Po wystąpieniu Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, senator Marek Martynowski (PiS) zgłosił wniosek formalny o przejście do debaty bez zadawania pytań Rzecznikowi. Wywołało to sprzeciw PO; wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz (PO) powiedział, że "PiS po raz kolejny zamyka opozycji usta". "Rozumiem, że jak macie przewagę liczebną, to sądzicie, że możecie zrobić wszystko, zgłaszam wobec tego zdecydowany sprzeciw" - podkreślił. Po tych słowach senatorowie PO na chwilę wyszli z sali, a wniosek Martynowskiego został przyjęty głosami senatorów PiS. Senator PO Bogdan Klich powiedział dziennikarzom, że "ogranicza się prawo opozycji do zadawania pytań - wcześniej przed kilkoma godzinami, teraz do Rzecznika Praw Obywatelskich". "To jest (tak) jakby większość senacka chciała zablokować usta nie tylko nam, senatorom, ale również RPO, który ośmielił się wypowiedzieć pogląd, który nie jest popularny w tamtej części sali senackiej, że mianowicie ta ustawa została przygotowana tylko ze względu na to, że społeczeństwo okazało szacunek I prezes SN pani (Małgorzacie) Gersdorf i wsparło ją w jej wkroczeniu do Sądu Najwyższego, a po drugie ze względu na uchwałę Zgromadzenia Ogólnego Sądu Najwyższego, które w pełni wsparło panią I prezes. To jest ewidentna reakcja na słowa, które bolą, słowa, które uwierają senatorów PiS i na coś takiego nie możemy się zgodzić" - mówił Klich. Senator Aleksander Pociej (PO) dodał: "Do tej pory Senat różnił się bardzo mocno od Sejmu i Rzecznikowi zabrano głos w sposób taki sam, jak zrobił to na komisji (sprawiedliwości) poseł (Stanisław) Piotrowicz. Wcześniej nam się to w Senacie nie zdarzało. Była zupełnie inna kultura dyskusji, bez przerywania w połowie wypowiedzi". Przemówienie Bodnara Z kolei <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-adam-bodnar,gsbi,3162" title="Adam Bodnar" target="_blank">Adam Bodnar</a> na początku swojego wystąpienia zwrócił się bezpośrednio do wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, który występował przed nim podczas prac w Senacie nad nowelą ustaw sądowych. "Pamiętam zaangażowanie pana ministra w kwestie dot. niezależności sądownictwa na Węgrzech, w Turcji. Ostatni raz jak się spotkaliśmy, to był to zjazd Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", zorganizowany bodajże z okazji 25-lecia "Iustitii" w Suwałkach i wtedy pan minister bardzo mocno bronił różnych zasad dot. niezależności sądownictwa, a od jakiegoś czasu, w zasadzie od listopada 2015 r. i później ten pogląd chyba mamy rozbieżny i wydaje mi się, że nasze kwestie ideowe się w tym zakresie rozjechały" - powiedział Bodnar. "Uważam, że wartości są niezmienne i wartości konstytucyjne, polegające na obronie niezależności sądownictwa, powinny być niezmienne i że konstytucja się nie zmieniła i powinna być w tym zakresie przedmiotem obrony i stąd moja obecność tutaj, ponieważ jako RPO uważam, że moim obowiązkiem jest protestować i wyrażać ten sprzeciw otwarcie, kiedy dochodzić może do naruszenia konstytucji i kiedy może dochodzić do naruszenia konstytucji i kiedy może dochodzić do naruszenia prawa do sądu jako podstawowego mechanizmu ochrony praw i wolności jednostki" - dodał. Bodnar, odnosząc się do zapisów noweli ustawy, mówił, że wątpliwości budzi m.in. tryb legislacyjny. "Dyskutujemy na temat projektu poselskiego, natomiast powiedziałbym, szczegółowości, poziom zaawansowania różnych rozwiązań, które są w tym projekcie zawarte, może sprawiać pewne wrażenie, że być może niekoniecznie to był projekt poselski, ale pozostaje nam wierzyć słowom pana ministra (Piebiaka)" - powiedział RPO. "To, co jest charakterystyczne, to jednak ten bardzo szybki tryb postępowania. W momencie, kiedy mamy do czynienia z ustawami o znaczeniu ustrojowym, ustawami, które nie tylko rozwiązują kwestie ustrojowe, ale także mają wpływ na życie wielu osób (...) to można by się spodziewać, że tego typu projektu będą procedowane z pewną rozciągłością czasową, tak, aby można się było zastanowić nad wszelkimi podstawowymi błędami, które są w ustawie zawarte" - dodał. Według Bodnara, ustawa wprowadza rozwiązania, które mogą być uznane za dyskryminację ze względu na wiek, a kwestie dot. dyskryminacji ze względu na wiek - jak mówił - są uznawane za element prawa europejskiego. Ponadto, zdaniem RPO, ustawa wprowadza ograniczone możliwości odwoływania się od decyzji KRS ws. zaopiniowania kandydatów w konkursach na stanowiska w SN. Według Bodnara, godzi to w równy dostęp do służby publicznej, ponieważ KRS na mocy znowelizowanych przepisów miałby możliwość odwołania bez uzasadnienia kandydata do SN. Według RPO, wątpliwości budzi także zmiana dot. obniżenia liczby stanowisk sędziowskich ze 110 do 80, które muszą być obsadzone, aby wskazać prezydentowi pięciu kandydatów do pełnienia funkcji I prezesa SN. "Zdaję sobie sprawę z tego jaki był cel przygotowania i przyjęcia tego projektu ustawy. Moim zdaniem nie pojawiłby się on, gdyby nie uchwała Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN z 28 czerwca i jednolite, solidarne wsparcie ze strony sędziów SN dla pani I prezes SN Małgorzaty Gersdorf. I nie powstałby on pewnie gdyby nie to, co stało się 4 lipca, czyli okazanie szacunku ze strony społeczeństwa polskiego, które przywitało panią I Prezes SN, wchodzącą do budynku Sądu Najwyższego i wsparcie ze strony różnych instytucji międzynarodowych" - powiedział Bodnar w Senacie. Jego zdaniem, celem nowelizacji jest to, aby "naprawić tę sytuację, która powstała". "Natomiast w ogólnym rozrachunku, to oznacza dalsze podporządkowanie sądownictwa politykom" - ocenił Bodnar.