Łódzka prokuratura zarzuciła mężczyźnie nakłanianie , głównego świadka w , do wycofania zeznań w zamian za korzyść majątkową. Wyrok nie jest prawomocny. Według śledczych, w styczniu ub. roku - już po ujawnieniu "seksafery" - Paweł G. zadzwonił do Antety Krawczyk i nakłaniał ją do wycofania zeznań przeciwko osobom pełniącym funkcje publiczne. Miał stwierdzić, że będzie to dla niej opłacalne. Kobieta jednak nie wycofała swoich zeznań. Mężczyźnie groziła kara do 3 lat więzienia. Prokurator wniósł o wymierzeniu mu kary 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, 300 zł grzywny i dozór kuratora. Sąd uznał Pawła G. za winnego zarzucanego mu przestępstwa, ale wziął pod uwagę jego wyjaśnienia, iż chciał on w ten sposób chronić swoją rodzinę, aby była ona jak najdalej od całej tej sprawy. Wymierzył mu najniższą z możliwych kar, biorąc też pod uwagę jego trudną sytuację materialną. Nie wiadomo czy prokuratura będzie odwoływać się od wyroku. "Seksaferę" w Samoobronie ujawniła w grudniu 2006 r. "Gazeta Wyborcza" opierając się na relacji Anety Krawczyk - b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i liderowi partii Andrzejowi Lepperowi. Główny proces w sprawie "seksafery" w Samoobronie toczy się od maja przed sądem w Piotrkowie Trybunalskim przeciwko Lepperowi i Łyżwińskiemu. Łyżwiński, który od sierpnia ub. roku przebywa w areszcie, oskarżony jest m.in. o gwałt, a obaj b. posłowie - o żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym od działaczek tej partii, w tym Anety Krawczyk. Przed sądem oskarżeni nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Liderowi Samoobrony grozi kara do ośmiu, a Łyżwińskiemu - do 10 lat więzienia.