z doszło tuż po wybuchu seksafery w Samoobronie. W grudniu ubiegłego roku kobieta oskarżyła posła o to, że zmuszał ją do seksu w zamian za pracę w jego biurze. Wkrótce jedna z działaczek złożyła zawiadomienie, że Łyżwiński zgwałcił ją podczas jednej z imprez Samoobrony. Zobacz nasz raport specjalny: Seksafera w Samoobronie Popecki próbował ratować skórę swojego szefa. Dlatego pojechał do Krawczyk i przekonywał ją, aby wycofała się z oskarżeń. Oto fragment nagrania z tej rozmowy, którym dysponuje "Newsweek". Aneta Krawczyk: - Ty wiesz, że to nie jest jedyny zarzut gwałtu (wobec Łyżwińskiego - red). Jacek Popecki: - Słuchaj, Aneta. To dlaczego te gwałcone nie poszły od razu, tylko teraz dopiero? - A ta spod Częstochowy? - Co spod Częstochowy? - No ta dziewczyna - Słuchaj, tam był Łuczak (były działacz Samoobrony - red.) - Ale faktem jest, że dziewczyna trafiła do szpitala, tak? - No i dlaczego nie zgłosiła tego na policję? - Przecież wiesz dlaczego. - No dlaczego? - A kto płacił wtedy? - Kto płacił? - Płacił, żeby była cicho? - Nie wiem, na pewno nie ja. Rzeczywiście, prokuratura sprawdza wątek drugiego gwałtu Łyżwińskiego. Miał go dokonać na młodej dziewczynie w lesie pod Częstochową. Na taśmie asystent Łyżwińskiego sugeruje, że jest w stanie załatwić u liderów Samoobrony pracę dla Krawczyk w zamian za odwołanie oskarżeń. - Są szanse, rządowe stanowiska, ta erka, coś tam może - przekonuje. Wypomina jej, że fałszywie oskarżyła Łyżwińskiego o ojcostwo swojego najmłodszego dziecka. Zaskakujące jest to, że w ogóle nie rozmawiają o oskarżeniach, które Krawczyk rzuciła pod adresem samego Popeckigo, że ten próbował wywołać u niej poronienie, gdy była w ciąży.