W artykule "Anglicy znaleźli trotyl" tygodnik "Sieci" pisze o śladach m.in. trotylu w próbkach pobranych z wraku prezydenckiego Tupolewa, który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem. Polska prokuratura nie ujawniła tych informacji, dotarli do nich dziennikarze magazynu. "To informacja skrywana przez śledczych. Dowiedzieliśmy się jednak, że przed kilkoma tygodniami do polskiej prokuratury nadeszło pismo informujące o cząstkowych wynikach badań prowadzonych w Forensic Explosives Laboratory (FEL), podległej brytyjskiemu ministerstwu obrony jednostce specjalizującej się w badaniach kryminalistycznych związanych z materiałami wybuchowymi" - czytamy. W maju 2017 roku Prokuratura Krajowa przekazała laboratorium podległemu brytyjskiemu ministerstwu obrony 200 próbek. "Na zdecydowanej większości z nich znaleziono ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych. Jak się dowiadujemy, chodzi o trotyl, ale też inne składowe" - informują "Sieci". Co ciekawe, według tygodnika "prokuratura nie chce potwierdzać tych rewelacji". "Sieci" pisze jednocześnie, że brak jawnej polityki informacyjnej w sprawie śledztwa nie musi być zarzutem dla prokuratury. "Może lepiej, że jest ciszej, ale za to bardziej profesjonalnie" - czytamy. Co dalej ze śledztwem? "Sieci" odpowiadają również, jakie znaczenie dla śledztwa i ustalenia przyczyn katastrofy ma informacja o odnalezieniu za granicą śladów trotylu oraz innych substancji. "Kolosalne. Choć na stawianie ostatecznych hipotez wciąż jest za wcześnie" - czytamy. "Warto się wstrzymać z jednoznacznymi opiniami do momentu przeprowadzenia wszystkich analiz. (...) gdy spłyną wszystkie wyniki, prokuratorzy zajmą się ich interpretacją. Być może tylko w tym celu powołają kolejnych specjalistów z zagranicy. To standardowa praktyka" - pisze tygodnik. Jednocześnie "Sieci" akcentują, że brytyjskie ustalenia podważają ekspertyzy Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Według tygodnika ustalenia policji "zawierały manipulacje", a "analizy były przeprowadzone tak, aby nic nie wykryć". Jak czytamy, śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej potrwa jeszcze lata. "Sieci" podkreśla jednak, że "wiadomości (...) z Wielkiej Brytanii zbliżają nas do rozwiązania zagadki". Dworczyk: Sprawy niezwykle ważne i skomplikowane Doniesienia "Sieci" skomentował w Radiu Zet szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. "To są sprawy niezwykle ważne i skomplikowane. Myślę, że warto zaczekać aż - po pierwsze - to laboratorium przekaże pełny raport. Po drugie - według mojej wiedzy - jeszcze w dwóch innych krajach europejskich prowadzone są tego rodzaju ekspertyzy" - powiedział. "Jedno dzisiaj jest pewne, że bardzo niedobrze się stało, iż po 2010 roku od razu nie przeprowadzono szeregu czynności przez prokuraturę, dlatego, że te czynności są prowadzone dopiero dzisiaj, zaczynając od tego, co przyniosło traumę wielu rodzinom, ale było niezbędne do przeprowadzenia, czyli ekshumacji, kończąc na badaniach laboratoryjnych" - oświadczył Dworczyk.