- Traktat Akcesyjny jest dla Polski najlepszy z możliwych - zapewnił posłów minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. Zaapelował, by sprawa członkostwa Polski w Unii Europejskiej nie stała się elementem gry politycznej. Cimoszewicz przedstawił dzisiaj w Sejmie informację rządu o postanowieniach Traktatu Akcesyjnego, który jest przełożeniem na język prawa wyników rokowań z UE i będzie podstawą prawną członkostwa Polski w Unii. Jak zaznaczył, jego podpisanie 16 kwietnia w Atenach - "kolebce europejskiej kultury" - będzie formalnym zwieńczeniem procesu negocjacji z Unią. Dodał, że sprawa integracji europejskiej "nie jest dziełem jednego ugrupowania politycznego; na ten sukces złożyła się praca wszystkich rządów i całego społeczeństwa". Wynik rokowań z UE, osiągnięty w grudniu w Kopenhadze, jest - jak zapewnił minister - bardzo korzystny dla Polski; osiągnęliśmy bowiem cele i zrealizowaliśmy priorytety, zwłaszcza w dziedzinach budżetu i rolnictwa. Polska od początku członkostwa w Unii będzie więcej dostawać z unijnej kasy niż do niej wpłacać - argumentował Cimoszewicz. Przyznał, że ma świadomość, iż nie wszystkie rozwiązania spełniają do końca nasze oczekiwania. - Tak jest na przykład w rozdziale "swobodny przepływ osób", w którym nie udało się uniknąć rozwiązań przejściowych ograniczających naszym obywatelom dostęp do rynków pracy niektórych państw unijnych - powiedział. - Pomimo tego, podpisując ten Traktat, mam poczucie, że jest on dla Polski najlepszy z możliwych. W wielu ważnych kwestiach zawiera rozwiązania, jakich nie udało się wynegocjować innym państwom przystępującym. Jestem przekonany, że zapisane w Traktacie warunki negocjacji stworzą dobre ramy instytucjonalne, prawne i ekonomiczne dla naszego uczestnictwa w UE - podkreślił. Minister zaapelował o zgodę na rzecz integracji z UE. - Tuż przed podpisaniem Traktatu Akcesyjnego zwracam się do wszystkich posłów o poparcie członkostwa Polski w Unii Europejskiej: to z parlamentu będzie płynął znaczący głos w tej sprawie. W tym ważnym dla Polski, dla nas wszystkich momencie nie powinno być miejsca dla gry politycznej - podkreślił Cimoszewicz. Według szefa MSZ, potrzebne jest "zaangażowanie wszystkich sił politycznych oraz partnerów społecznych, którzy czują się odpowiedzialni za przyszłość naszego kraju" w kampanii przed referendum europejskim. Zapewnił też, że w kampanii tej będzie miejsce dla przedstawienia racji zarówno zwolenników, jak i przeciwników integracji z UE. Najważniejszym zadaniem rządu przed referendum pozostaje, jak powiedział, kontynuowanie programu informowania społeczeństwa o warunkach członkostwa Polski w UE. - Chcemy też, aby Polacy szukali wiedzy o UE i aby ich decyzja nie opierała się wyłącznie na przeczuciach i emocjach. Od wiedzy i zaangażowania zależy w dużym stopniu jakość naszego członkostwa - podkreślił minister. W krajach członkowskich UE, gdzie w większości o ratyfikacji Traktatu zdecydują parlamenty, poparcie dla rozszerzenia jest - według ministra - stabilne. Jednak dla zapewnienia pomyślnego przebiegu procesu ratyfikacji w tych krajach rząd podjął intensywne działania dyplomatyczne realizowane w ramach promocji Polski w UE - poinformował Cimoszewicz. Podziękował też parlamentarzystom za ich wysiłki w tym zakresie. Minister nawiązał także do ostatnich zastrzeżeń do postanowienia Traktatu, dotyczących warunków nabywania ziemi przez obywateli państw UE. Przepis ten mówi: "w żadnym wypadku obywatele państw członkowskich (...) nie mogą być traktowani w sposób mniej korzystny w zakresie nabywania gruntów rolnych i leśnych niż w dniu podpisania traktatu o przystąpieniu". Zdaniem posłów PSL i PiS, postanowienie to może uniemożliwić Polsce objęcie obywateli państw UE ograniczeniami nowej ustawy o ustroju rolnym, jeżeli zostanie ona przyjęta już po podpisaniu Traktatu. W takim wypadku - zdaniem posłów PiS i Stronnictwa - obywatele państw UE, którzy będą chcieli kupić ziemię rolną w naszym kraju, znajdą się w lepszej sytuacji niż chcący to uczynić Polacy. Cimoszewicz wyjaśnił, że Polska również po podpisaniu Traktatu Akcesyjnego zachowuje swobodę regulowania ustroju rolnego, co zapewnia państwom członkowskim prawo wspólnotowe. Regulacje te nie mogą jednak prowadzić do naruszania zasady niedyskryminacji i równego traktowania wszystkich obywateli. - A to przecież nie jest naszą intencją, takiej intencji nie zawierają żadne projekty regulacji tej kwestii - podkreślił. Cimoszewicz dodał, że cały czas trwa proces przygotowań do członkostwa w UE. Przypomniał, że Komisja Europejska 5 listopada przedstawi Radzie i Parlamentowi Europejskiemu raport na temat postępu dokonanego przez kraje przystępujące do Unii w zakresie dostosowania prawa do wymogów wspólnotowych. Według ministra, pozytywna ocena w raporcie monitorującym będzie miała ogromne znaczenie dla procesu ratyfikacji Traktatu Akcesyjnego przez państwa członkowskie Unii. - Naszą przyszłością jest wejście do UE. Patrzmy na nasze wejście do UE jako na szansę. Skorzystajmy z niej! - zaapelował Cimoszewicz. Lepper: Samoobrona będzie namawiać do głosowania na "nie" Samoobrona będzie namawiać Polaków do wzięcia udziału w referendum i głosowania przeciw integracji z UE, bo uważa, że wynegocjowane warunki akcesji Polski do Unii są nie do przyjęcia - oświadczył szef tego ugrupowania Andrzej Lepper. Życzył też rządowi, by wynik referendum był na "nie". Lepper większą część swojego wystąpienia w sejmowej debacie nad informacją rządu o postanowieniach Traktatu Akcesyjnego poświęcił złej sytuacji ekonomicznej kraju i odpowiedzialności - jego zdaniem - za ten stan obecnego rządu, Rady Polityki Pieniężnej oraz jej szefa Leszka Balcerowicza. W opinii Leppera, i rząd, i RPP prowadzą "restrykcyjną politykę pieniężną i schładzania gospodarki". - Dzisiaj pomni tego, że zawsze po czasie rozluźnienia, rozkradania, przestępstwa, nadchodzi czas rozliczenia, za wszelką cenę chcecie wejść do Unii. Samoobrona nie powie w tej kampanii obywatelom Polski: "nie idźcie głosować". Odwrotnie powiemy: "idźcie głosować" - oświadczył szef Samoobrony. Zapowiedział jednak, że Samoobrona wezwie wszystkich do głosowania na "nie". - Nie dlatego, że nie chcemy być w Unii, tylko dlatego, że wynegocjowane warunki, zaakceptowane przez polski rząd, który je przyjmie także 16 kwietnia, są nie do przyjęcia - wyjaśnił. Według niego, te warunki zmierzają m.in. do obniżenia produkcji w Polsce, o czym - zdaniem Leppera - nie mówi się. Zdaniem Leppera, mówi się natomiast o tym, ile będzie nowych miejsc pracy. A prawda jest taka, że "Unia sama ma dzisiaj problemy z bezrobociem" i np. Niemcy, które "jeszcze cztery lata temu miały higieniczne bezrobocie", obecnie mają prawie 5 mln bezrobotnych - podkreślił. Według Leppera, obecnie problem integracji Polski jest sprowadzany do problemu rolnictwa. - Nie wstydzimy się, że jesteśmy rolnikami, że mamy pochodzenie rolnicze. Ale Polska to nie tylko rolnictwo, to także hutnictwo, górnictwo, gdzie chcecie zlikwidować 40 proc. kopalń, to PKP których 20 proc. chcecie oddać pod zarząd państw Unii. Co to znaczy, czemu tych faktów się nie przedstawia - zwracał się Lepper do przedstawicieli rządu. Dlatego - dodał - Samoobrona jest zmuszona powiedzieć "nie", bo "społeczeństwo nie zna prawdy". - Unia miała wydać na przyjęcie 10 nowych państw 40 mld euro, a wyda 10 mld, ale zarobili na nas znowu - powiedział Lepper. W jego ocenie, ta statystyka pokazuje, że "panowie i panie, którzy negocjowali, strona rządowa naprawdę nie wyzbyła się tej jednej wady - służalczości". - Czy to jest zakodowane w genach, tych którzy rządzą Polską, że zawsze muszą komuś służyć, a to Wschód, Moskwa miała rację, to znów Bruksela, Waszyngton - oni mają rację. Kiedy w końcu będzie poszanowana polska racja stanu? - pytał Lepper. Odwołał się też do opinii byłej premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, która "powiedziała bardzo dobitnie i dosadnie, że w Unii Europejskiej wygrywa ten, kto daje się najmniej wykiwać". - Strona rządowa, kolejne rządy i negocjatorzy: daliście się wykiwać, a teraz chcecie wykiwać naród Polski - powiedział Lepper. Zarzucił też władzom hipokryzję, fałsz i zakłamanie. Jego zdaniem, rząd zapłaci też za "przesłodzenie" kampanii unijnej, za którą odpowiada Lech Nikolski. - I tego wam życzę, aby referendum wyszło, frekwencja była, a wynik był na "nie" - zakończył swoje wystąpienie szef Samoobrony. Pęk: Traktat Akcesyjny głęboką, historyczną przegraną Traktat Akcesyjny, który określi los Polski na długi czas, jest "głęboką historyczną przegraną i stwarza następnym pokoleniom szansę drugiej albo i trzeciej kategorii w Europie" - ocenił Bogdan Pęk (LPR) podczas dzisiaj debaty Sejmu nad informacja rządu o Traktacie. Jak podkreślił, będą tacy, którzy zyskają na zapisach Traktatu: "to ci, którzy doprowadzili Polskę do obecnego stanu gospodarczego, politycznego i społecznego". Jednym z "plusów" integracji dla elit politycznych będą, według Pęka, "lukratywne stanowiska w Brukseli". Rozbudziliście państwo z SLD, PO, a także z PiS-u wielkie nadzieje polskiego społeczeństwa, które żyje coraz biedniej, i wmawialiście mu, że UE jest wielką szansa na przezwyciężenie trudności, podniesienie poziomu życia dużej części polskiego społeczeństwa - powiedział poseł Ligi. - To wielkie kłamstwo!. Dzień po referendum będzie wielkie rozczarowanie i jakiś czas potem gniew ludu za wprowadzenie go w błąd. Zwracając się do szefa PSL Jarosława Kalinowskiego, zapytał go, kiedy mówił prawdę: czy wtedy, gdy ogłaszał sukces negocjacji w Kopenhadze, czy teraz, "gdy płacze po wyrzuceniu go z koalicji", że jak nie będzie odpowiednich ustaw o obrocie ziemią rolną PSL powie "nie" integracji. Posłów PiS spytał, dlaczego są za integracją z UE na warunkach, które wielokrotnie krytykowali. - Handlujecie w świątyni polskiej racji stanu, a to się nie godzi - powiedział Pęk. Argumentował, przytaczając m.in. różne wyliczenia, że na warunkach zapisanych w Traktacie Polska będzie płatnikiem netto (czyli będzie więcej wpłacać do unijnej kasy niż z niej otrzymywać - PAP), polscy rolnicy nie będą mieli możliwości konkurowania na europejskim rynku, a obowiązek posiadania unijnych certyfikatów wyeliminuje z rynku wiele polskich przedsiębiorstw, co spowoduje wzrost bezrobocia do ok. 30 proc. Przypomniał też słowa komisarz ds. budżetu UE Michaele Schreyer z grudnia ub. roku, że UE spodziewała się 40 mld euro kosztów rozszerzenia, a osiągnęła 10 mld w ciągu trzech lat. - To znaczy, że negocjatorzy nie wykorzystali szansy na ściągnięcie ok. 15 mld euro. Nie negocjowali uczciwie, szli ścieżką najkrótszą do uzyskania terminu, a nie jakości warunków To graniczy ze zdradą interesu narodowego - powiedział. - Polska to wielki i dumny naród. Tak łatwo w konia zrobić się nie da szanowni panowie. Dzisiejsze sondaże, które podajecie, są bardzo dalekie od rzeczywistości. Według naszych informacji, już dzisiaj większość polskiego społeczeństwa, która deklaruje udział w referendum, powie UE na tych warunkach "nie" - powiedział Pęk. Kończąc wystąpienie, podkreślił, zwracając się do zwolenników integracji, że mimo wszystko "Polska będzie trwać wiecznie, ponieważ budzi się głos odnowy w tym narodzie i spowoduje odsunięcie was od władzy. Najlepszym sposobem na odsunięcie tej elity jest pójście do referendum i głosowanie nie dla UE".