Na początku przesłuchania Lepper powiedział, że "po Sejmie krążyła informacja", iż premier Jarosław Kaczyński "mnie, Andrzejowi Lepperowi, tego nie wybaczy" i "doprowadzi do końca Andrzeja Leppera". Kaczyński chciał władzy absolutnej Zdaniem Leppera, afera gruntowa to była akcja służb przygotowana w celu "przejęcia absolutnej władzy przez pana Kaczyńskiego (Jarosława - red.) i ludzi z jego najbliższego otoczenia". Jak podkreślił, w sprawie nie uczestniczył "cały PiS", ale "ludzie, którzy byli wtajemniczeni". Lepper dodał, że pierwsze działania w sprawie afery gruntowej zaczęły się już w 2006 r. Jak zeznał, w grudniu 2006 r. doszło do spotkania w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a konkretnie w gabinecie ministra Adama Lipińskiego, gdzie spotkali się - według Leppera - "panowie z Wrocławia", którzy wcześniej uzyskali informacje, że agent CBA Andrzej Sosnowski miał dostać informacje od Andrzeja Kryszyńskiego, że jest on w stanie załatwić odrolnienie gruntów w Polsce. Piotr Ryba i Andrzej Kryszyński (dziś obaj mają proces o płatną protekcję) mieli się chwalić, że w kierowanym przez Leppera ministerstwie mogą załatwić odrolnienie każdego gruntu. Na spotkaniu u Lipińskiego - według Leppera - byli przedstawiciele firm Dialog i ATM. Lepper przypomniał, że i Ryba, i Kryszyński pracowali właśnie w spółce Dialog i "to nie z rekomendacji Samoobrony". - Sidła na Samoobronę zakładano wyrafinowanie - ocenił Lepper. Nielegalna akcja - Wiele razy było tak, że przychodził do mnie człowiek i trzeba było mu pomóc - mówił Andrzej Lepper. Dodał, że zawsze podkreślał, by sprawy załatwiać zgodnie z przepisami. Lepper we wstępnym oświadczeniu dla komisji powtarza to, co zeznawał jako świadek na procesie Piotra Ryby i Andrzeja K. oskarżonych w sprawie afery gruntowej. Tam także oświadczył, że Piotr Ryba (który stoi dziś przed sądem pod zarzutem powoływania się na wpływy w ministerstwie rolnictwa) przyszedł do niego w sprawie działki k. Mrągowa do odrolnienia, a on przekazał sprawę szefowi swego gabinetu politycznego Maciejowi Jabłońskiemu, by załatwili to - ale zgodnie z prawem. Odnosząc się do akcji CBA, Lepper uznał ją za nielegalną, bo według niego Biuro nie miało prawa wytwarzać fałszywych dokumentów, a nawet agenci nie mogli używać fałszywych nazwisk. Namawiał komisję, by zbadała, od kiedy założono mu podsłuch, do czego używano nawet specjalnego bezzałogowego samolotu. - Minister Zbigniew Ziobro i szef CBA Mariusz Kamiński mówili, że akcja na początku mnie nie dotyczyła. Liczę, że komisja to sprawdzi - apelował Lepper. Przypomniał też, że spotykał się z Ziobrą, gdzie miał usłyszeć o akcji CBA i to w ten sposób się o niej dowiedział. - Uznałem to za dobrą rzecz, gdy konstytucyjny minister, którym byłem, jest o czymś takim informowany - dodał. Ziobro zaprzeczał, by ostrzegał Leppera i zaprezentował nagranie na dyktafonie, o którym mówił, że to "polityczny gwóźdź do trumny Andrzeja Leppera". Lepper zauważył, że gdy był przesłuchiwany w tej sprawie w prokuraturze i przesłuchiwany był też Ziobro, minister nie mówił nic, że ma takie nagranie. To nie Woszczerowicz Lepper zeznał dziś, że - "z tego co wie" - wersja, iż to Lech Woszczerowicz poinformował go o sprawie akcji CBA ws. afery gruntowej po spotkaniu z Ryszardem Krauze, jest "absolutnie nieprawdziwa". Z zeznań Leppera przed komisją ds. nacisków wynika, że 6 lipca 2007 r. rano w ministerstwie rolnictwa, spotkał się m.in. z posłami Samoobrony Januszem Maksymiukiem, Januszem Wójcikiem, a dopiero później z Woszczerowiczem, który wcześniej spotkał się w hotelu Marriott z Ryszardem Krauze. - Nieprawda, jakoby Woszczerowicz już o 6 rano czekał na mnie przed resortem - podkreślił Lepper. - Nie było możliwości takiego przecieku - zaznaczył. Dodał, że był informowany "dużo wcześniej o zagrożeniach ze strony PiS" i że "PiS przygotowuje jakąś akcję". Według Leppera, Piotr Ryba po zatrzymaniu przez CBA miał propozycje, że wyjdzie, jak złoży zeznania obciążające jego, Janusza Maksymiuka, Jerzego Szmajdzińskiego i Grzegorza Schetynę. Lepper zeznał także, że nie zna Andrzeja K., który - tak jak Ryba - dostał zarzut płatnej protekcji i nie rozmawiał z nim na temat afery gruntowej. B. minister złożył komisji dwa pisma. Jak powiedział, ma z nich wynikać, że był objęty kontrolą operacyjną od początku afery gruntowej, a nie dopiero na późniejszym etapie działań w tej sprawie. Jeden dokument z grudnia 2006 - jak poinformował przewodniczący komisji Andrzej Czuma (PO) - pochodzi od Zbigniewa Stonogi i zaadresowany jest do premiera z kopiami do Kancelarii Prezydenta, prokuratora generalnego, samego Leppera i ówczesnego ministra- koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna. Był plan załatwienia mnie "Lepper uciekł nam spod gilotyny" - takie słowa miał - według Andrzeja Leppera - usłyszeć w lipcu 2007 r. ówczesny wicepremier Roman Giertych na spotkaniu z premierem Jarosławem Kaczyńskim. Słowa premiera Giertych miał przekazać Lepperowi dwa-trzy dni po 6 lipca, gdy CBA zatrzymała Piotra Rybę i Andrzeja K., oskarżonych dziś o płatną protekcję w aferze gruntowej. Nie znaleziono dowodów, by Lepper uczestniczył w korupcyjnym procederze. Odpowiadając na pytania Sebastiana Karpiniuka (PO) Lepper wskazywał, że K., którego on nigdy nie poznał, mógł się znać z agentem CBA przedstawiającym się operacyjnymi danymi Andrzej Sosnowski, zaś agent ten nigdy nie spotkał się z drugim oskarżonym - Piotrem Rybą. - To był misterny plan załatwienia mnie - dodał Lepper. Nie wykluczył on, że stosowano wobec niego podsłuch w formie trudnej do wykrycia, bo prokurator występował do sądu o zgodę na podsłuch dla nieznanej osoby (tzw. NN), więc sąd dając zgodę nie wiedział, na czyj podsłuch się zgadza. Karpiniuk chce wnieść, by komisja wystąpiła w tej sprawie do Prokuratora Generalnego. Miałem pięć telefonów komórkowych Lepper przyznał dziś przed, że używał pięciu telefonów komórkowych. Dziwił się temu Arkadiusz Mularczyk (PiS), który uważa to za niepotrzebne, gdy ktoś jest "czysty" i nie ma nic do ukrycia. Telefon prywatny, partyjny, z kancelarii premiera, z ministerstwa rolnictwa i piąty, na karty pre-paid - wyliczał Lepper pytany przez Mularczyka, iloma telefonami komórkowymi dysponował. - Po co tyle telefonów? - pytał Mularczyk. - Widocznie były potrzebne, ale to nie ma związku ze sprawą - brzmiała odpowiedź. - Właśnie ma, to pokazuje, czy jest pan osobą wiarygodną, czy nie ma pan nic do ukrycia. Był pan wicepremierem rządu - ripostował poseł PiS. - W różnych sprawach rozmawiałem z różnymi ludźmi. Zapewniam pana, że takie techniki operacyjne, takie podsłuchy, jakie wobec mnie stosowano, samolot bezzałogowy, to żadnymi telefonami obejść się nie da - odparł na to Lepper. Zaprzeczył zarazem, by o planach akcji CBA ostrzegał go Ryszard Krauze za pośrednictwem posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza. Przyznał, że Woszczerowicz był u niego w ministerstwie w dzień akcji - 6 lipca około godz. 7.00 rano, ale rozmawiali o innych sprawach, zaś on sam już wiedział o grożącym mu niebezpieczeństwie, bo został o tym ostrzeżony tego samego dnia przez anonimową osobę - jeszcze wcześniej rano, w siedzibie partii.