Sejm dokonał zmian w składzie komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej. Wcześniej jednak aż czterokrotnie nie udało się osiągnąć kworum. Na Wiejskiej rozgorzała awantura. PiS, skoro nie udało mu się przeforsować w komisji zmian w ordynacji samorządowej, postanowił najpierw wprowadzić zmiany w sejmowej komisji samorządu terytorialnego. Sejm rozszerzył skład komisji samorządowej o 30 nowych posłów. Teraz liczy ona 61 posłów, a koalicja uzyskała w niej większość przewagą 4 głosów. Wśród nowych osób w komisji jest 15 posłów koalicji (PiS - 9, Samoobrona - 4, LPR - 2), 12 opozycji (PO - 7, SLD - 4, PSL - 1 ), dwóch niezrzeszonych i jeden z Narodowego Koła Parlamentarnego. Dotychczas w komisji zasiadło 31 posłów: 15 koalicji, 15 opozycji i jeden niezrzeszony. Posłanka SLD Anita Błochowiak złożyła jednak wniosek formalny o reasumpcję głosowania nad poszerzeniem składu komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej. Jak argumentowała, istnieją uzasadnione obawy, że marszałek Sejmu nie wykonał regulaminowego wniosku, który przewiduje, że posłowie mogą wyrazić opinie związane ze zmianami w komisji. PiS miał dziś spore kłopoty, aby w ogóle wprowadzić zmiany pod obrady. Dwukrotnie bowiem nie było kworum; dwa razy Samoobrona, PiS i LPR nie zdołały zgromadzić na sali tylu posłów, aby podjąć korzystne dla siebie decyzje. Pierwsze podejście wprowadzenia zmian w składach osobowych komisji samorządowej - 220 za, 4 wstrzymujących się i - choć sala była niemal pełna - zero głosów przeciw. Efekt żaden, bo 220 głosy to za mało, by Sejm mógł podjąć jakąkolwiek decyzję. Opozycja, wiedząc o tym, nie głosowała. PiS poprosił o przerwę, by ściągnąć brakujących posłów. Kolejne podejście i nic. Kworum nie było. Udało się dopiero za trzecim razem. Za opowiedziało się 231 posłów, nikt nie głosował przeciw i nikt nie wstrzymał się od głosu. Marszałek Marek Jurek miał duże pretensje do opozycji, że "z premedytacją" nie wzięła udziału w głosowaniach, co jest obowiązkiem każdego posła, jak przypominał. O zwołanie Konwentu Seniorów wystąpił z kolei podczas obrad klub PiS. Jak argumentował szef klubu Marek Kuchciński, Konwent powinien zająć się sprawą "bezprzykładnego ataku" na marszałka Jurka. Wniosek ten - jak powiedział - powodowany jest wypowiedzią posłanki PO Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, która powiedziała, że po raz pierwszy spotyka się z sytuacją, że "głosujemy tak długo, jak to odpowiada panu marszałkowi i koalicji rządzącej". - Chcę zapytać pana marszałka (...) czy pan kiedykolwiek widział marszałka, który tak prowadzi obrady - powiedziała. Kuchciński, który zabrał głos po Śledzińskiej-Katarasińskiej, podkreślił, że "jedna z pań posłanek bezprzykładnie zaatakowała (...) marszałka Sejmu". Szef PO Donald Tusk ostro skrytykował we wtorek zachowanie marszałka Jurka, za to że kilkakrotnie poddawał pod głosowanie wniosek o poszerzenie składu komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej. - Marszałek Jurek używa regulaminu jak pałki wobec opozycji. Marek Jurek okazuje się po raz kolejny marszałkiem wojsk koalicji, a nie marszałkiem parlamentu - ocenił Tusk na briefingu w Sejmie. - Jeśli marszałek Sejmu ma złą wolę - a marszałek Jurek ma złą wolę w takim sensie, że respektuje przede wszystkim siłę i realizuje tylko interes polityczny swojego klubu - to wtedy regulamin w jego rękach jest elastyczny i jest używany przeciwko opozycji - oświadczył Tusk.