Na specjalnej konferencji prasowej podsumowującej pół roku śledztwa, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ireneusz Szeląg poinformował też, że według biegłych z ABW co najmniej 19 telefonów komórkowych pasażerów samolotu Tu-154M było aktywnych w chwili katastrofy. Aparaty zalogowały się do rosyjskich sieci komórkowych i będą one jeszcze analizowane w ABW. Prokurator dodał, że telefon "wytypowany jako należący do Lecha Kaczyńskiego" jest w stanie niepozwalającym na jego ekspertyzę. Na zlecenie prokuratury biegli ze "Szkoły Orląt" w Dęblinie analizują też tzw. karty podejścia do lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Płk Szeląg podał, że ze stwierdzeń biegłych wynika, iż takie same były karty, jakimi dysponowała załoga lecąca do Smoleńska 7 kwietnia (z premierem Donaldem Tuskiem) i 10 kwietnia - gdy leciał tam samolot z prezydentem Kaczyńskim. Szeląg zastrzegł, że będzie to jeszcze weryfikowane, bo jeden z pilotów z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego zeznał, iż karty te różniły się od siebie. Szef WPO poinformował, że w przygotowaniu są dwa nowe wnioski o pomoc prawną w całej sprawie - do władz Rosji oraz Białorusi. Protokoły sekcyjne w Polsce Na konferencji prokurator generalny Andrzej Seremet zapowiadał, że do Polski trafi niebawem siedem kolejnych tomów akt śledztwa rosyjskiego w sprawie katastrofy smoleńskiej. Wieczorem w TVN24 Seremet ujawnił, że tomy te są już w polskiej prokuraturze. Jak mówił, z pobieżnych oględzin wynika, że zawierają protokoły sekcyjne 52 ofiar katastrofy oraz zeznania 40 świadków, w tym 20 naocznych. Seremet określił ten materiał jako "bardzo cenny" i dodał, że jeszcze dziś rozpocznie się jego tłumaczenie. Wcześniej na konferencji prokurator generalny mówił też, że 22 listopada rosyjska prokuratura ma dostać od MAK m.in. czarne skrzynki samolotu, co powinno zdynamizować rosyjskie śledztwo. Według Seremeta jest za wcześnie na przedstawienie ustaleń prokuratury. Prokurator generalny przeciwstawił się wielu nieprawdziwym, a nawet zniesławiającym zarzutom formułowanym wobec polskich śledczych. - Prokuraturę można, a nawet trzeba w wielu przypadkach krytykować, ale będę oponował wobec krzywdzących zarzutów - zaznaczył Seremet. Apelował o minimum zaufania do organów naszego państwa. Zarazem Seremet zaprzeczył, by polscy prokuratorzy, którzy w nocy z 10 na 11 kwietnia na prawach gości uczestniczyli w Smoleńsku w naradzie rosyjskich śledczych, podpisywali jakiś dokument, w którym godziliby się na ograniczenie śledztwa do tez wykluczających zamach. Słowa, które nie powinny paść Na dowód tych słów dziennikarzom rozdano rosyjski protokół z tego posiedzenia. Wskazano w nim wszystkich uczestników, z wyszczególnieniem sześciorga przedstawicieli Polski (2 prokuratorów, oficer żandarmerii i trzy osoby z ABW), przytoczono też w punktach tezy wystąpienia szefa Państwowego Komitetu Śledczego przy prokuraturze rosyjskiej Aleksandra Bastrykina oraz zapadłe ustalenia. Wspomniano też, że głos zabrał tam naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski (nie napisano, o czym mówił). Odnosząc się do tego Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej powiedział na swej konferencji prasowej, że to dobrze, iż prokuratura ujawniła ten dokument. Podkreślił, że stało się to dopiero po tym, jak w ubiegły piątek zajął się nim zespół, którym kieruje. - Niestety, użyto słów pod adresem zespołu, które nie powinny paść. W pełni dopełniliśmy staranności i sformułowania jakich użyliśmy w pełni odpowiadają treści dokumentu, który dzisiaj został ujawniony - uznał Macierewicz. Jego zdaniem z dokumentu wynika, że polscy i rosyjscy prokuratorzy "wspólnie brali udział w czynnościach". - Nie jest tak, że prokuratorzy polscy byli tutaj niemymi świadkami wydarzeń, że byli gośćmi. Brali udział w naradzie razem z prokuratorami rosyjskimi - zaznaczył. - Proszę zrozumieć, że nasza obecność na tym spotkaniu to wyłącznie wyraz dobrej woli strony rosyjskiej. Jest oczywiste, że polscy prokuratorzy wyjeżdżając 10 kwietnia do Rosji nie mieli rosyjskich wiz, a niektórzy nawet paszportu - wyjaśniał płk Szeląg. Zastrzegł zarazem, że tej obecności nie można rozumieć jako próby wpływania na niezależne śledztwo rosyjskie, tak jak nie można sobie wyobrazić, aby Rosjanie próbowali wpłynąć na ustalenia śledztwa polskiego. Seremet potwierdził, że zapowiadana na ten tydzień wizyta rosyjskich prokuratorów w Polsce nastąpi - na wniosek strony rosyjskiej - w grudniu, podczas pobytu prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w naszym kraju. - Ranga tej wizyty przyczyni się do podniesienia rangi naszego spotkania - dodał. Przesłuchano 360 świadków Z informacji WPO wynika, że w polskim śledztwie prokuratorzy przesłuchali już 360 świadków. Dodatkowo ponad 100 przesłuchano na wniosek strony rosyjskiej. Akta sprawy liczą 72 tomy, materiału jest na kolejnych siedem, plus 10 tomów akt "wydzielonych". Jak dodał Szeląg, prokuratorzy mają już listę kolejnych ok. 90 osób, które będą przesłuchiwane. Wyjaśnił, że część z nich była już przesłuchana, ale zebrane materiały dowodowe spowodowały, że przesłuchanie trzeba powtórzyć. - Oczywiste jest, że lista ta może się powiększyć o kolejne osoby - podkreślił. Portal tvn24.pl podał dziś, że prokuratura bada, czy za sterami samolotu jako drugi pilot nie siedział Dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik i czy mógł on nakazać dowódcy samolotu kpt. Arkadiuszowi Protasiukowi lądowanie mimo złych warunków. Według zeznań jednego z żołnierzy 36. SPLT, w przeszłości zdarzały się takie "podmiany". Na konferencji prokuratorzy nie odnosili się do tej informacji. Szeląg powiedział, że w śledztwo zaangażowanych jest obecnie 10 prokuratorów wojskowych. Jeden z nich jest wraz z archeologami i geodetą w Rosji. Prokurator zaprzeczył, by dochodziło do jakichkolwiek spięć pomiędzy polskimi specjalistami przebywającymi w Rosji a stroną rosyjską. - Nie mamy żadnych informacji, żeby prawdziwe była doniesienia o rzekomych jakichś spięciach czy też niezgodności między przedstawicielami strony polskiej i rosyjskiej. Wszystko odbywa się tak, jak to uzgodniono podczas spotkania roboczego przed kilkoma, kilkunastoma dniami - mówił. Podczas konferencji prokuratorzy zdementowali również informacje o wycieku paliwa z Tu-154. Wyjaśnili, że 10 kwietnia, tuż przed wylotem do Smoleńska, pod samolotem znaleziono kałużę cieczy. Okazało się, że jest to plama wody - jak dodali - pozostała po jego myciu. Trwają badania "czarnych skrzynek" Przedłużają się natomiast badania "czarnych skrzynek" samolotu. Zastępca szefa NPW gen. Zbigniew Woźniak poinformował, że biegli z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych odczytujący nagrania rozmów z kokpitu samolotu poprosili o dodatkowy materiał porównawczy. Dodał, że chodzi o dodatkowe próbki głosów osób, które mogły być w kokpicie. - Staramy się, aby materiał, którym dysponują biegli był pełny i dający podstawę do wydania rzetelnej opinii (...) będziemy próbowali uzupełnić te materiały zgodnie z oczekiwaniem biegłych - powiedział Woźniak. Dodał, że nie wszystkie dostarczone dotychczas przez prokuratorów materiały porównawcze "pozwalają na jednoznaczne określenie osób, które wypowiadały poszczególne słowa". Ponadto biegli badający nagranie konsultują kwestie związane z terminologią lotniczą w języku angielskim i rosyjskim. - Biegli też zwrócili się do nas z prośbą o tego typu konsultacje - powiedział Woźniak. Dlatego, jak zaznaczył, termin wydania końcowej opinii fonoskopijnej przez biegłych ulegnie przesunięciu. Odnosząc się do kwestii kolejnych akt z Rosji gotowych do wysłania do Polski Woźniak powiedział, że materiały te zawierać mają m.in. protokoły sekcji zwłok ofiar katastrofy. - Całość dokumentacji sądowo-medycznej nie jest jeszcze gotowa, prokuratura rosyjska nie otrzymała od biegłych całości raportu, dostaniemy pewną partię tych dokumentów - wyjaśnił. Szeląg poinformował, że prokuratura na razie nie planuje powołania biegłych spoza Polski do badania m.in. parametrów lotu z 10 kwietnia. - Być może przyszłość postawi nas przed taką koniecznością. Obecnie takiej konieczności nie widzimy. Ten skład, który planujemy powołać, naszym zdaniem, daje gwarancję wydania opinii w takim zakresie, w jakim ona będzie satysfakcjonująca z punktu procesowego - uznał. Szef WPO przyznał, że istnieje "szereg współzależności pomiędzy opinią fonoskopijną (...) a np. zapisami danych parametrycznych" określających techniczne dane w poszczególnych momentach lotu. Zastrzegł jednak, że IES nie ocenia całości zapisów z wszystkich nośników rejestrujących te parametry i rozmowy na pokładzie. Do tego, jak powiedział, będzie powołany oddzielny zespół biegłych. - Znajdą się w jego składzie specjaliści szeregu dziedzin związanych z lotnictwem - zapowiedział Szeląg.