W przyszłym Senacie to opozycja będzie miała większość, a to oznacza, że prawdopodobnie nowym marszałkiem będzie właśnie ktoś z opozycji. Jest to oczywiście istotne, choć Senat i tak nie może zrobić tego, co dla opozycji najważniejsze - zablokować procesu legislacyjnego. Nie będzie więc tak, że dzięki Senatowi jakaś ustawa całkowicie trafi do kosza. Przy Senacie w rękach opozycji należy się natomiast spodziewać, że cały proces legislacyjny zostanie wydłużony. Może też przebiegać w znacznie bardziej racjonalnych warunkach. Czyli z pogłębioną debatą nad procedowanymi ustawami. Prawdopodobnie nie będzie już sytuacji, że ustawa przechodzi przez Sejm i Senat w kilkadziesiąt godzin. Sławomir Nitras nazywa to "światełkiem w tunelu". - To też paradoksalnie szansa dla PiS na próbę ułożenia normalnych relacji z opozycją. Do czego bym namawiał. Nie do siłowego wzięcia Senatu, bo to także nie jest wykluczone, ale do próby ułożenia relacji, bo tego potrzebuje polski parlamentaryzm - uważa poseł PO-KO. Przypomnijmy, że w wyborach do Senatu opozycja zdobyła 48 mandatów. Tyle samo, co senatorowie PiS. Języczkiem u wagi są senatorowie niezależni. Szacuje się, że trzech z nich (Krzysztof Kwiatkowski, Stanisław Gawłowski i Wadim Tyszkiewicz) będzie głosować tak jak opozycja, a jeden (Lidia Staroń) tak jak PiS. Wobec tego opozycja powinna mieć 51 głosów, a PiS 49. Łukasz Szpyrka