. Jakieś pomysły są, bo Rada Bezpieczeństwa Narodowego miała nad tym dyskutować? - Rada Bezpieczeństwa na ten temat nie dyskutowała. Wczoraj ten temat się pojawił właściwie w takiej trochę luźniejszej dyskusji. Znana jest inicjatywa prezydenta, który uważa, że tę sprawę należy załatwić w taki sposób, żeby parlament przyjął ustawę, która umożliwi zakup takich samolotów. Podjęte zostały prace w tym kierunku. A pan w razie czego ma jakieś środki zabezpieczone na ten samolot? Bo rozumiem, że również pan musiałby go kupić. - Jeśli będzie taka decyzja, środki się znajdą na pewno. A jeśli się znajdą, to na jaki samolot? - Za wcześnie jest, żeby o tym mówić w tym momencie. My, szykując teraz kwestię wynajmu samolotów, badamy jak były wykorzystywane te samoloty - obecnie użytkowane przez przezydenta, rząd - przez ostatnie lata. Tworzy się z tego pewna mapa potrzeb, którą przełożymy potem na konkretne zamówienie. Myślę, że będzie to też inspirujące do tego przyszłego, hipotetycznego zakupu. Panie ministrze, czy armia interesowała się jakoś dalszymi losami pilotów z Jaka? Zwłaszcza tego nieszczęśnika, który popełnił samobójstwo? - Świętej pamięci chor. Remigiusz Muś otrzymał formalną propozycję kadrową - propozycję pozostania i dalszej służby w Warszawie z takim samym uposażeniem - i tej propozycji nie przyjął. Jest - jak to w wojsku - wszystko na papierze, jest notatka z rozmowy kadrowej, która to odzwierciedla. Nie jest tak, że on dostał propozycję nie do odrzucenia - emerytury? - Nie sądzę, żeby tak było. Czyli odszedł z wojska na własną prośbę? - Tak, odszedł z wojska na własną prośbę. Badałem zresztą w ogóle tę sytuację, jeśli chodzi o cały były 36. Pułk. Muszę powiedzieć, że znakomita większość otrzymała propozycje dalszej służby w pierwszej bazie w Warszawie. Kilkudziesięciu przeszło na emerytury, kilkudziesięciu przeniosło się do innych jednostek. A pan Muś sygnalizował w wojsku jakieś problemy już po odejściu ze służby? - Nie ma takiego mechanizmu formalnego sygnalizowania problemów. Odszedł ze służby i był po prostu emerytem wojskowym. Nie mam tutaj żadnej wiedzy na temat tego, żeby sygnalizował jakieś problemy. Jedna osoba z załogi Jaka nie żyje, jedną widzieliśmy na komisji Macierewicza, a co się dzieje z ostatnią, trzecią osobą? - Służy w wojsku, szkoli się do innych zadań. Pytanie od słuchaczy. Pani Agnieszka, pan Dariusz i wiele innych osób - pytają: kiedy ostatni polski żołnierz opuści Afganistan? - Zgodnie z planem, który przyjęliśmy już jakiś czas temu wraz z sojusznikami, to jest rok 2014. I to się nie zmieni? - To się nie zmieni. Pan Kazimierz: kiedy pan poda do sądu Macierewicza o odszkodowanie za szkody, jakich doznał MON po raporcie WSI? - Sprawa nie jest taka prosta. Oczywiście tutaj pewne fakty są ewidentne, natomiast podawanie do sądu jednego organu państwowego przez drugi organ państwowy - bo tak trzeba traktować Komisję Weryfikacyjną - jest to sprawa nie tak prosta, jak by się mogło wydawać. I pan Janek: dlaczego jest tak mało chętnych do Narodowych Sił Rezerwowych? - Myślę, że tutaj pan Janek nie ma pełnej wiedzy, dlatego że mamy dużo chętnych, choć głównym marzeniem tych wszystkich chętnych jest zawodowa służba, a nie służba w rezerwie. FORUM: Sojusznicy, którzy mają nas w nosie