Za udzieleniem wotum nieufności głosowało 170 posłów, przeciw było 233, a 20 wstrzymało się od głosu. PO-KO zarzuciło ministrowi rolnictwa spowodowanie kryzysu na rynku wołowiny poprzez niezapewnienie dostatecznego nadzoru nad bezpieczeństwem żywności. Chodzi o przypadek nielegalnego uboju bydła (bez nadzoru weterynaryjnego) w jednej z polskich rzeźni. Według posłów PO-KO, minister odpowiada za sytuację w Inspekcji Weterynaryjnej, która jest niedofinansowana. Ardanowskiego obarczano także odpowiedzialnością za rozwój choroby afrykańskiego pomoru świń (ASF) wskazując, że powodem tej sytuacji jest "zapaść kadrowa i finansowa" Inspekcji Weterynaryjnej. Według PO-KO, w walce z tą chorobą należy się skupić nie na wybijaniu dzików, a na bioasekuracji. Zdaniem posłów opozycji, PiS ponosi też winę za upadek hodowli koni arabskich w stadninach w Janowie Podlaskim i Michałowie. Argumentowano, że Ardanowski obiecał, iż odbuduje aukcję "Pride of Poland", jednak ta ostatnia w 2018 r. okazała się najgorsza w całej historii. Kolejny zarzut to brak adekwatnej pomocy w związku z ubiegłoroczną suszą. Susza w ocenie rządu była "ekstremalnie" duża i obiecano "ponadstandardową" pomoc, ale w rzeczywistości - zdaniem PO-KO - odszkodowania były znacznie mniejsze niż obiecywano. Minister Ardanowski, odpowiadając na sformułowane wobec niego zarzuty mówił podczas środowej debaty w Sejmie, że "są nie tylko bałamutne i błahe, ale są głupie i szkodliwe dla polskiego rolnictwa" "Bardzo poważnie traktuję wszystkie uwagi, które tutaj padły. Zakładam, że wynikają one rzeczywiście z chęci rozwiązywania problemów rolniczych, a nie tylko z jakiegoś politycznego przesłania, politycznej gry" - mówił szef resortu rolnictwa. Bronił go premier Mateusz Morawiecki, który stwierdził, że "wieś wreszcie odnalazła sobie właściwe, godne miejsce w obszarze polskiej gospodarki, polskiego społeczeństwa i polskiego rozwoju". Jak ocenił, minister Ardanowski i jego poprzednik, minister Krzysztof Jurgiel "są współautorami tego sukcesu". Zdaniem premiera, Ardanowski doprowadził do tego, że choroba ASF została po raz pierwszy ograniczona, Polska odzyskuje rynki zbytu dla wołowiny, a polskie rolnictwo staje się coraz bardziej nowoczesne. "Szanowni państwo ten wasz wniosek o odwołanie ministra Ardanowskiego zestawiony z waszymi dokonaniami (...) przypomina stare polskie porzekadło, że krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje. Skończcie już to krzyczenie i bierzcie się za robotę" - apelował premier, zwracając się do posłów opozycji. "Mogę obiecać jedno, że nie tylko chcemy i będziemy wspierać polskie rolnictwo, ale polskie rolnictwo musi i staje się coraz bardziej fundamentem zdrowej polskiej gospodarki. Polskie rolnictwo staje się coraz bardziej nowoczesne i m.in. jest to ogromna zasługa ministra (Ardanowskiego PAP)" - podkreślił Morawiecki. Nie ma zgody na uchylenie immunitetu Iwonie Arent (PiS) Za wyrażeniem zgody na uchylenie immunitetu Arent opowiedziało się 163 posłów, 243 było przeciw, 8 wstrzymało się od głosu. Większość bezwzględna wynosiła 231. Sprawa dotyczy burzliwego posiedzenia Sejmu w nocy z 18 na 19 lipca 2017 roku, kiedy Izba rozpatrywała projekt ustawy o Sądzie Najwyższym. Według Gajewskiej posłanka Arent próbowała wyrwać jej telefon, którym nagrywała m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Odrzucenie wniosku posłanki Gajewskiej negatywnie zaopiniowała 13 marca sejmowa komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych. Podczas posiedzenia komisji obrońca Arent, posłanka PiS Małgorzata Wassermann wnioskowała o negatywne zaopiniowanie wniosku Gajewskiej. Wassermann wyraziła "najwyższe zdziwienie, iż w tak poważnym miejscu jak Sejm, na sali, w czasie debaty ktoś wyciąga telefon komórkowy i po prostu nagrywa". "Muszę państwu powiedzieć, że to są standardy, z którymi ja nigdy wcześniej nie miałam do czynienia" - dodała. Sama Arent podkreśliła, że nie czuje się winna. "Wszyscy widzieli, byli wtedy na sali, że nie doszło do takich czynów. W związku z tym uważam, iż nie powinnam się zrzekać immunitetu, bo nie mam po co i dlaczego" - stwierdziła posłanka PiS. Podczas debaty w Sejmie w lipcu 2017 r. poseł PO Borys Budka zwracając się do szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego mówił: "Pan jest wyjątkową osobą, ponieważ amnezję, którą pan potrafił uruchomić we właściwym czasie, pan ją uruchamia wtedy, gdy zmieniają się pana poglądy. Dopóki był śp. Lech Kaczyński, pan nie odważył się podnieść ręki na wymiar sprawiedliwości, bo na szczęście był ktoś, kto rozumiał, na czym polega trójpodział władzy. Tym aktem prawnym, tym zestawem ustaw państwo próbujecie zdusić polską demokrację". Na te słowa zareagował Kaczyński. "Przepraszam bardzo panie marszałku, ale ja bez żadnego trybu. Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata, niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami" - wówczas oświadczył lider PiS. Sejm lub Senat wyraża zgodę na pociągnięcie posła lub senatora do odpowiedzialności karnej w drodze uchwały podjętej bezwzględną większością głosów ustawowej liczby posłów lub senatorów. Nieuzyskanie wymaganej większości głosów oznacza podjęcie uchwały o niewyrażeniu zgody na pociągnięcie posła lub senatora do odpowiedzialności karnej.