Sprawa opłacania działalności Pablo Moralesa wyszła na jaw dzięki śledztwu dziennikarskiemu przeprowadzonemu przez Szymona Jadczaka. Dziennikarzowi WP udało się potwierdzić wcześniejsze informacje udostępnione m.in. przez redakcję TVP, które wskazywały, że za pseudonimem kryje się Bartosz Kopania, wieloletni współpracownik partii Donalda Tuska. Z danych zawartych w Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej wynika, że Kopania prowadzi firmę zajmującą się komunikacją, PR-em, doradztwem oraz produkcją filmów i programów telewizyjnych. Już w 2017 roku mężczyzna twierdził, że doradzał Platformie Obywatelskiej w działaniach PR-owych. Wówczas to m.in. współtworzyć miał przemówienia szefa partii Grzegorza Schetyny. "PabloMoralesPL" o Szymonie Hołowni: Pożyteczny idiota Uwagę Jadczaka przyciąga głównie działalność Pablo Moralesa na platformie X, która skupiała się na negatywnym komentowaniu wpisów polityków ówczesnej partii rządzącej (PiS), a także potencjalnych przeciwników Platformy Obywatelskiej. Najczęściej pojawiającym się określeniem we wpisach autorstwa Bartosza Kopani było "debil", które odnosiło się między innymi do Mateusza Morawieckiego, Zbigniewa Ziobry, Janusza Kowalskiego, czy też pracowników TVP. "Kretynami" nazywani byli m.in. Mariusz Błaszczak, czy Tomasz Zimoch, a "idiotami" Rafał Bochenek i Maciej Wąsik. Na "specjalne traktowanie" mógł liczyć obecny marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Polityk regularnie określany był "pożytecznym idiotą, narcyzem, kłamcą, manipulatorem i tchórzem". "Hołownia od 2019 nie robi niczego innego, tylko roz****a opozycję" - to jeden z wpisów na temat lidera Polski 2050. W dziesiątkach wpisów, tylko w ostatnich tygodniach przed wyborami parlamentarnymi w październiku 2023 roku, Pablo Morales regularnie wieszczył dotkliwą porażkę Szymona Hołowni i jego partii. Jednocześnie odradzał głosowanie na to ugrupowanie ze względu m.in. na ewentualną współpracę z Prawem i Sprawiedliwością. Działalność "Pablo Moralesa". Setki tysięcy złotych na koncie Potwierdzenie opłacania Pablo Moralesa przez Platformę Obywatelską udało się uzyskać między innymi dzięki działalności Aleksandra Twardowskiego. Przedsiębiorca z Dolnego Śląska, który jak sam twierdzi, jest wyborcą partii Donalda Tuska, zgłosił się do ugrupowania, aby to odniosło się do kwestii "wypłat pieniędzy tytułem faktur za świadczone usługi panu Bartoszowi Kopani". Po kilku miesiącach oczekiwań władze partii odpowiedziały na prośbę, informując, że w okresie od 2015 do 2023 roku (na dzień sporządzenia odpowiedzi) Platforma Obywatelska zapłaciła blisko 305 tysięcy złotych brutto za usługi świadczone przez firmę Kopani. Tylko w latach od 2020 do 2023 roku było to 250 tysięcy złotych. Sam zainteresowany potwierdził, że otrzymywał pieniądze od Platformy Obywatelskiej. "Nie będę odnosił się do meritum artykułu, bo to zrobią prawnicy. (...) Zarobiłem w PO 300 tys zł. Straszne? Przez osiem lat. w 2023 zaś - UWAGA - 59 tys. zł. z Vatem. To się obłowiłem!!! Zawsze, i to od lat piszę ekspertyzy dla politycznych partii. Jak miałem konto i jak konta na TT nie miałem. To ci afera!" - stwierdził w jednym z wpisów na platformie X. Zupełnie inaczej sprawę przedstawia autor śledztwa. "Przedsiębiorca skłamał, pisząc, że gros tej sumy uzyskał lata wcześniej. Z informacji od PO wynika, że partia płaciła mu co miesiąc - począwszy od listopada 2020 roku. W ciągu dwóch miesięcy Kopania zdążył dostać 19,7 tys. zł." - czytamy w artykule. Lider Polski 2050: To jakiś rodzaj frajerstwa Do sprawy działalności Pablo Moralesa odniósł się sam Szymon Hołownia. Marszałek Sejmu w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że zapoznał się z artykułem i jest zaskoczony takim obrotem sprawy. - Jeżeli ktoś robił takie rzeczy za pieniądze, ktoś za takie rzeczy płacił, to jest to jakiś rodzaj frajerstwa. PiS robi to zupełnie bezpłatnie i nie musi wydawać na to 300 tysięcy. Jak my mieliśmy 300 tysięcy złotych w trakcie kampanii to wydaliśmy to na organizację spotkań z ludźmi w całej Polsce - podkreślił. - Dzisiaj patrzę na te doniesienia z jednej strony z przerażeniem, że hejt i nienawiść mogą być obecne w debacie publicznej, bo wiemy że na koniec dnia one zabijają. Natomiast z drugiej strony się z tego śmieję, bo jeśli ktoś musi ubiegać się do takich form walki politycznej, to źle o nim świadczy - dodał. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!