Opozycja domagała się odwołania Arłukowicza, oskarżając go o narastający w ochronie zdrowia kryzys. Posłowie PiS, SLD, RP i SP wskazywali m.in. na długie kolejki do świadczeń, problemy finansowe wysokospecjalistycznych placówek, wzrost dopłat pacjentów do leków, kłopoty z dostępem do chemioterapii. Bolesław Piecha (PiS) uzasadniając podczas czwartkowej debaty wniosek o odwołanie Arłukowicza argumentował, że narastający od roku kryzys w ochronie zdrowia jest wynikiem fatalnej polityki zdrowotnej państwa. - Mimo wzrostu nakładów finansowych, dostęp do świadczeń zdrowotnych nie uległ poprawie, a w ostatnim roku pogarsza się - zauważył Piecha. Według niego również odczucia społeczne wobec ministra zdrowia są negatywne. Z kolei minister zdrowia w swoim sejmowym wystąpieniu apelował do opozycji, by nie straszyła pacjentów. - Nie pozwolę, byście państwo w debacie politycznej używali pacjentów, dzieci, wzywali do tego, by pacjenci zaczęli się bać - oświadczył. Wyraził nadzieję na wspólną pracę i dyskusję nad reformą systemu. Jak przekonywał, sposobem na zmniejszenie kolejek do lekarzy jest lepsze, szybsze i skuteczniejsze kształcenie lekarzy oraz elektroniczny system, który usprawni zarządzanie. Koalicjanci wskazywali na sukcesy ministra, m.in. system eWUŚ, bezproblemowe przeprowadzenie kontraktowania świadczeń na 2013 r., system refundacji leków. - To niełatwa praca i niełatwy resort - mówił Jan Bury (PSL). Dodał, że na ochronę zdrowia w Polsce wydawane są olbrzymie środki, jednak nie jest on w stanie zaspokoić potrzeb wszystkich. PiS próbował odwołać Arłukowicza z funkcji ministra zdrowia już drugi rok z rzędu - 27 stycznia 2012 r. koalicja PO-PSL odrzuciła poprzedni wniosek, który był pokłosiem przygotowanej przez resort zdrowia ustawy refundacyjnej. Sejm wyraża wotum nieufności wobec ministra większością ustawowej liczby posłów (czyli 231 głosami). Koalicja PO-PSL ma w Sejmie 235 głosów. "Zagrywka polityczna" - Gdybyśmy bardzo precyzyjnie wsłuchali się w argumenty, które opozycja wytacza, to one są jak kulą w płot w odniesieniu do ministra Arłukowicza - powiedział Tusk. Premier dodał, że kiedy słyszy takie zdania, że Arłukowicz jest winny, że firmy farmaceutyczne przestały tak dużo zarabiać, to według niego, jest to jeden "z powodów, aby gratulować wcześniej minister Kopacz, a dziś ministrowi Arłukowiczowi tej determinacji, aby wpływać na ceny leków w Polsce". Podobnie - dodał premier - jeśli chodzi o system eWUŚ, czyli system elektronicznej weryfikacji uprawnień świadczeniobiorców. Tusk podkreślił, że przy wszystkich niedoskonałościach tego systemu, wreszcie, po latach, osiągnięty został "ten efekt o jaki nam chodziło, że rejestracja jest na podstawie dowodu osobistego". Dlatego - jak zaznaczył - wnioskowanie przez opozycję o odwołanie ministra zdrowia, to typowa zagrywka polityczna, a nie poważna debata o ochronie zdrowia. Według rzecznika rządu Pawła Grasia, Tusk po głosowaniach sejmowych będzie musiał wrócić do szpitala i tam będzie poddany dalszej kuracji. - Tę noc spędził w szpitalu, i wszystko wskazuje na to, że dzisiejszy dzień, dzisiejszą noc również. Jak będzie dalej, zobaczymy - powiedział Graś w piątek w TVN24. Rzecznik dodał, że od dwóch miesięcy premier miał problemy z infekcją górnych dróg oddechowych. - Wbrew receptom naszych babć, nie wyleżał, nie przeleżał, nie wyleczył i stąd trochę poważniejsze komplikacje, stąd konieczność dożylnego podawania teraz antybiotyku, po to, żeby te komplikacje nie były jeszcze bardziej dla zdrowia pana premiera niebezpieczne. Ale jest pod bardzo dobrą opieką, gruntownie przebadany - powiedział Graś. Dodał, że lekarze zgodzili się, aby premier w piątek "na dwie godziny ze szpitala wyszedł pod warunkiem powrotu i dalszego leczenia".