W głosowaniu w czwartek, krótko przed północą, najpierw odrzucono wniosek PiS o odrzucenie nowelizacji. Zaraz potem za wnioskiem PO, by przyjąć ją bez poprawek, zagłosowało 46 senatorów, przeciw było 36, a wstrzymał się 1. Wobec tego nie głosowano żadnych poprawek zgłoszonych przez senacką komisję. Wnosiła ona m.in. o odebranie środowiskom naukowym, sędziowskim i prokuratorskim prawa do wyłaniania kandydatów na członków nowej Rady IPN; o skreślenie zapisu dającego prawo dostępu oficerom i tajnym współpracownikom służb PRL do akt przez nich wytworzonych; była też przeciw udostępnianiu obywatelom oryginałów akt IPN. Teraz nowelizacja trafi do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który może ją podpisać, zawetować lub zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego. O tej ostatniej możliwości jako najbardziej prawdopodobnej powiedział PAP zaraz po głosowaniu w Senacie poseł PO Arkadiusz Rybicki, główny orędownik zmian. Także sen. Zbigniew Romaszewski (niezrz.), który mówił, że nowelizacja jest "oburzająca" powiedział PAP, że prezydent powinien ją zaskarżyć jako sprzeczną z Konstytucją. W ośmiogodzinnej debacie senatorowie PiS mówili, że w nowelizacji chodzi tylko o uniemożliwienie kandydowania Janusza Kurtyki na drugą kadencję i o "zabetonowanie" wiedzy o PRL. Senatorowie PO replikowali, że zmiany wzmocnią apolityczność IPN, który PiS traktuje jako "własną instytucję", a Kurtyka może startować w konkursie na nowego prezesa. Głos zabrał też Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski, według którego "liczne wady nowelizacji będą podstawą do zakwestionowania jej konstytucyjności". Jako przykład podał zapis o nieanonimizowaniu danych osób trzecich w aktach SB udostępnianych przez IPN. Oświadczył też, że nowelizacja zagraża wolności badań naukowych i oznacza "likwidację lustracji". RPO powołał się na protesty przeciw zmianom części środowisk kombatanckich, naukowych i kościelnych. - To jakieś nieporozumienie; w nowelizacji nie ma zapisów zagrażających wolności badań naukowych - replikował wiceminister sprawiedliwości Zbigniew Wrona. Sam Kurtyka oceniał, że poprawki komisji łagodziły "wiele wad nowelizacji". 18 marca Sejm, przy sprzeciwie PiS, przyjął nowelizację. Gdy w grudniu 2009 r. PO złożyła swój projekt, politycy PO mówili, że "trzeba naprawić tę źle kierowaną przez prezesa Janusza Kurtykę instytucję", bo IPN "zaczął mówić podobnym językiem jak PiS" i mieć "podobną wizję historii". PO zapewnia, że nie chce odwoływać Kurtyki przed upływem jego kadencji pod koniec 2010 r. (wybór nowego prezesa odbywałby się już na nowych zasadach). PiS i Kurtyka mówią o próbie "upolitycznienia" Instytutu. Zgodnie z przyjętą nowelą, w miejsce dzisiejszego 11-osobowego Kolegium IPN powołana będzie dziewięcioosobowa Rada IPN - wywodzącą się m.in. ze środowisk naukowych. Będzie miała większe kompetencje niż będące ciałem doradczym Kolegium - m.in. ma ustalać priorytetowe tematy badawcze i rekomendować kierunki działań IPN; opiniowałaby też powoływanie i odwoływanie szefów pionów IPN; członkiem Rady mogłaby być tylko osoba, która ma tytuł naukowy z nauk humanistycznych lub prawnych; dziś nie jest to warunkiem zasiadania w kolegium IPN. Kolegium nie mogłoby ogłosić konkursu na nowego prezesa. Prezesa IPN powoływać i odwoływać ma Sejm zwykłą większością głosów; dziś jest to większość 3/5. Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów. Dziś ewentualne odrzucenie sprawozdania przez Sejm lub Senat nie rodzi żadnych skutków prawnych. Kandydatów do Rady IPN wskazywałoby Zgromadzenie Elektorów, wyłaniane przez renomowane uczelnie oraz Instytuty Historii i Studiów Politycznych PAN. Spośród tych kandydatów członków Rady wybierałyby Sejm (pięciu z 10 kandydatów) i Senat (dwóch z czterech). Prezydent RP wybierałby dwóch członków spośród zgłoszonych mu przez krajowe rady sądownictwa i prokuratury. Dziś siedmiu członków Kolegium wybiera Sejm; dwóch - Senat; dwóch - prezydent. Nowelizacja zachowuje generalną zasadę, że każdy obywatel ma dostęp tylko do swojej teczki (co jest prawem od 1999 r.). IPN ma dawać obywatelowi oryginały akt służb specjalnych PRL na jego temat (chyba, że byłyby w złym stanie - wtedy byłyby to kopie) i bez anonimizacji jakichkolwiek danych osobowych. Wykreślono zapis o odmowie udostępniania akt służb PRL osobom, których służby te traktowały jako "tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji". Spowodował on odmowę udostępnienia przez IPN wielu osobom akt służb PRL na ich temat, m.in. Lechowi Wałęsie. Osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN (a nie była oficerem lub agentem służb PRL), może zastrzec, że nie będą udostępniane informacje ujawniające jej pochodzenie etniczne lub rasowe, przekonania religijne, przynależność wyznaniową oraz dane o stanie zdrowia, życiu seksualnym i stanie majątkowym. Zapisano, że IPN udostępnia w 7 dni dokumenty, których sygnatury są znane, a ich odnalezienie nie wymaga kwerend. Do końca 2012 r. IPN miałby opublikować inwentarz archiwalny.