Sejm debatował nad projektami zmian ustawy zasadniczej autorstwa PO. Platforma proponuje m.in. usunięcie z konstytucji zapisów, które stanowią, że od dnia ogłoszenia wyniku wyborów do dnia wygaśnięcia mandatu, parlamentarzysta bez zgody Sejmu nie może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Sebastian Karpiniuk (PO) podkreślał, że parlament nie może być miejscem bezpiecznego schronienia dla ludzi, na których ciążą zarzuty karne. Zdarzało się - mówił - że posłowie nadużywali immunitetu, aby uniknąć odpowiedzialności za przestępstwa pospolite, takie jak gwałt, prowadzenie samochodu po pijanemu, fałszerstwo czy płatna protekcja. Józef Zych z koalicyjnego PSL krytykował posła PO za uproszczenia i brak argumentów merytorycznych podczas uzasadniania proponowanych zmian. Jak podkreślił, powaga parlamentu i konstytucji wymaga, by przystępując do debaty nad jej zmianą "mówić przede wszystkim argumentami prawnymi, państwowymi, a nie pewnego rodzaju sloganami". Apelował, by nie pokazywać posłów jako osób, które uciekają, lub chronią się przed wymiarem sprawiedliwości. - Jeżeli my, tu w Sejmie mówimy, że stawiamy się ponad prawem, że możemy być potencjalnymi przestępcami, to co mają ludzie o nas myśleć - pytał były marszałek Sejmu. Przedstawiciele PiS i Lewicy podkreślali przede wszystkim, że ograniczenie immunitetu nie może służyć ograniczeniu demokracji i walce politycznej z opozycją. Wojciech Szarama (PiS) powiedział, że jego klub nigdy nie zgodzi się na to, aby ograniczenie immunitetu "zamykało usta opozycji". Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski zapowiedział wcześniej, że jego klub nie poprze tej zmiany konstytucji. Jolanta Szymanek-Deresz (Lewica) skrytykowała Platformę za nazywanie immunitetu nieuzasadnionym przywilejem, przekonywała, że ma on gwarantować posłowi niezależność i gwarantować swobodę w sprawowaniu mandatu. Zgodnie z konstytucją, posłowie i senatorowie mają immunitet formalny i materialny. Immunitet materialny zakłada, że poseł nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego, ani w czasie jego trwania, ani po jego wygaśnięciu. Immunitet formalny uniemożliwia z kolei pociągnięcie parlamentarzysty do odpowiedzialności karnej bez zgody Sejmu czy Senatu. Drugą propozycją PO zmian w konstytucji jest wprowadzenie do ustawy zasadniczej zapisu, że posłem lub senatorem nie może być osoba karana za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. Według Karpiniuka (PO), zmiany przyczynią się do odbudowy szacunku i dobrego wizerunku parlamentu. - Skończy się czas zasiadania przestępców w polskim Sejmie. Skończy się czas tworzenia prawa przez ludzi, którzy nie byli w stanie przestrzegać jego elementarnych zasad - podkreślił. Arkadiusz Mularczyk (PiS) zapowiedział, że jego klub "co do zasady" popiera projekt eliminacji przestępców z życia publicznego, ale - jak ocenił - nie można pozbawiać prawa do biernego prawa wyborczego wszystkich osób, które zostały skazane prawomocnym wyrokiem karnym za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. Mularczyk pytał, dlaczego PO nie chce dokonać rozliczenia z państwem komunistycznym, "dlaczego nie ściga ubeków i esbeków". - PO chce eliminować z życia publicznego osoby, które dopuściły się drobnych uchybień wobec prawa (...) a do dnia dzisiejszego funkcjonariusze stalinowscy, UB, SB nie ponieśli żadnej odpowiedzialności karnej - podkreślił. Szef PiS Jarosław Kaczyńki powiedział w radiowych "Sygnałach Dnia", że zgoda jego partii na zmiany w konstytucji warunkowana będzie "uporządkowaniem sytuacji moralnej". Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski oświadczył, że jego klub chce, by zakaz kandydowania do parlamentu obejmował także byłych funkcjonariuszy SB. Mularczyk mówił w czasie debaty sejmowej, że projekt do "jednego worka wrzuca zarówno kryminalistów, oszustów, morderców jak i porządne osoby, które w obronie własnej przekroczyły granicę obrony koniecznej". - Jeśli chcecie eliminować z życia publicznego wszystkich, którym kiedyś podwinęła się noga, nawet nie z ich winy, to będziemy przeciw - zwrócił się Mularczyk do posłów PO. W podobnym duchu wypowiadał się Eugeniusz Kłopotek (PSL). Jak mówił - gdyby przyjąć propozycję - to w jednym rzędzie postawiony byłby morderca, pijany kierowca, ale też np, osoba, która bez rejestracji wydawała czasopismo. Poseł apelował, żeby przyjąć próg wysokości kary - po przekroczeniu którego, zakaz kandydowania dotykałby konkretnej osoby lub - aby "wyłuskać" z kodeksu karnego przepisy, których złamanie spowoduje utratę biernego prawa wyborczego. Zdaniem Szymanek-Deresz, debaty w sprawie zmian w konstytucji mogłoby w ogóle nie być, gdyby nie "smutne doświadczenia z przeszłości". Zwróciła w tym kontekście uwagę, że parlamencie zasiadali posłowie mający niechlubne związki z wymiarem sprawiedliwości, którzy "zostali nawet uhonorowani przez PiS zaszczytnymi funkcjami w rządzie". Zmianę konstytucji Sejm uchwala większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.