Pytany przez dziennikarzy, czy poinformuje o przebiegu przesłuchania, Serafin odmówił. - Moim rzecznikiem jest prokurator - oświadczył jedynie. Indagowany, że na swej konferencji obiecywał taką wypowiedź, szef Kółek Rolniczych odparł: "tak, ale prokurator ma w tej sprawie ostatnie zdanie". Serafin nie chciał rozmawiać z mediami także przed wejściem na przesłuchanie - wtedy mówił, że jego ewentualna wypowiedź będzie zależała od decyzji prokuratora. "Wezwany jako świadek" Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura informował dziennikarzy przed przesłuchaniem, że Serafin został wezwany jako świadek, co jest konsekwencją złożonego przez niego zawiadomienia o przestępstwie. W piśmie tym Serafin wskazał, że bez jego zgody zostały rozpowszechnione nagrania jego prywatnej rozmowy z byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego Waldemarem Łukasikiem. - W ramach tego postępowania prokurator chce ustalić, dlaczego był nagrywany Władysław Serafin, kto takiego nagrania dokonał i w jaki sposób te nagrania zostały udostępnione osobom trzecim - powiedział rzecznik. Według niego, w zależności treści od zeznań Serafina prokurator podejmie decyzje co do dalszych czynności w sprawie. Postępowanie toczy się w sprawie Ślepokura podkreślił, że postępowanie toczy się w sprawie, a nie przeciwko jakiejś osobie. Dodał też, że przesłuchanie nie dotyczy postępowania ws. niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych zatrudnionych w Agencji Rynku Rolnego i Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi poprzez sprawowanie niewłaściwego nadzoru nad spółką Elewarr. Ślepokura powiedział, że w prokuraturze okręgowej jest też trzecia sprawa związana z nagraniem, bo analogiczne zawiadomienie jak Serafin złożył jego rozmówca - Władysław Łukasik. - Jego zawiadomienie dotyczy tej samej sprawy, co zawiadomienie Serafina - rozpowszechniania bez jego zgody nagrania prywatnej rozmowy - poinformował Ślepokura. Po przesłuchaniu Serafina rzecznik prokuratury był nieuchwytny dla mediów. Zawiadomienie Serafina to pokłosie publikacji "Pulsu Biznesu", który ujawnił rozmowy Serafina z Łukasikiem, byłym prezesem ARR, na temat możliwych nieprawidłowości w spółkach związanych z Ministerstwem Rolnictwa. "Zadyma" z taśmami "ma wykopać koalicję "Oświadczam, że nikt za mną nie stał, nikt mnie nie inspirował, z nikim się nie układałem, dla nikogo nie pracowałem" - mówił Serafin na poniedziałkowej konferencji prasowej i zapewniał, że niczego się nie obawia. Jego zdaniem cała - jak to określił - "zadyma" z taśmami "ma wykopać koalicję i PSL". Szef Kółek Rolniczych przyznał, że znane są mu okoliczności powstania nagrania, które "weszło w obieg publiczny". "Dla dobra sprawy nie będziemy rozmawiać z prokuratorem przez media" - zaznaczył. Zapowiedział, że będzie rozmawiał na temat nagrań dopiero po "wszystkich wyjaśnieniach w prokuraturze dotyczących tego perfidnego zdarzenia, dla którego potrzebna była jego twarz". Krążą plotki o dwóch kolejnych taśmach Zapewnił też, że nie wie o żadnych nowych taśmach z nagraniami, chyba, że ktoś go "nagrał ukrytą kamerą chytrze i perfidnie, i jakieś głupoty będą montowane". Poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza" podała, że według jej informatorów opublikowane w zeszłym tygodniu nagranie z rozmowy Serafina z Łukasikiem było dłuższe i zostało zmontowane. Według "Newsweeka", krążą plotki o dwóch kolejnych taśmach, których publikacja uderzy w Platformę Obywatelską. Serafin zapewnił, że jeżeli premier poprosi go o wyjaśnienia w sprawie nagrania, "pójdzie natychmiast i powie mu wszystko". Serafin przeprosił też Łukasika.