Seksafera w Olsztynie - PO apeluje do ministra
Wiceprzewodniczący regionu pomorskiego PO poseł Krzysztof Lisek wystąpił do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, by ten objął osobisty nadzór nad śledztwem w sprawie seksafery w olsztyńskim urzędzie miejskim.
.
Rzeczniczka Prokuratora Generalnego Ewa Piotrowska powiedziała, że decyzja o nadzorze śledztwa przez ministra Ćwiąkalskiego jeszcze nie zapadła.
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku, badająca "seksaferę" w olsztyńskim ratuszu, wysłała w tym tygodniu do Olsztyna pismo zawierające listę kobiet oskarżających prezydenta Czesława Małkowskiego. List, drogą służbową, trafił do prezydenta. Prokuratura wysłała także na adres urzędu miasta wezwanie dla jednej z kobiet.
Piątkowa "Rzeczpospolita" napisała, że Platforma Obywatelska przygotowuje się do rozpisania referendum nad odwołaniem Małkowskiego w funkcji prezydenta. Wiadomo jednak od działaczy PO, że nie zapadła w tej sprawie jeszcze żadna konkretna decyzja.
W czwartek Małkowski w liście otwartym do redaktora naczelnego "Rz" (przekazanym także do wiadomości ministra skarbu i do innych mediów) napisał, że dziennik "wykorzystując swą dotychczasową popularność i wiarygodność, godząc w podstawowe zasady rzetelności dziennikarskiej i uczciwości, postawił sobie za cel zniszczyć mnie jako człowieka i usunąć z urzędu, pomawiając o najbardziej niegodziwe przestępstwa".
Od trzech tygodni "Rzeczpospolita" publikuje artykuły, w których oskarża prezydenta Olsztyna o molestowanie urzędniczek i gwałt na jednej z nich, ciężarnej. Śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Okręgowa w Olsztynie, ale po dwóch tygodniach, ze względu na mogące pojawić się zarzuty o braku bezstronności ze strony olsztyńskich prokuratorów, śledztwo zostało przekazane do prokuratury w Białymstoku.
Zgodnie z ustawą o referendum lokalnym, by zorganizować referendum na wniosek mieszkańców, wymagane jest zebranie podpisów 10 proc. mieszkańców miasta. Natomiast referendum jest ważne, jeżeli wzięło w nim udział co najmniej 30 proc. uprawnionych do głosowania.
Ustawa zastrzega jednak, że referendum w sprawie odwołania organu jednostki samorządu terytorialnego pochodzącego z wyborów bezpośrednich jest ważne w przypadku, gdy udział w nim wzięło nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu.
INTERIA.PL/PAP