Uchwałę w sprawie referendum ogólnokrajowego Sejm podejmuje większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Za zorganizowaniem referendum głosowało 180 posłów, przeciwko było 233, wstrzymało się od głosu 42. Większość bezwzględna konieczna do przyjęcia wniosku wynosiła 228 posłów. Za wnioskiem zagłosowało 134 z 136 posłów PiS. Dwóch posłów partii Jarosława Kaczyńskiego nie wzięło udziału w głosowaniu. "Za" zagłosowali też wszyscy posłowie SLD (26) i komplet posłów Solidarnej Polski (20). 205 z 206 posłów PO zagłosowało przeciwko wnioskowi o referendum; jedna posłanka Platformy nie wzięła udziału w głosowaniu. Wniosku "S" nie poparli także posłowie koalicyjnego PSL: 26 zagłosowało przeciwko, dwóch nie wzięło udziału w głosowaniu. Ruch Palikota w całości (42 osoby) wstrzymał się od głosu. Przeciwko wnioskowi zagłosowali też posłowie niezależni: Jarosław Jagiełło i Ryszard Galla. "Solidarność" chciała, aby w referendum Polacy odpowiedzieli na pytanie, czy są za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Pod wnioskiem o referendum złożono w Sejmie w lutym prawie 1,4 mln podpisów. Przed głosowaniem szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda - jak zaznaczył, już "na rozluźnienie" - zwrócił się z mównicy sejmowej do wicepremiera, szefa PSL Waldemara Pawlaka słowami piosenki śpiewanej przez Kazika: "Panie Waldku, pan się nie boi, pan zagłosuje za referendum". Z kolei na chwilę przed głosowaniem rzecznik SLD Dariusz Joński przypomniał, że jeśli wniosek "Solidarności" zostanie odrzucony, SLD złoży własny wniosek o przeprowadzenie referendum, pod którym zbierane są już podpisy. Debata nad propozycją "S" przeprowadzenia referendum, w którym Polacy mieliby odpowiedzieć na pytanie, czy opowiadają się utrzymaniem obecnego wieku emerytalnego, trwała w piątek w Sejmie od godz. 9 rano. Przed budynkiem Sejmu w piątek demonstrowali związkowcy "Solidarności". "Zobaczymy, czy premier zrobi krok do przodu" - 30 marca nic się nie kończy, dla nas się dopiero wszystko zaczyna - powiedział po głosowaniu sejmowym Duda, pytany przez dziennikarzy, co teraz zrobią związkowcy. Dopytywany szef "S" odpowiedział, że ma nadzieję, iż "po 30 marca wszystko się zmieni i premier dojrzeje do tego, że warto negocjować". - Mamy naprawdę bardzo dobre propozycje i tylko tyle. My nie chcemy konfrontacji, bo to niczemu nie służy - podkreślił. Duda powiedział, że 12 kwietnia spotyka się w Warszawie sztab protestacyjny. - Zobaczymy, czy pan premier zrobi krok do przodu i czy ten nowy projekt (dot. reformy emerytalnej - red.) będzie opiniował z nami, czy powie, że możemy go sobie pooglądać tylko na stronie rządowej. To będzie dla nas taki sygnał, co dalej - powiedział. Według Dudy wynik głosowania dotyczącego wniosku o referendum nie był niespodzianką. - Spodziewaliśmy się tego, ale dla nas ważnym momentem było to, że ja jako przewodniczący Związku Zawodowego Solidarność i pełnomocnik tych 2 mln Polaków, którzy podpisali wniosek (o referendum - red.), mogłem przekazać jedno - nie tylko posłom, ale całej Polsce: Związek Zawodowy "Solidarność" nie mówi nie, bo nie. Mamy swoje propozycje i chcemy je wspólnie rozwiązywać z rządem - powiedział.