Specjaliści z Wrocławia przez kilka miesięcy badali ekshumowane ciało posła Prawa i Sprawiedliwości. Oba dokumenty, polski i rosyjski, zgadzają się co do tego, że zwłoki rzeczywiście należą do Zbigniewa Wassermanna. Poza tym jednak praktycznie nic się już nie zgadza. Nie zgadzają się opisy Rosjan dotyczące narządów wewnętrznych posła. W materiałach z Moskwy nie opisano np. zmian pośmiertnych, które mogłyby wskazywać na godzinę zgonu. Braki w protokole spowodowały, że teraz biegli nie są już w stanie ustalić, czy obrażenia wewnętrzne powstały w momencie śmierci, czy może później. Wiadomo, że w dokumentach nie ma ani słowa o obecności na ciele posła Wassermanna śladów materiałów wybuchowych. Jak ustalili reporterzy śledczy RMF FM, rodzina zmarłego posła PiS zwróci się o kolejną opinię w tej sprawie. - Na pewno będziemy prosili o opinię uzupełniającą, czy to w formie pisemnej, czy ustnej. Po nowym roku spotkam się z prokuratorami i będziemy rozmawiać na ten temat - powiedziała Małgorzata Wassermann, córka posła PiS. Jak dodała, ma nadzieję, że uzupełniony dokument rozwieje większość wątpliwości dotyczących okoliczności śmierci jej ojca.