Nowelizacja zmienia też sposób powoływania KRRiT oraz zarządów i rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia. W jej efekcie można będzie przerwać kadencje obecnych władz mediów publicznych. Po drugim czytaniu ustawy prezydencki minister Michał Kamiński zapowiadał, że jeśli zostanie ona uchwalona w obecnym kształcie, prawdopodobne jest zawetowanie jej przez prezydenta. We wtorkowych głosowaniach Sejm poparł poprawki, które do własnego projektu zgłosiła PO, odrzucił natomiast poprawki PiS (w tym o odrzucenie projektu w całości) oraz LiD. Ostateczne głosowanie nad nowelą poprzedziła burzliwa dyskusja między posłami PiS i LiD z jednej, a PO z drugiej strony. Paweł Kowal (PiS) zarzucił, że przyjęcie nowelizacji oznacza koniec mediów publicznych. Jak dodał, "na czele konduktu" stoi przewodnicząca komisji kultury i środków przekazu Iwona Śledzińska- Katarasińska (PO). Jacek Kurski (PiS) pytał natomiast czy prawdą jest, że Śledzińska-Katarasińska jest "oddelegowaną" do Sejmu pracownicą koncernu medialnego Agora. Śledzińska-Katarasińska odpowiadając na pytanie Kowala powiedziała, że nawet gdyby bardzo się starała, nie uda jej się "ten numer", który PiS wykonał w grudniu 2005 r. kiedy "w nocy" dokonał zmiany ustawy o rtv i doprowadził do przerwania działania konstytucyjnego organu jakim jest KRRiT. "Z moją komisją pracowało sześciu ekspertów, z pańską ani jeden" - ripostowała Kowalowi. Podkreśliła, że "w tej ustawie o mediach publicznych jest tylko to, że aby nimi zarządzać trzeba przejść jawny i otwarty konkurs", na co część sali wybuchła śmiechem. "Ja wiem, że to bardzo śmieszne, bo do tej pory trzeba było znać panią Elżbietę Kruk" - powiedziała na to Śledzińska-Katarsińska. W trakcie tej wypowiedzi wicemarszałek Jarosław Kalinowski bezskutecznie usiłował uspokoić posłów, którzy co chwilę wybuchali salwami śmiechu, bądź wznosili okrzyki dezaprobaty. Na trybunie sejmowej obok Śledzińskiej-Katarasińskiej stanął prezes PiS Jarosław Kaczyński mówiąc: "to jest proszę państwa jeden wielki skandal, co pani tu robi!". Po uciszeniu sali przez wicemarszałka, Śledzińska-Katarasińska kontynuowała odpowiedzi na pytania. Powiedziała m.in., że jej urlop w Agorze to "nie jest żadna tajemnica". "Nie wiem ile tu jest osób, które przyszły z bezrobocia do Sejmu, ale jeśli ktoś przyszedł z jakiejkolwiek pracy, to zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora w tej pracy bierze urlop bezpłatny" - powiedziała posłanka. Dodała, że w Agorze jest na bezpłatnym urlopie od 17 lat. Grzegorz Napieralski (LiD) zarzucił z kolei PO, że w nowelizowanej ustawie zabrakło wielu ważnych kwestii, np. sposobu finansowania mediów publicznych. Śledzińska-Katarasińska odpowiedziała, że będzie nowa ustawa o nadawcach publicznych i tam zawarte zostaną kwestie o które upomina się LiD. Spór wywołał też tryb głosowania poprawek w blokach - ponieważ w wyniku takiego sposobu głosowania, przejście poprawek PO spowodowało, że poprawki LiD stały się bezprzedmiotowe. "Jednym ruchem podniesienia ręki (...) zlikwidowaliście możliwość debaty nad tymi poprawkami" - powiedział Napieralski. Zarzucił też, że PO chodzi tylko o zmianę prezesa telewizji publicznej. "Tylko pytanie na jakiego prezesa - z legitymacją PO? Bo tylko o to chodzi" - mówił Napieralski. Śledzińska-Katarasińska wyjaśniła, że taki tryb głosowania poprawek zaproponowało podczas obrad komisji sejmowe biuro legislacyjne. Podkreśliła, że poprawki LiD znacznie wykraczały poza obszar nowelizacji, a de facto są nową ustawą. Dodała też, że ponieważ poprawki LiD zostały zgłoszone w drugim czytaniu, trudno było je zmodyfikować. Zanim doszło do ostatecznego głosowania, Przemysław Gosiewski (PiS) wnioskował o przerwę i zwołanie Konwentu Seniorów. Gosiewski zarzucił, że prowadzący obrady wicemarszałek Kalinowski nie reagował na emocjonalne wypowiedzi Śledzińskiej-Katarsińskiej, które "obrażały posłów". Kalinowski wniosek odrzucił argumentując m.in., że nie zauważył by posłanka przekroczyła granice dobrego obyczaju. Znowelizowana ustawa znacząco ogranicza kompetencje KRRiT: przyznawanie koncesji, kontrolowanie nadawców (z wyjątkiem kontroli programowej), przyznawanie lub odbieranie statusu nadawcy społecznego ma teraz należeć do UKE. Ponadto ustawa ma zmienić sposób powoływania zarządów i rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia. Zakłada on, że aby zostać członkiem władz mediów publicznych trzeba wygrać konkurs, który zorganizuje KRRiT. Tak wyłonionych kandydatów powoływać i odwoływać będzie w drodze uchwały Krajowa Rada (do tej pory członków rad nadzorczych - bez możliwości odwołania przed końcem kadencji - powoływała KRRiT; członków zarządów - w ramach konkursu - rada nadzorcza). KRRiT będzie też mogła "z ważnych powodów" odwołać członka zarządu lub rady nadzorczej przed upływem kadencji. Odwołanie to będzie mogło nastąpić w szczególności, gdyby członek zarządu lub rady nadzorczej rażąco naruszył przepisy prawa, pozostawał w konflikcie interesów lub działał na szkodę spółki. Nowelizacja zakłada też, że KRRiT będzie mogła zawiadamiać prokuraturę o przypadkach wykroczeń czy przestępstwach przeciwko wolności słowa bądź prawa do informacji. Ustawa zmienia także zasady wyboru prezesa UKE. Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej na pięcioletnią kadencję powoływać miałby Sejm na wniosek premiera (w tej chwili prezesa UKE mianuje premier). Przepis ten w połączeniu z zamkniętym katalogiem powodów, dla których można by odwołać prezesa UKE, zapewnić ma wymaganą przez UE niezależność prezesa UKE jako regulatora rynku medialnego. Prezesa UKE można będzie odwołać w przypadku: rażącego naruszenia ustawy, orzeczenia o zakazie zajmowania kierowniczych stanowisk, choroby trwale uniemożliwiającej wykonywanie zadań, złożenia rezygnacji i prawomocnego skazania za umyślne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego oraz skazania za umyślne przestępstwo skarbowe. Kwestia tego kto, z określonych powodów, mógłby odwołać prezesa UKE, pozostała nierozstrzygnięta. W odrzuconej poprawce PiS proponował by prezesa UKE powoływał i odwoływał Sejm, za zgodą Senatu. Śledzińska-Katarasińska powiedziała, że "eksperci uznali, że odwołuje ten kto powołuje", ale problem ten powinien przedyskutować Senat. Przegłosowane we wtorek poprawki pozwalają też na zniesienie koncesjonowania platform satelitarnych; znoszą 14-dniowe vacatio legis na przepis mówiący o uzyskiwaniu przez kandydatów do KRRiT rekomendacji środowisk twórczych oraz na przekazywanie kompetencji KRRiT do UKE. Ostatecznie przegłosowana ustawa odbiega od pierwotnego projektu. W trakcie obrad komisji Platforma wycofała się z najbardziej kontrowersyjnych propozycji, m.in. tego by władze mediów publicznych mianował minister skarbu z możliwością ich odwołania "z ważnych powodów". Posłowie PO podkreślają, że projekt pozwoli odpolitycznić media publiczne; przeciwnego zdania jest PiS, który zarzuca m.in. "mocne okrojenie" kompetencji KRRiT na rzecz jednoosobowego organu, jakim jest UKE, co - zdaniem PiS - stawia pod znakiem zapytania konstytucyjność tego projektu. Ustawa trafi teraz do Senatu.