Posłowie zdecydowali o skróceniu kadencji Sejmu. Przyjęto wniosek SLD o samorozwiązanie, który był głosowany jako pierwszy. Wniosek poparło 377 posłów, przeciw było 54, 20 wstrzymało się od głosu. Wymagana do skrócenia kadencji Sejmu większość wynosiła 307 głosów. W Sejmie były także wnioski PO i PiS o samorozwiązanie, które nie były już głosowane jako bezprzedmiotowe. Skrócenie kadencji Sejmu poparli wszyscy biorący udział w głosowaniu posłowie PO (130) i SLD (54) oraz 151 posłów PiS, wszyscy posłowie PSL (27), trzech posłów Samoobrony, siedmiu posłów koła Ruchu Ludowo-Narodowego i pięciu posłów niezrzeszonych. Przeciw skróceniu kadencji był jeden poseł PiS - Alojzy Lysko, 30 posłów Samoobrony, 16 posłów LPR, 6 posłów koła Prawicy Rzeczypospolitej i 1 poseł niezrzeszony. Od głosu wstrzymało się 7 posłów Samoobrony, 12 posłów LPR oraz 1 niezrzeszony. Jeden poseł PO - szef klubu Platformy Bogdan Zdrojewski - nie głosował. Poza nim nad samorozwiązaniem Sejmu nie głosowali także posłowie: Jan Szwarc (SLD), Andrzej Lepper i Adam Ołdakowski (Samoobrona), Stanisław Łyżwiński (który przebywa w areszcie), Stanisław Zadora (LPR) oraz 3 posłów niezrzeszonych. Poprzedzająca głosowanie debata przebiegała w gorącej atmosferze. Nie zabrakło okrzyków, uderzania w pulpity, komentowania na gorąco z ław poselskich słów przemawiających w imieniu klubów parlamentarzystów, wzajemnej wymiany złośliwości i gniewnych ripost. Przedstawiciele partii rządzącej wychwalali sukcesy rządu i PiS, a opozycji zarzucali prowadzenie agresywnego i bezpodstawnego ataku. Opozycja rewanżowała się wymienianiem porażek rządu i punktowaniem niezrealizowanych obietnic wyborczych. Politycy PiS zdawali się kierować swe przemówienia głównie do posłów PO i Platformę obarczać odpowiedzialnością za to, że doszło do sytuacji, w której jedynym wyjściem są przyspieszone wybory. Politycy Platformy z kolei wytykali posłom PiS, że to oni stworzyli koalicję z LPR i Samoobroną, której spektakularny rozpad sprawił, że obecny rząd nie ma większości w Sejmie. Politycy LPR i Samoobrony krytykowali zarówno swego byłego koalicjanta - PiS, jak i PO, twierdząc, że de facto te dwie partie realizują wspólną politykę, a sięga to jeszcze czasów Okrągłego Stołu. Podczas wystąpienia posła PiS Jacka Kurskiego, który prezentował wniosek swego klubu o skrócenie kadencji Sejmu, z ław opozycji dobiegały wybuchy śmiechu, a czasem "buczenie" - w momentach gdy poseł PiS wymieniał sukcesy rządu i opowiadał o tym, jak Polska zmienia się na lepsze pod obecnymi rządami. Gdy szef LPR Roman Giertych podawał wyniki głosowań m.in. w sprawie mundurków i udowadniał, że posłowie PiS, w tym Kurski, głosowali przeciw, posłowie różnych opcji skandowali "oszust, oszust", "kłamca, kłamca" pod adresem posła PiS. Z kolei wybuchem śmiechu przyjęte zostały wyjaśnienia Kurskiego, że w głosowaniu w sprawie mundurków prowadzący sejmowe głosowanie poseł PiS pomylił się i dlatego większość klubu zagłosowała przeciwko. Przemawiający w imieniu PO Bronisław Komorowski "oszustwem wartym Goebbelsa" nazwał stworzony przez PiS i nieprawdziwy - w jego ocenie - podział na Polskę solidarną i liberalną. Wywołało to protesty posłów PiS. Za rządów PiS - mówił Komorowski - miało być pięknie. "I jest" - odpowiadali chórem posłowie PiS. Gdy kontynuował mówiąc, że miało być "mądrze, moralnie, uczciwie, skutecznie, dumnie, solidarnie - z ław PiS po każdym słowie dobiegało: "i jest". Kiedy po stwierdzeniu, że "miało być moralnie", Komorowski sięgnął po szklankę z wodę, z ław poselskich rozległo się: "Bronek nie pij!".